„Wolność” w Tempelhof

Wypadkową funkcjonowania krajów bloku wschodniego były ucieczki zwłaszcza te na lotnisko Tempelhof. Przez całe powojenne lata aż do upadku żelaznej kurtny towarzyszyły one również obywatelom PRL. Dotąd publicyści przy różnych okazajach podejmowali wspomniany problem skupiając się przede wszystkim na najbardziej spektakularnych i dramatycznych historiach. Przy tej okazji warto sięgnąć do artykułów w: Porta-Polonica: „LOT na Tempelhofie”, Dziennika Zachodniego: „Przystanek Tempelhof: To oni porwali samolot w 1981 roku” i wielu innych dostępnych w sieci. Całość uzupełnia zbiór tradycyjnych publikacji na łamach których autorzy rekonstruowali na wielu przypadkach powyższy problem. Muszę dodać, że na potrzeby tego wpisu nie wykonywałem kwerendy archiwalnej w Berlinie, gdzie jak wskazuje Adam Gusowski znajdują się materiały szesnastu spraw związanych z uprowadzeniem samolotów w tym linii lotniczych LOT przede wszystkim tych, które lądowały na Tempelhof.

Liberalizacja

Sposobów na ucieczki było dużo. Wykorzystywano każdą możliwą drogę: wodną, lądową i powietrzną. Można rówież wskazać, że ucieczki dotyczyły niemal wszystkich przedstawicieli życia społecznego PRL. W okresie powojennym uciekali dygnitarze partyjni, funkcjonariusze, dyplomaci, politycy, reżyserzy, lekarze, nauczyciele, akademicy, dziennikarze, zwykli obywatele. Nakładała się również na ten problem polityka paszportowa a właściwe brak swobody podróżowania za granicę. Na decyzję o ucieczce wpływała również trudna sytuacja życiowa, prześladowania przez organy bezpieczeństwa, zaangażowanie w działalność opozycyjną i represje stanu wojennego. W latach 70-tych i 80-tych mimo pewnej liberalizacji polityki wyjazdowej obywatele PRL (za wyjątkiem stanu wojennego) nadal decydowali się na ucieczki. Wystarczyło z powodzeniem wyjechać na wycieczkę lub delegację i odmówić powrotu. W kolejnych latach zwłaszcza po wprowadzeniu stanu wojennego zamknięcie granic mocno skomplikowało sytuację. Mimo różnych przeszkód i represji exodus trwał niezmiennie do końca PRL.

Fot.1: Uprowadzony samolot LOT po wylądowaniu na lotnisku Tempelhof, 22.11.1982 r. (źródło: Porta-Polonica).

Uprowadzenie

W materiałach które otrzymałem w 2017 r. będących spuścizną archiwalną Romana Piórkowskiego (1948-2007) zachowała się dokumentacja związana z historią ucieczki, która wydarzyła się w dniu 30 kwietnia 1982 r. 36 lat temu grupa ośmiu obywateli PRL uprowadziła samolot LOT-u AN 24B relacji Wrocław-Warszawa. Nie będę w tym miejscu przytaczał całej historii wspomnę jedynie, że spośród 54 osób które znajdowały się na pokładzie 36 osób było wtajemniczonych w plan uprowadzenia maszyny. Na pokładzie znajdowały się także rodziny sprawców, które weszły na pokład samolotu, w celu zmylenia Służby Bezpieczeństwa, podczas międzylądowania w Łodzi. Samolot pilotowali kpt. Edward Bergier (I pilot) i kpt. Edward Dziuba (II pilot). Jedną ze stewardess była Elżbieta Ponomarow a oficerem bezpieczeństwa był funkcjonariusz Milicji Obywatelskiej (MO) Wojciech Mrówczyński.

W dniu 30 kwietnia 1982 r. uprowadzony samolot mimo perturbacji wylądował na płycie wojskowego lotniska Tempelhof w amerykańskiej części Berlina Zachodniego. Wydarzenia o których wspominam zostały zekranizowane przez Krzysztofa Magowskiego w 2005 r.  w dokumencie pt. „Antek puka do raju„. W drugiej części tego dokumentu który załączam poniżej wypowiadają się bezpośredni świadkowie wydarzeń w tym dwoje sprawców: Jerzy Żelichowski i Zbigniew Michalczyk. Historia którą chciałem poruszyć w tym wpisie – nie ujęta w dokumecie Magowskiego – wydarzyła się po aresztowaniu sprawców uprowadzenia.

Z dokumentów jakie przetrwały do dnia dzisiejszego wynika, że w sprawę uprowadzenia zaangażowali się Roman Piórkowski i Leszek Wasiak z przedstawicielstwa Ruchu Społeczno-Politycznego „POMOST” w Berlinie Zachodnim. Niestety trudno jest dzisiaj wskazać dokładny moment tego zainteresowania. Można zaryzykować, że Piórkowski zaangażował się w tą sprawę późnym latem lub wczesną jesienią 1982 r. Leszek Wasiak uczynił to nieco wcześniej być może jeszcze w czerwcu tego samego roku. Należy dodać, że po wylądowaniu na lotnisku Tempelhof sprawcy zostali aresztowani i przekazani zachodnioberlińskiemu wymiarowi sprawiedliwości. W związku z tym dochodzenie wraz z procesem i aktem oskarżenia przygotowała administracja niemiecka a nie jak sądzili sąd doraźny w Tempelhof. Sprawcy zostali osadzeni w więzieniu przy Alt Moabit a rodziny wraz z dziećmi trafiły do „heimu” – Schöneberger Hof przy ul. Grunewaldstrasse 33 na terenie Berlina Zachodniego. Reszta pasażerów w dniu 01 maja 1982 r. powróciła do PRL.

Fot.2: Widok na więzienie Moabit (źródło: google.pl)

Od czerwca do października 1982 r. trwało dochodzenie w sprawie uprowadzenia samolotu który wylądował na Tempelhof. Jego najmłodszy uczestnik Krzysztof Burski decyzją sądu dla nieletnich otrzymał wyrok 2,5 roku roku więzienia. Pozostali oczekiwali w więzieniu na ostatnie posiedzenie sądu. Wówczas miał zapaść wyrok. Wraz z zaangażowaniem działaczy POMOST-u R. Piórkowski i L. Wasiak otrzymywali od sprawców rożne informacje z których wynikało, że w ich sprawie popełniono cały szereg błędów. Dodatkowo do działaczy napływały niepokojące informacje od rodzin, które przebywały w „heimie”. W związku z tym Piórkowski i Wasiak zdecydowali się w imieniu POMOST-u na zorganizowanie szerokiej kampanii informacyjnej, która miała zwrócić uwagę polskiej społeczności i władzom Berlina Zachodniego na warunki socjalno-bytowe w „heimie” i sprawę „porywaczy” feralnego lotu na Tempelhof.

Głodówka

W międzyczasie rodziny uwięzionych wraz z mieszkańcami zdecydowały się na protest głodowy w „heimie” przy ul. Grunewaldstrasse 33, który miał miejsce w dniach 05-14 paźdźiernika 1982 r. Na decyzję o jego zorganizowaniu wpłynęła przede wszystkim sytuacja aprowizacyjna mieszkańców oraz system rozdziału żywności. Nie bez znaczenia w tym proteście pozostawała sprawa wynagrodzenia jakie właściciel „heimu” otrzymywał od władz miasta za udostępnienie hotelu uchodźców zza żelaznej kurtyny oraz na aprowizację jego mieszkańców. Żony, które podjęły głodówkę manifestowały również przeciwko polityce zachodnioberlińskiej administarcji wobec sprawców uprowadzenia. Wskazywały, że uwiezieni mężowie nie byli porywaczami a obywatelami PRL uciekającymi przed opresyjnym systemem komunistyczym.

To na co warto zwrócić uwagę to fakt, że protest głodowy mimo dramatycznego przebiegu (brały w nim udział kobiety w ciąży) przyniósł protestującym wymierne korzyści. W oczywisty sposób sukces kampanii informacyjnej w jaką zaangażował się R. Piórkowski i L. Waisak wspólnie z centralą POMOST-u przyniósł oczekiwany rezultat. Za sprawą petycji i postulatów wysyłanych do władz Berlina Zachodniego strajkujących odwiedzili: przedstawiciel FDP dr Jürgen Erwin Dittberner, dr Harald Wruck z Zentralverband Mittel-und Ostdeutscher, Wendelin Gabrysch – dziennikarz Berliner Morgenpost, [Dilmar Stattet] z parlamentarnej frakcji SPD oraz małżeństwo polityków z CDU (nie udało mi się ustalić nazwisk). Pomimo wizyt przedstawicieli prasy i administarcji protestujący nie tracili zimnej krwi i wysyłali kolejne postulaty do senatora Fiuka. Jeszcze w trakcie protestu sprawą zainteresowała się prasa polonijna i zachodnioniemiecka. Wiadomości o proteście docierały również do Chicago, gdzie centrala POMOST-u nadała audycję skierowną do polskiej społeczności z prośbą o wsparcie i pomoc. Informacje drukowała również zachodnioberlińska prasa na łamach Tagesspiegel, Tageszeitung oraz Berliner Morgenpost. Przedstawiciele berlińskiego POMOST-u zaangażowali się również kolportaż ulotek przy U-Fehrbelliner Platz. Wszystko wyglądało na sprawnie przeprowadzoną akcję, której celem była poprawa losu mieszkańców „heimu” oraz sprawców uprowadzenia.

Fot.3: Artykuł z Berliner Morgenpost, 30.10.1982 r. (źródło: zbiory własne).

Ostatnie postulaty z 12 października 1982 r. do senatora Fiuka oraz Clausa Wischnera (1935-2013) – dyrektora departamentu spraw socjalnych w Berlinie Zachodnim, przyniosły nieoczekiwany przełom w proteście. Następnego dnia głodujący otrzymali zapewnienie wdrożenia zgłaszanych postulatów a w dniu 15 października 1982 r. władze Berlina Zachodniego wydały w tej sprawie oświadczenie dla prasy. Protest zakończył się sukcesem. Dodatkowym sukcesem akcji okazała się solidarność społeczna mieszkańców Berlina Zachodniego. Do głodujących dary w postaci żywność i ubrań dostarczyli m.in.: E. Krauter, uchodźcy ze Sri Lanki, Ria Zimmermann, Polacy z Xantenstrasse 4, Zentralverband Mittel-und Ostdeutschen, Fischer z CDU, zachodnioniemiecki Caritas oraz liczni mieszkańcy Berlina Zachodniego. Na szczególną uwagę zasługuje postawa Karin Bredlow, która poprosiła koleżankę mężą o napisanie listu w języku polskim do Stanisławy Żelichowskiej – rzecznika głodujacych.

„Nazywam się Karin Bredlow, jestem mężatką i mam 2 dzieci. Mieszkam w pobliżu Tegel i myślę, że mogłabym się z Panią spotkać przed więzieniem jeżeli panie będą odwiedzać swoim mężów. Pani ma mało pieniędzy a ja mam sporo w dobrym stanie rzeczy, które mogłabym Pani sprezentować. Również rozmawiałam z moimi przyjaciółmi, [którzy – przyp. autora] też pragną paniom służyć pomocą” – pisała K. Bredlow.

Na wspomniany list Stanisława Żelichowska odpisła: „Das prüft daß die Deutschen mänschlische Probleme vestehen und die anderen behilflich sind die sich in schwehre Lage befinden” (tł. własne: Dowodzi to, że Niemcy rozumieją drobne problemy i pomagają tym, którzy znajdują się w trudnej sytuacji). Pełna serdeczności wymiana korespondencji była wyrazem zrozumienia trudnej sytuacji w jakiej znaleźli się polscy uchodźcy i ich rodziny. Niestety wśród listów jakie otrzymali głodujący znalazł się także jeden od Gerdy Müller, który był przykładem odmiennej postawy mieszkanki miasta. Dała ona wyraz nie tylko braku zrozumienia sytuacji głodujacych polskich uchodźców ale przede wszystkim żywych resentymentów w relacjach społecznych wskazując Stanisławie Żelichowskiej: „W roku 1945 przeklęta banda nam wszystko odebrała, domy, sklepy, mieszkania, bez wszystkiego musieliśmy opuszczać mieszkania, nasi rodzice, bracia, siostry, znajomi, zostali zamordowani przez was w obozach pracy jak Mysłowice, Jaworzno, itd. (…) Gdy wreszcie moja ucieczka z polski się udała, przysięgłam sobie pomścić moich ukochanych rodziców, każdego polaka w naszej ukochanej Niemieckiej ojczyźnie chciałam zabić (…) Dzisiaj wy przeklęte jasne cholery, złodzieje, mordercy za nasze pieniądze żyjecie”. Niestety nie zachowała się odpowiedź S. Żelichowskiej. Jest również prawdopodobne, że takiej wogólne nie było a list pozostał w archiwum jako przykład negatywnej postawy jednej z mieszkanek Berlina Zachodniego.

Fot. 4: Artykuł z Berliner Morgenpost, 03.10.1982 r. (źródło: zbiory własne).

Sukses protestu oraz realizacja przez władze Berlina Zachodniego postulatów głodujących w żaden sosób nie przyniosły pozytywnego rozstrzygnięcia w sprawie oskarżonych o terroryzm powietrzny. W tej sprawie władze  miasta milczały! O tym, że nie przyniósł on oczekiwanej zmiany świadczą wyroki jakie zapadły chwilę później w dniu 28 października 1982 r. Sąd skazał Jerzego Żelichowskiego i Lecha Romańskiego na 4 lata więzienia, Jerzego Owczarka, Mariana Pietrzyka, Jana Tadeusza Piotrowskiego i Tadeusza Szajera na 3,5 roku więzienia a Zbigniewa Michalczyka na 3 lata pozbawienia wolności. Jak wspomniano Krzysztof Burski swój wyrok usłyszał kilka miesięcy wcześniej. Był to najgorszy z możliwych scenariuszy jaki kończył dramatyczną ucieczkę obywateli PRL na zachód.

Rewizja

Pewną nadzieję na poprawę losu widzieli R. Piórkowski i L. Wasiak, którzy zasugerowali skazanym rewizję wyroku. W trakcie przygotowań do procedury okazało się, że przeoczono termin jej wniesienia. Obowiązywał bowiem termin 7-dniowy a nie jak przypuszczano 30-dniowy. W wyniku tej pomyłki nie udało się skutecznie wnieść rewizji. Dotąd nieznane są przyczyny tej pomyłki. Po wyroku zmieniła się również sytuacja skazanych, którzy zostali przeniesieni do różnych więzień i rozdzieleni do różnych cel. Część z nich przebywała w więzieniu Tegel a inni w Moabit. Skutecznie uniemożliwiano im komunikowanie się ale zachowano prawo do zgłaszania widzeń. Z tej formy kontaktu korzystali Piórkowski i Wasiak. Ponieważ wizyty odbywał się co dwa tygodnie przedstawiciele POMOST-u wykorzystywali również korespondencję do której załączali nie tylko broszury i ulotki ale również otrzymali informacje zwrotne o toku procesu i o ewentualnych błędach proceduralnych.

Fot.5: Artykuł z prasy PRL, 1982 r. (źródło: zbiory własne)

Ponieważ z relacji skazanych wynikało, że doszło do wielu naruszeń Piórkowski wystosował do całej grupy 8 pytań za pomocą których próbował zorientować się o jakich błędach wspominali skazani. W załączonej do korespondencji ulotce pytał: 1. Czy, kiedy i w jaki sposób Twój prawnik (podaj jego nazwisko) powiadomił Cię o terminie wniesienia rewizji?; 2. Czy Twój prawnik przeprowadził z Tobą rzetelną rozmowę naświetlającą tok procesu oraz jego wysiłki – jako Twojego rzecznika i obrońcy – abyś mógł rozważyć, czy wnieść rewizję?; 3. Czy po ogłoszeniu wyroku Twój prawnik miał zastrzeżenia co do samych podstaw, na których oparło się oskarżenie (proces kryminalny)?; 4. Czy widzisz mankamenty, uchybienia lub sprawy istotne, a nie wzięte w ogóle lub należycie w procesie pod uwagę? (tak-nie, lub krótka odpowiedź)?; 5. Czy masz zastrzeżenia do ogólnej linii oskarżenia i obrony? Jeśli tak, to dlaczego?; 6. Jakie wewnętrzne, duchowe odczucia towarzyszyło Tobie w czasie procesu i ogłaszania wyroków?; 7. Czy zaraz po wylądowaniu otrzymałeś poradę prawną?; 8. Jakiej porady i informacji udzielili Tobie Amerykanie?

Odpowiedzi nadesłali tylko dwaj skazani: Lech Romański i Jerzy Żelichowski. Pozostali najpewniej udzielili odpowiedzi podczas widzeń w więzieniu. Z czasem część z nich zaczęła wątpić w powodzenie procesu rewizyjnego i  wyraźnie zdystansowała się do podjęcia dalszych procedur. Niestety nie wiadomo dlaczego nie zdecydowali się na ten krok. Ten wątek nadal pozostaje zagadką. Ciekawym elementem związanym z obrotem spraw były anonimy które otrzymywali skazani. Z ich pomocą tajemniczy nadawca/y informował/li o bulwersujących sprawach obyczajowych w które zamieszanni byli R. Piórkowski i L. Wasiak. Z perspektywy czasu – zakładając autentyczność tej informacji – wydaje się, że ich autor chciał zniechęcić skazanych do działaczy POMOST-u. Niestety także w tym przypadku nie wiadomo czemu i komu takie działanie miało służyć?

W międzyczasie w styczniu 1983 r. do przedstawiciela POMOST-u zwrócił się Leszek Dygas, który odbywał najwyższą znaną karę 5,5 roku więzienia za porwanie samolotu LOT AN-24/762 w dniu 22 sierpnia 1981 r. Kontakt do przedstawicieli POMOST-u otrzymał w więzieniu od Zbigniewa Michalczyka (jednego ze sprawców uprowadzenia) i zwracał się korespondencyjnie do nich z prośbą w jego sprawie o zaangażowanie i pomoc. W korespondencji z działaczami POMOST-u wskazywał na liczne problemy jakie towarzyszyły mu podczas  składania wniosków o złagodznie wymiaru kary oraz ułaskawienie. Wszystkie w różnych odstępach czasu były automatycznie odrzucane przez władze Berlina Zachodniego. Z jego listów wynika, że również borykał się z problemami które towarzyszyły innym sprawcom porwań. Dostrzegał także rozbieżności w wymiarze orzeczonej kary za ten sam czyn dla obywateli NRD i PRL. Niestey z materiału źródłowego nie można jednocznacznie stwierdzić czy Piórkowski lub Wasiak włączyli się w pomoc Dygasowi. Z całą pewnością można dodać, że starali się wysondować jego sytuację i historię o czym wspominali w korespondencji. Czy ostatecznie zaangażowali się pozostaje zagadką.

W kwietniu 1983 r. do działaczy POMOST-u w Berlinie Zachodnim nadeszła opinia prawnika Herberta Gallusa poprzedzona szczegółówą analizą akt sprawy. Wynikało z niej, że zachodnioberlińska prokuratura jak również sąd działały zgodnie z procedurami. Podnoszone przez skazanych wątki o braku informacji w toku procesu o terminach i prawach oskarżonych nie zostały potwierdzone. Adwokat wskazywał  równocześnie na małe szanse podjęcia procesu rewizyjnego chyba, że zaistaniały przypadki: fałszerstwa dokumentu przeciwko skazanemu; niedbalstwa; złamania prawa; gdy wyrok karny został uchylony przez inny wyrok; gdy istniały inne dowody albo fakty pozwalające na uniewinnienie i obniżenie kary poprzez zastosowanie łagodnego środka prawnego. Podkreślił również, że nie złożenie wniosku o rewizję w terminie oznaczało zrzeczenie się tego środka prawnego. Inny adwokat który rozpatrywał sprawę z wniosku Lecha Romańskiego wskazał również brak przesłanek do wszczęcia procedury przed sądem. Cała sprawa rewizji okazała się więc skomplikowana i trudna do zrealizowania.

Ucieczka na „wyspę” zachodniego świata zakończyła się w tym przypadku dramatycznymi wydarzeniami. Wolność o jakiej marzyli sprawcy została okupiona więzieniem i ciężką próbą dla rodzin. Należy dodać, że sądy zachodnioberlińskie dość surowo karały wszelkie akty uprowadzeń samolotów szczególnie w latach 80-tych. Świadczą o tym liczne orzeczenia w tych sprawach:

  1. 19.10.1969 r. – lądowanie na lotnisku Tegel obywateli NRD (sąd francuski skazał sprawców na 2 lata więzienia)
  2. 30.08.1978 r. – lądowanie na Tempelhof obywateli NRD (amerykański sąd wojskowy skazał sprawców na 9 miesięcy więzienia)
  3. 04.12.1980 r. – Lądowanie na Tempelhof obywatela PRL (wyrok 4 lata więzienia)
  4. 21.07.1981 r. – lądowanie na Tempelhof obywatela PRL (brak danych)
  5. 22.08.1981 r. – lądowanie na Tempelhof samolotu uprowadzonego przez Leszka Dygasa (wyrok 5,5 roku więzienia)
  6. 18.09.1981 r. – lądowanie na Tempelhof samolotu z 12 obywatelami PRL (wyrok do 4 lat więzienia)
  7. 30.04.1982 r. – lądowanie na Tempelhof samolotu uprowadzonego przez 8 sprawców (wyrok do 4 lat więzienia)
  8. 22.11.1982 r. – lądowanie na Tempelhof samolotu z obywatelami PRL (oczekiwał na proces).
Fot.8: Widok na więzienie Tegel, (źródło: zbiory własne).

Więzienie w „raju”

Sprawcy uprowadzenia z 30 kwietnia 1982 r. przez cały okres trwania procesu i bezpośrednio po jego zakończeniu podnosili zarzuty wobec administracji amerykańskiej wskazując, że niezgodnie z procedurami dokonała ich przekazania stronie zachodnioniemieckiej. Z chwilą lądowania wszyscy mieli nadzieję, że Amerykanie zrozumieją w jakim położeniu znaleźli się sprawyc oraz ich rodziny. Niestety nic takiego nie nastąpiło. Byli przekonani, że administracja amerykańska pozbyła się problemu. Ponadto zwracali uwagę, że obywatele PRL otrzymywali dwa razy większe wyroki niż obywatele NRD, wskazywali na chaotycznośc procesu i naciski na sędziów, brak należytej obrony ze strony adwokatów a przede wszystkim niewłaściwą kwalifikację karną. Nie poczuwali się również do roli terrorystów i uzasadniali przed sądem, że są uchodźcami politycznymi.

Ponadto na ich korzyść przemawiał również fakt, że nie wnieśli na pokład samolotu żadnej broni ani niebezpiecznych narzędzi. Jerzy Żelichowski nie uciekał z PRL w wyniku stanu wojennego a przede wszystkim w związku z represjami jakie zastosowała wobec niego Służba Bezpieczeństwa. Należy również zwróić uwagę, że J. Żelichowski przed 30 kwietnia 1982 r. próbował swojej pierwszej ucieczki. W dniu 27 września 1981 r. wraz z żoną chciał przepłynąć łódką z silnikiem motorowym Morze Bałtyckie najprawdopodobniej na Bornholm. Niestety obydwoje zostali zatrzymani na plaży w Grzybowie przez patrol Wojsk Ochrony Pogranicza (WOP). W konsekwencji tych wydarzeń Prokuratura Rejonowa zarządziła dla niego dozór MO. Niestety mimo wspomnianych faktów i licznych tłumaczeń zachodnioberliński sąd nie dał wiary Żelichowskiemu ani pozostałym sprawcom uprowadzenia i orzekł wyroki skazujące.

Traumatyczne przerzycia tej grupy i rodzin na wiele lat zaważyły na ich dalszym życiu. Paradoksalnie wolność jaką epatował w tamtym czasie zachód okazała się dla bohaterów ucieczki zwodnicza a działalnia administracji pozbawione empatii. Skazani powtarzali podczas procesu i po jego zakończeniu, że gdyby wiedzieli wcześniej o cenie jaką będą musieli zapłacić za wolność nigdy nie zdecydowaliby się na taki krok.

Przy tworzeniu tego wpisu korzystalem:

  • ze spuścizny archiwalnej Romana Piórkowskiego (zbiory własne).
  • Dokument o ucieczkach Polaków na Zachód, [konto: The Ecki, Youtube] (wł. tytuł dokument pt. „Antek puka do raju” w reżyserii Krzysztofa Magowskiego): https://www.youtube.com/watch?v=pjLGBcBpY38&t=0s&index=2&list=LLeMmN3ZY_iKu6cfx8ETzr9w
  • Bortlik-Dźwierzyńska B., Niedurny M., Uciekinierzy z PRL, Katowice-Warszawa 2009.
  • Gusowski A., Lot na Tempelhofie, „Porta-Polonica”: https://www.porta-polonica.de/pl/Atlas-miejsc-pamięci/lot-na-tempelhofie 
  • Górski J., Tymochowicz D., Polska emigracja i Polonia w Republice Federalnej Niemiec i Berlinie Zachodnim. Informator o organizacjach, ugrupowaniach, ośrodkach kulturalno-oświatowych, religijnych i wydawnictwach w latach 1981-1989, Warszawa 1990.
  • Kamiński Ł., Polacy w Berlinie, „Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej” nr 3 (marzec) 2002, s.48-50.
  • Znamierowski A., Ruch Społeczno-Polityczny POMOST: https://swkatowice.forumoteka.pl/temat,3237,ruch-spoleczno-polityczny-pomost.html?p=7672
  • Molenda J., Ucieczki z PRL, Warszawa 2015.
  • Pick D., Ludzie „Solidarności” w Republice Federalnej Niemiec w latach 1980–1989 [w:] Za naszą i waszą „Solidarność”, Inicjatywy solidarnościowe z udziałem Polonii podejmowane na świecie (1980-1989). Państwa europejskie, pod red. P. Pleskota, Warszawa 2018, s.316-366.
  • Stola D., Kraj bez wyjścia. Migracje z Polski 1949-1989, Warszawa 2010.
  • Wolak Ł., Leksykon działaczy Zjednoczenia Polskich Uchodźców w Republice Federalnej Niemiec (1951-1993), Wrocław 2018 r., s.224-225.
  • Wygnańcze szlaki. Relacje uchodźców i emigrantów z Polski do Niemiec, oprac. A. Dyrko, Warszawa 2007.
  • Zapomniana historia PRL-Uprowadzenie samolotu PLL LOT-762https://joemonster.org/art/34634.

© łukasz wolak

„Wolność” w Tempelhof
Tagged on:                                                                                                                                                                                     

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: