Andrzej Madejczyk ps. „Madera”, „Karol”, „Lakar” w ZPU?

Fot.1: Pieczęć MSW PRL (źródło: wikipedia.pl)

Z chwilą kiedy na polskim rynku wydawniczym ukazała się publikacja autorstwa Władysława Bułhaka i Patryka Pleskota pt. Szpiedzy PRLu, stało się niemal pewnym, że działalność Andrzeja Madejczyka vel Stefan Walecki vel Adi Schultz vel Otto Müller (ps. „Madera”, „Karol” i „Lakar”) była związana przez pewien czas ze Zjednoczeniem Polskich Uchodźców w RFN (zobacz krótką historię ZPU na stronie Porta-Polonica – tutaj). Mimo, że w pracy W. Bułhaka i P. Pleskota dysponujemy pewnymi konkretami to nadal brakowało w całej sprawie przysłowiowej kropki nad „i”. Również analiza akt Dominika Marcola ps. „Doni”, byłego prezesa zarządu II Okręgu ZPU na terenie Nadrenii Północnej-Westfalii, którego wywiad PRL zwerbował do współpracy, mimo zachowanych licznych szczegółów, nie dawała do końca 100% pewności (pisałem o nim na blogu).

Fot.2: Andrzej Madejczyk (1929-1994), (źródło: IPN)

Dopiero odtajnienie przez Agencję Wywiadu i udostępnienia akt ze zbioru zastrzeżonego Instytutu Pamięci Narodowej sprawiło, że dzisiaj możemy na temat działalności „Lakara” powiedzieć więcej – dużo więcej. Doskonały splot okoliczności sprawił, że odnajdziemy w tych materiałach nie tylko całą kuchnię związaną z jego działalnością wywiadowczą na terenie RFN ale co równie ciekawe punkty styczności z działalnością Zjednoczenia Polskich Uchodźców w tym z zarządem głównym w Velbert. Przy tej okazji nie będę rozpisywał się o całej intrydze, która towarzyszyła Andrzejowi Madejczykowi przed i po przerzuceniu na teren RFN, jego kontaktach i wielu innych sprawach, ponieważ ta historia wymaga jeszcze dokładnego zbadania. Wiele jej szczegółów za sprawą licznych artykułów prasowych i badań naukowych m.in. dr. Władysława Bułhaka z IPN jest szeroko znana i komentowana.

Co dzisiaj wiadomo o Andrzeju Madejczyku ps. „Madera”, „Karol”,”Lakar”? Po raz pierwszy dowiedzieliśmy się o jego istnieniu przy okazji ujawnienia współpracy z wywiadem PRL o. Konrada Hejmo (ps. „Hejnał”, „Dominik”). Okazało się bowiem, że o. Hejmo był jednym z kilu agentów zwerbowanych do współpracy przez wspomnianego nielegała wywiadu PRL – Andrzeja Madejczyka ps. „Lakar” (zobacz wywiad z o. Hejmo). Złożoność   tej sprawy polegała przede wszystkim na tym, że werbunek odbył się „pod obcą flagą” w tym przypadku BND (wówczas zachodnioniemiecka służba wywiadowcza). Przez cały okres współpracy o. Konrad Hejmo był przekonany, że rozmawia z zachodnioniemiecką służbą wywiadowczą. „Nic z tego nie wiedziałem, nie tylko do śmierci Andrzeja Madejczyka, ale aż do ogłoszenia mnie współpracownikiem SB. Zawiadomienie o jego śmierci na skutek choroby rakowej otrzymałem szybko od żony, z którą utrzymuję dobry kontakt do dnia dzisiejszego. Odprawiałem nawet w Rzymie drugą mszę św. pogrzebową za jego duszę. Przypuszczam, że nawet jego rodzina: żona i dwie córki nie wiedziały dokładnie, co ów mężczyzna robił. Jedno wiedziała żona – że zamiast zajmować się wychowaniem dziewczyn w domu, jeździł po świecie, a w domu nagrywał i przepisywał bzdury. Również dowiedziałem się, że gdy był prawie w agonii, jacyś ludzie z Polski chcieli kupić od niego całą zawartość jego pilnie strzeżonych i zawsze zamkniętych szaf. On sam zdecydowanie odmówił. Podobno po śmierci żona zleciła służbie porządkowej zebranie wszystkiego do worków i natychmiastowe spalenie. Czy faktycznie tak zrobiono? Nie mam podstaw, by nie wierzyć żonie Andrzeja” – wspomina na łamach Focus Historia o. Hejmo. W związku z ujawnieniem całej sprawy powstał raport autorstwa Andrzeja Grajewskiego, Pawła Machcewicza i Jana Żaryna pt. „Raport. Sprawa o. Konrada Hejmo. Działania Służby Bezpieczeństwa przeciwko kościołowi katolickiemu w latach 1975-1988” (zob. tutaj). Do tej pory powstało wiele artykułów prasowych, popularno-naukowych i naukowych, które podejmowały problem relacji o. Hejmo z wywiadem PRL a których nie będę tu przybliżał ze względu na ograniczoną objętość tego wpisu. Warto dodać, że w międzyczasie na kanwie tamtych wydarzeń opublikowano rozmowę z o. Hejmo w której wraca on do wydarzeniach sprzed lat (zob. tutaj).

Wspomniana historia nie była jedyną, która przed laty elektryzowała czytelników. Jej kolejną odsłoną był fakt, że Madejczyk przez kilka lat przesiedział w jednej celi Zakładu Karnego w Barczewie z Erichem Kochem, byłym gauleiterem Prus Wschodnich i Ukrainy. W związku z tymi informacjami upatrywano w Madejczyku powiernika informacji o ukryciu z końcem wojny Bursztynowej Komnaty. Niestety wydarzenia z tamtego okresu czasu były bardziej prozaiczne. W okresie odsiadki Madejczyk nie tylko zżył się z kolegą „spod celi” ale z chwilą wyjścia na wolność otrzymał od Kocha kilka rzeczy osobistych, które miał przekazać jego rodzinie w RFN. W ten sposób dzięki protekcji Kocha miał wejść w krąg osób związanych z byłym aparatem III Rzeszy i towarzystwami ziomkowskimi. Tego typu protekcja nie była dla niego bez znaczenia, ponieważ centrala wywiadu PRL zakładała, że dzięki niej dotrze do zachodnioniemieckiego wywiadu (BND). Taki był cel całej intrygi.

W ostatnim czasie na temat udostępnionych materiałów dot. Andrzeja Madejczyka i o. Hejmo w rozmowie z dziennikarzem Polskiego Radia wypowiadał się dr Witold Bagieński z IPN (zob. tutaj). Wypada dodać, że udostępnienie badaczom tych materiałów jest kolejnym etapem poznawania dziejów wywiadu PRL uwzględniających pion nielegałów oraz skalę infiltracji przez tajne służby PRL środowisk Polaków w Niemczech. Nie była to jedyna płaszczyzna zainteresowania Madejczyka i centrali wywiadu w Warszawie. Wypada wspomnieć, że oprócz Madejczyka do tej pory poznaliśmy losy kilku znanych nielegałów wywiadu PRL w tym: gen. Mariana Zacharskiego (ps. „Pay”) oraz płk. Tomasza Turowskiego (ps. „Orsom”). W rzeczywistości było ich więcej na co uwagę czytelników zwracali przede wszystkim dr W. Bułhak i prof. P. Pleskot.

Fot.3: Logo ZPU (źródło: zbiory własne)

Wracając jednak do głównego wątku tego wpisu, chce podkreślić rolę Zjednoczenia Polskich Uchodźców jaką organizacja odegrała w działalności Andrzeja Madejczyka. Z lektury archiwaliów sprawy „Madera”, „Lakar” wynika, że takie relacje istniały. Otóż w 1963 r. Andrzej Madejczyk na skradzionym w Polsce paszporcie został przerzucony do RFN. Ponieważ nie posiadał dokumentów trafił do obozu dla uchodźców w Zirndorf (pisałem o nim na blogu). Tam podczas kilku przesłuchań zdecydował się starać o status uchodźcy, mimo propozycji przyjęcia obywatelstwa niemieckiego. Ponieważ wybrał procedurą „uchodźczą” z czasem, ze względu na procedury, odmówiono mu przyznania statusu. W wyniku tych trudności zgłosił się z prośbą o pomoc do centrali Zjednoczenia Polskich Uchodźców w Velbert. Otrzymał ją w tamtym okresie czasu od Erwina Beyera, sekretarza zarządu głównego i kierownika biura w Velbert, który pomógł mu nie tylko zakończyć procedurę ale przekonał władze obozu w Zirndorf do przyznania Madejczykowi statusu uchodźcy.

Tego typu interwencja działacza ZPU była w tamtym okresie czasu normą. Nie powinno zatem dziwić, że członek tej organizacji interweniował osobiście w jego sprawie. Taka była istota działalności ZPU. W ten sposób Madejczyk opuścił obóz i udał się na teren Nadrenii Północnej-Westfalii a konkretnie na teren Kolonii, gdzie ostatecznie zamieszkał. Od tamtej pory, w okresie aklimatyzacji, w jego orbicie przyjaciół znalazł się Dominik Marcol, prezes Ogniska ZPU w Düsseldorf-Benrath a później prezes zarządu II Okręgu ZPU (pisałem o nim na blogu). Ich znajomość była na tyle zażyła, że Marcol dość szybko wprowadził Madejczyka w środowisko działaczy ZPU na terenie Nadrenii Północnej-Westfalii. Można dostrzec, że dzięki niemu Madejczyk był częstym gościem w biurze ZPU w Velbert przy Höferstrasse 58. Tam poznawał kolejnych działaczy zarządu głównego w tym Kazimierza Odrobnego i Witolda Szwabowicza.

Fot.4: Dominik Marcol (1926-1985), (źródło: IPMS)

Na tym nie kończą się jego kontakty z ZPU. Funkcjonowały one nadal przede wszystkim dzięki Dominikowi Marcolowi, który w tamtym okresie był równolegle aktywnym współpracownikiem Urzędu Ochrony Konstytucji (UOK/BfV). Dodatkowo  dzięki wizytom w biurze ZPU Madejczyk poznał jedną z bardziej tajemniczych postaci, która funkcjonowała w środowisku uchodźców w RFN – Waltera Conradi, prawdopodobnie oficera pod przykryciem zachodnioniemieckiego wywiadu albo CIA, który pracował w instytucji przykrycia Büro für heimatvertriebene Ausländer w Düsseldorfie. Poznał również H. Bölke, redaktor wewnętrznego biuletynu Deutscher Informationdienst (DID), która na łamach wspomnianego periodyku analizowała materiały dostarczane przez zachodnioniemieckie Ministerstwo Obrony oraz BND. Jak się później okazało to dzięki jej wsparciu „Madera” wszedł w kontakt z zachodnioniemieckim wywiadem.

Z materiału zgromadzonego w zasobie IPN bezpośrednio wynika, że Madejczyk wystawił i przygotował do werbunku wywiadowi PRL Dominika Marcola, wówczas prezesa zarządu II Okręgu ZPU. Te informacje potwierdzają nie tylko jego rolę informacyjną ale również typowniczo-werbunkową jaką zrealizował na terenie RFN. W dużej mierze jego raporty i charakterystyki przesyłane do centrali wywiadu w Warszawie przyczyniły się do sfinalizowania wspomnianego werbunku. W tym czasie Madejczyk bardzo intensywnie, mimo trudności egzystencjalnych, korelował z Marcolem. Właściwie przez kilka lat obydwoje działali w symbiozie. Marcol konsultował z Madejczykiem wszystkie swoje kroki związane z ZPU i późniejszą secesją oraz relacjonował mu wszelkie rozmowy jakie prowadził z UOK.

Trudność tej relacji polegała przede wszystkim na tym, że współcześnie brakuje możliwości na jednoznaczne wskazanie kto kogo inwigilował… Czy Marcol kontrolował Madejczyka dla UOK czy Madejczyk kontrolował Marcola dla wywiadu PRL? Nie ulega wątpliwości, że od 1965 r. Madejczyk znał wszystkie plany Marcola wobec centrali ZPU w Velbert. Można więc założyć, że w przygotowaniach do secesji centrala wywiadu w Warszawie brała conajmniej pośredni udział. Można również założyć, że wywiad PRL znając te plany mógł wykorzystać całą sytuację do rozbicia antykomunistycznej organizacji. Ale czy na pewno?

Fot.5: Nagłówek z papieru firmowego Büro für heimatvertriebene Ausländer w Düsseldorfie (źródło: zbiory własne)

Pierwsze wrażenie nasuwa taką myśl. Niemniej w szczytowym momencie a więc gdy doszło do otwartej walki pomiędzy Marcolem i prezesem Odrobnym, Madejczyk żalił się w kolejnych meldunkach do centrali wywiadu w Warszawie, że cała sprawa z ZPU w tym dążenie Marcola do osiągnięcia zamierzonych celów było przeszkodą w jego dalszej pracy wywiadowczej. Mimo, iż od pewnego momentu wyraźnie dystansował się do swojego znajomego, pisał w wprost, że chce zakończyć relacje z Marcolem i wyjść z orbity zainteresowań UOK! Nadal jednak, mimo dystansu, utrzymywał go, nie wzbudzając podejrzeń, w orbicie znajomych. Bezpośrednio było to spowodowane jego trudnościami w stabilizacji zawodowej a Marcol jak tylko mógł próbował przez UOK zorganizować Madejczykowi płatną pracę. W pewnym sensie cała sytuacja była dla Madejczyka patowa, ponieważ z jednej strony nie mógł zerwać relacji z Marcolem nie wzbudzając podejrzeń ze strony kontrwywiadu RFN a z drugiej jego dążenia wywiadowcze ukierunkowane były bezpośrednio w stronę BND. Centrala wywiadu PRL doradzała mu w tej sytuacji z jednej strony dystans i wypracowanie bierności a z drugiej daleko idącą ostrożność. Wydaje się dzisiaj, że Madejczyk raczej biernie uczestniczył w rozgrywce Marcola przyglądając się zaprojektowanemu „skokowi” na kasę centrali ZPU w Velbert.

W dokumentach zachowała się również informacja o sfotografowaniu przez Madejczyka archiwum ZPU, które w liczbie 1000 klatek zostały przekazane do Warszawy. Pytanie jakie nasuwa się przy tej okazji to o jakie archiwum chodzi? Czy o to, które znajdowało się w biurze w Velbert czy o to którym administrował Marcol w Düsseldorf? Niestety raporty Madejczyka ani teczka Marcola tego nie wyjaśniają. Dokumenty Madejczyka potwierdzają założoną przeze mnie tezę (w nieopublikowanym dotąd artykule), że podstawą secesji w ZPU były sprawy finansowe. Środki na szkolnictwo były przekazywane wprost do centrali w Velbert a następnie zarząd główny dystrybuował je do niższych struktur. Marcol dążył do tego aby środki na polskie szkolnictwo od rządu krajowego Nadrenia Północna – Westfalia trafiały bezpośrednio do kasy zarządu II Okręgu z pominięciem Velbert.

Fot.6: Budynek mieszkalny w Kolonii (RFN) w którym mieszkał Andrzej Madejczyk (źródło: IPN)

Secesja w łonie zarządu II Okręgu, którą kierował Marcol, rzeczywiście spowodowała oderwanie od centrali w ZPU kilkunastoosobowej grupy działaczy. Jej skutkiem było wstrzymanie subwencji ze strony Ministerstwa Spraw Wewnętrznych RFN i rządu krajowego NRW dla ZPU kierowanej przez Kazimierza Odrobnego. W zamian strumień pieniędzy na polskie szkolnictwo trafiał do organizacji o podobnie brzmiącej nazwie, którą wraz z przychylnymi działaczami założył Dominik Marcol – Zjednoczenie Polskich Uchodźców – Grupa Krajowa Nadrenia – Westfalia. W 1969 r. Dominik Marcol został oficjalnie wykluczony z szeregów ZPU ale zawiązał się spór pomiędzy nim a Odrobnym o zmianę nazwy organizacji, którego finałem była tocząca się sprawa przed niemieckim sądem. Trwał on kilka lat i ostatecznie zakończył się wygraną centrali ZPU w Velbert. Sąd natomiast nakazał Marcolowi zmianę nazwy organizacji. Mimo wygranej konsekwencje dla organizacji kierowanej przez K. Odrobnego były katastrofalne. Przez kilka lat Marcol prowadził równoległą działalność pod szyldem ZPU i przejmował rocznie ponad 120 tys. DM co stanowiło wówczas około 80% budżetu centrali w Velbert. Szkody jakie spowodowała secesja ZPU z K. Odrobnym odczuwało do końca swojego istnienia. Nigdy później organizacja nie odbudowała swojej pozycji.

Od 1969 r. Zjednoczenie Polskich Uchodźców – Grupa Krajowa Nadrenia-Westfalia (grupa Marcola) przejmowała środki na polskie szkolnictwo z rządu krajowego oraz Bonn. W latach 1969-1972 zatrudnienie w niej znalazł również A. Madejczyk, którego Marcol obdarzył stanowiskiem sekretarza-skarbnika i wypłacał pensję w wysokości 1000 DM. W tym samym czasie Madejczyk znalazł się w kręgu zaufanych osób dr. Wolfruma, który był kierownikiem jednego z departamentów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych RFN i zajmował się sprawami uchodźców w Zachodnich Niemczech. Z czasem zaufanie jakim dr. Wolfrum obdarzył Madejczyka zaowocowało w postaci bezpośredniej protekcji. A. Madejczyk został wykonawcą poleceń Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Bonn.

W pewnym momencie zaczęły psuć się relacje pomiędzy Madejczykiem a Marcolem. Co ciekawe to Madejczyk po raz kolejny dostarczył wywiadowi PRL  dowody na nielojalność i koniunkturalizm swojego kolegi. Centrala  w Warszawie widząc skalę nielojalności Marcola szybko zrezygnowała z jego usług wskazując na jego malwersacje finansowe, brak lojalności i niejasną rolę jaką pełnił w UOK. W między czasie w 1972 r. pojawiła się nowa organizacja o nazwie Polskie Towarzystwo Szkolne w skład której weszli m.in. ks. Juliusz Janusz, Dominik Marcol, Andrzej Madejczyk a także Wincenty Broniwój-Orliński. Z dzisiejszego punktu widzenia skład personalny tej organizacji wydaje się nie przypadkowy. Wszyscy wymienieni znajdowali się w kręgu aktywności „Madery”, w kręgu oddziaływania BND, UOK i wywiadu PRL. Co ważniejsze od 1970 r.  Andrzejowi Madejczykowi udało się podjąć aktywną współpracę z zachodnioniemieckim wywiadem (BND) podczas której posługiwał się pseudonimem „Mandy”.

Fot.7: Slajd z prezentacji dot. ZPU przedstawionej podczas wykładu w Wydziale Promocji i Handlu Konsulatu Generalnego RP w Kolonii, 2016 (źródło: zbiory własne)

Po zakończeniu sprawy Marcola centrala w Velbert, mimo braku środków na działalność, egzystowała jeszcze przez ponad dekadę. W tym czasie Marcol oraz Madejczyk przestali interesować się działalnością Odrobnego i pozostałych członków ZPU. Można również założyć, że relacje Marcol-Madejczyk również z czasem uległy pogorszeniu a nawet zatarciu. Madejczyk rozpoczął kolejny etap swojej misji. Jego celem był wówczas Watykan. Nadal przebywał w środowiskach polonijnych ale nieco odsuniętych od Nadrenii Północnej-Westfalii. Skoncentrował się na pracownikach Radia Wolna Europa, Paryskiej Kultury, Deutsche Welle i kontaktach z Watykanem. Co się z tym wiąże poszerzył tym samym krąg osób, które rozpracował dla centrali wywiadu PRL i BND oraz werbował do współpracy. Wśród najbardziej znanych był wspomniany już o. Konrad Hejmo (ps. „Hejnał”, „Dominik”), ks. Bogumił Lewandowski (ps. „Lew”), Dominik Morawski (ps. „Hrabia”), Zdzisław Najder (ps. „Conrad”), ks. Juliusz Janusz (ps. „Junior”), Maciej Pstrąg-Bieleński (ps. „Ryba”), Andrzej Chilecki, J. Görlich (ps. „Bolek”), ks. Bolonek (ps. „Bombelek”), Bogusław Lachowski (KI ps. „Kelob”). Z tym, że werbunki ps. ps. „Hejnała”, „Lew”, „Hrabia” i „Breno” odbyły się pod obcą flagą a więc BND.

W międzyczasie na przełomie 1969/1970 r. nielegał wywiadu cywilnego PRL znalazł się na celowniku rezydentury wywiadu wojskowego PRL w Kolonii. Madejczyk do tego stopnia zasymilował się ze środowiskiem polonijnym, że rezydentura Zarządu II Sztabu Generalnego WP paradoksalnie podjęła kroki zamierzające do jego werbunku. Dialog operacyjny z Madejczykiem prowadził wówczas Wiesław Wojnar ps. „Werner” współpracownik wywiadu wojskowego z Biura Radcy Handlowego (ta sama osoba próbowała werbować innego działacza ZPU – inż. Jerzego Arłamowskiego z Monachium). Jednak pomimo trwającego dialogu operacyjnego i założenia teczki kandydata na tajnego współpracownika do werbunku nigdy nie doszło.

Fot.8: Oficjalne logo niemieckiej służby wywiadowczej (BND), (źródło: wikipedia)

W latach 70-tych centrala wywiadu PRL odnotowała jeszcze drobne relacje Madejczyka z Witoldem Szwabowiczem, byłym sekretarzem zarządu głównego ZPU, który mieszkał w Velbert. „Lakar” miał korzystać z jego pomocy w przesyłaniu lekarstw do Polski. I rzeczywiście Szwabowicz zajmował się taką działalnością. Otwarte zatem pozostaje pytanie czy traktował kontakty ze Szwabowiczem jako pewną możliwość dla wywiadu PRL czy może wynikały one jedynie z relacji koleżeńskich? Nie ulega wątpliwości, że ciężar działalności wywiadowczej Madejczyk kładł na rozpracowywanie środowisk kościoła katolickiego w Watykanie. Być może na tej podstawie wyrosło zainteresowanie W. Szwabowiczem, który prowadząc działalność społeczną na terenie RFN utrzymywał bliskie kontakty z Katolickiem Uniwersytetem Lubelskim?

Andrzej Madejczyk przez cały czas mieszkał w Kolonii, gdzie pracował w filii Deutsche Banku, natomiast Marcol bywał często w osiedlu Dortmund-Eving i nakłaniał jego mieszkańców co różnego rodzaju przedsięwzięć. Andrzej Madejczyk zmarł w 1994 r. w Kolonii, natomiast D. Marcol zmarł w niejasnych okolicznościach (prawdopodobnie popełnił samobójstwo) jeszcze w 1985 r. Właściwie od momentu zakończenia secesji w ZPU Andrzej Madejczyk nie interesował się działaczami ZPU z drobnym wyjątkiem o którym powyżej.

Do stworzenia tego wpisu korzystałem z:

  • zasobu archiwalnego Instytutu Pamięci Narodowej,
  • zasobu archiwalnego Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. W. Sikorskiego w Londynie,
  • zasobu Pracowni Badań nad Polską Emigracją w Niemczech po 1945 r. w Instytucie Historycznym UWr.,
  • artykułu pt. „Spowiedź Ojca Hejmo„, Focus Historia z dnia 04.07.2008 r. (link),
  • zbiorów własnych,
  • rozmowy z dr. Witoldem Bagieński w Polskim Radiu 24 (link),
  • W. Bułhak, P. Pleskot, Szpiedzy PRL-u, Kraków 2014,
  • W. Bułhak, Wywiad, Watykan, Ostpolitik. Studium z badań nad wywiadem typu sowieckiego na przykładzie operacji Departamentu I MSW PRL na tzw. kierunku watykańskim w latach 1962-1978, Warszawa 2017 [maszynopis publikacji w druku udostępniony autorowi przez W. Bułhaka],
  • W. Bułhak, Pion „N” wywiadu cywilnego PRL. Ewolucja struktur, uwarunkowania organizacyjno-prawne i przykłady operacji tzw. wywiadu nielegalnego w strukturach Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Studia nad wywiadem i kontrwywiadem Polski w XX wieku, Szczecin 2012, s. 607-682 (link),
  • A. Grajewski, P. Machcewicz, J. Żaryn, Raport. Sprawa o. Konrada Hejmo. Działania Służby Bezpieczeństwa przeciwko kościołowi katolickiemu w latach 1975-1988 (link),
  • P. Pożaroszczyk, Federalny Urząd Ochrony Konstytucji – zadania i charakterystyka zwalczanych zagrożeń,  „Przegląd Bezpieczeństwa Wewnętrznego”, s. 161-169 (link)
  • Ł.Wolak, Działacze Zjednoczenia Polskich Uchodźców w RFN w materiałach organów bezpieczeństwa PRL w latach 1945-1985 – uzupełnienie, ss.112 [Maszynopis artykułu w druku],
  • strona internetowa Bundesnachrichtendienst (BND)
  • strona internetowa Bundesamt für Verfassungsschutz (BfV)

© łukasz wolak

ZapiszZapisz

Andrzej Madejczyk ps. „Madera”, „Karol”, „Lakar” w ZPU?
Tagged on:                                                                                                                                                                             

3 thoughts on “Andrzej Madejczyk ps. „Madera”, „Karol”, „Lakar” w ZPU?

  • 5 grudnia 2017 at 11:10
    Permalink

    Dopiero znalazłem Pańskiego bloga. Dużo ciekawych informacji.Będę częstym czytelnikiem.

    Reply
  • 1 stycznia 2018 at 16:20
    Permalink

    Madejczyk nie siedział z Kochem w Barczewie. Siedzieli w Warszawie na Rakowieckiej.

    Reply

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: