Andrzej Czechowicz i RWE

Ten wpis powstaje właściwie w dość przypadkowych okolicznościach a na jego powstanie wpłynęło kilka czynników. W okresie przedświątecznym zakończyłem lekturę najnowszej publikacji prof. prof. Machcewicza i Habielskiego poświęconej Radiu Wolna Europa. Wspomniana praca była dla mnie o tyle ciekawa, że to pierwsza – jeżeli dobrze pamiętam – edycja źródłowa materiałów, które przed laty zostały przekazane przez Jana Nowaka-Jeziorańskiego do Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu. W obszernym wstępie autorzy poświęcili swoją uwagę działalności RWE oraz determinantom jakie wpłynęły na jej funkcjonownie. Wiele odniesień w obszernym wstępie dotyczyło Jana Nowaka-Jeziorańskiego, który kierował polską sekcją przez ponad 25 lat co w tym przypadku nie powinno dziwić. Myślę, że niebawem czytelnicy będą mogli zapoznać się z moją recenzją tej pracy na łamach miesięcznika „Nowe Książki”.

Fot. 1: Okładka nr 1 (zbiory własne)

Warto przypomnieć w tym miejscu, że prof. Machcewicz przed laty opublikował zasadniczą i ciekawą publikację pt. „Monachijska Menażeria. Walka z Radiem Wolna Europa, Warszawa 2007”, która poświęconą została inwigilacji RWE przez aparat bezpieczeństwa PRL. Dwa lata wcześniej powstał artykuł o podobnej tematyce pt. „Walka z Radiem Wolna Europa (1950-1975)”, który ukazał się w tomie pt. „Aparat bezpieczeństwa wobec emigracji i Polonii” pod redakcja prof. Ryszrada Terleckiego. Jego treść była zasadniczym fundamentem do opublikowania samodzielnej publikacji. Od tamtego czasu na polskim rynku wydawniczym ukazało się wiele różnych opracowań w tym publicystycznych, które były poświęcone Radiu Wolna Europa oraz wydarzeniom związanym z działalnościa Andrzeja Czechowicza. Wypada w tym miejscu dodać, że cztery lata temy ukazał się słownik radiowców RWE autorstwa Lechosława Gawlikowskiego, który znacząco uzupełnił naszą wiedzę o pracownikach monachijskiego radia. Można w tym miejscu dodać, że publikacje związane z RWE pojawiają się co jakiś przy różnego rodzaju okazjach i rocznicach wnosząc za każdym razem garść nowych lub mało znanych informacji. W dużej jednak mierze publicystyka nie wnosi zasadniczo niczego nowego do wspomnianego tematu a jedynie kolejny raz przybliża nam znane wydarzenia.

Bezpośrednią przyczyną, która spowodowała powstanie niniejszego wpisu była lektura wydanych w 2018 r. wspomnień Andrzeja Czechowicza pt. „Straceniec. Czyli przypadki urodzonego w niewłaściwym czasie, Warszawa 2018, t.1”. Muszę przyznać, że w wyniku koincydencji zdarzeń sięgnąłem do tych wspomnień  bezpośrednio po lekturze wspomnianej wyżej publikacji prof. prof. Habielskiego i Machcewicza. Wiele sobie obiecywałem po ich lekturze zwłaszcza, że podczas wstępnego wertowania publikacji natykałem się na nazwiska osób związanych z monachijskimi strukturami Zjednoczenia Polskich Uchodźców (ZPU). Nie ukrywam, że to był kolejny element, który zachęcił mnie do zgłębiania treści tej pracy.

Fot.2: Okładka nr 2 (zbiory własne)

Szczerze nie zawiodłem się. Pierwszy tom obejmuje zatem w 1/5 informacje o rodzinie i rodzicach a w swojej zasadniczej cześci 4/5 okres związany z emigracją a następnie z pobytem w Anglii i RFN. Z chwilą kiedy powstaje ten wpis na rynku wydawniczym jest dostępny drugi tom wspomnień a więc czytelnik dysponuje możliwością kontynuowania lektury i śledzenia dalszych losów autora. W omawianym tomie autor zastosował chronologiczny stelaż, który porządkuje wydarzenia jakie występowały w jego życiu. Niestety to wszystko kończy się niespodziewanie przedwcześnie i na ponad rok przed ewakuacją z Monachium do Warszawy.

To co osobiście mnie uderzyło w tej pracy to jasna i kategoryczna autodezauwacja własnej publikacji pt. „Siedem trudnych lat”, która była pokłosiem powrotu z Monachium do PRL i działalności wywiadowczej autora w RWE. Odcina się on od tej publikacji wskazując jednocześnie nie tylko na jej propagandowy charakter ale również pokazuje, które elementy propaganda peerelowska zdecydowała się wykorzystać i wyolbrzymić. Niestety – jak wynika z lektury – doszło w niej również do pewnych przeinaczeń co wielokrotnie podkreśla autor. Zaznacza przy tym, że gdyby wiedział do jakich celów zostanie wykorzystana jego praca nie zdecydowałby się na udział w tamtej operacji. Oczywiście to deklaracja warta odnotowania ale czy w minionej rzeczywostości zwrot zapowiadany przez autora był możliwy? Dzisiaj żaden z czytelników sięgający do wspomnianego wydania „Siedmiu trudnych lat” nie ma wątpliwości, że było ono propagandowe a jego treść wymierzona nie tylko w RWE ale przede wszystkim w Jana Nowaka-Jeziorańskiego.

Fot.3: Okładka nr 3 (zbiory własne)

„Straceniec” – tak o sobie wspomina sam autor –  wraca do podwalin, które zdecydowaly o jego wyjeździe z PRL. W większości są one znane szerszemu czytelnikowi. Pewnym novum są szczegóły niektórych wypadków. To co mnie zaskoczyło a czego nie spodziewałem się po tej pracy to krótkie ogólnikowe opisy podbojów erotycznych. Autor zdecydował się – o czym wspomina na kolejnych kartach – na zrzucenie zasłony prywatności oraz na ujawnienie szczegółów ze swojego życia. Odniosłem wrażenie, że taki zabieg nie był potrzebny i w pewnym sensie zaburzył fabułę zwłaszcza w odniesieniu do pobytu w Anglii. Można dodać, że podobne opisy pojawiają się na kolejnych kartach przy różnego rodzaju wydarzeniach ale już z dużo mniejszą otwartością. Nie to jednak jest zasadniczym wątkiem tej publikacji a wspomiane opisy należy raczej traktować jako wspomnianą otwartość wobec czytelnika.

To co mnie najbardziej zainteresowało to fakt, że A. Czechowicz zdecydował się opisywać wydarzenia jakie wpłynęły na podjęcie pracy w monachijskiej rozgłośni oraz powody dla których zdecydował się podjąć współpracę z wywiadem PRL. Nie zabrakło przy tej okazji szczegółów związanych z pobytem w obozie dla uchodźców oraz pracą w kompanii pomocniczej. Pierwotnie wspomniane wątki były przedstawione przez autora w bardzo minimalnym stopniu. Tym razem czytelnik otrzymuje cały bagaż informacji związanych  tamtymi wydarzeniami. O ile początki pracy w RWE i współpracy z wywiadem PRL były mi znane o tyle „Straceniec” dodaje czytelnikowi coś więcej. Wspomina o elementach, które determinowały jego decyzje. Czytając wybrane fragmenty czytelnik może odnieść wrażenie jakby sięgał po studium autopsychologiczne w którym autor nie ukrywa wewnętrznych dylematów i rozważa „za i przeciw”. Pewnym jest – co autor sam podkreślił – że chciał jednocześnie pracować w RWE i wywiadzie PRL oraz wracać do kraju. I jedno i drugie było dla niego kuszącą szansą. Celowo nie wspominam o momencie w którym rozpoczął się proces werbowania do współpracy z wywiadem PRL, ponieważ był on wielokrotnie podejmowany i powielany zarówno przez badazy jak również publicystów. Jedno jest pewne, że cały proces werbunku – zgodny ze sztuką wywiadowczą – odbył się wielostopniowo i nie nastąpił podczas pierwszego kontaktu  z oficerem wywiadu PRL w Polskiej Misji Wojskowej. Należy więc dodać, że „Straceniec” podjął pracę w RWE nie jako współpracownik wywiadu PRL ale jako osoba, która znalazła się w zainteresowaniu wywiadu PRL i na tym etapie jeszcze z nim nie współpracowała. Ten moment nastąpił dopiero później ale nie jak wskazywał Jan Nowak-Jeziorański w 1969 r.

Fot. 4: Okładka nr 4 (zbiory własne)

Dla osób które po raz pierwszy sięgają po omawiane wspomnienia tego autora ciekawym elementem będą opisy kuchni wywiadowczej. A. Czechowicz sięga do nich bardzo często zwłaszcza w odniesieniu do CIA i wywiadu PRL w okresie swojej pracy w rozgłośni. Czynią one z książki dość ciekawą lekturę zwłaszcza na kanwie wojny psychologicznej pomiędzy wschodem i zachodem. Interesujące są również opisy wzajemnych relacji i zależności pomiędzy współpracownikami zespołu polskiej sekcji RWE. Wskazuje on przy tym jedynie na podejrzenia o współpracę byłych koleżanek i kolegów z różnymi instytucjami wywiadowczymi w tym również z wywiadem PRL. Szczególne miejsce w jego wspomnieniach zajmują dwie osoby: Kazimierz Zamorski i Stanisław Mikiciuk. Pierwszy ze względu na spośób zarządzania zespołem Biura Studiów i Analiz a drugi ze względu na niejasne relacje z administracją USA oraz wrodzoną przenikliwość, której cały czas się obawiał. Nie oznacza to, że miejsce im poświęcone wypełnione jest tylko papką propagandową. Wręcz przeciwnie. Mogę wskazać, że wogóle taka nie występuje a opisy wspomnianych radiowców zwłaszcza Mikiciuka zgadzają się z tym do czego doszedłem sam badając dzieje ZPU. Ich opis bywa nie raz dość rzeczową krytyką jeżeli już taka występuje np. w odniesieniu do Zamorskiego. W przypadku Mikiciuka to raczej luźne przemyślenia dotyczące jego przeszłości, działalności i roli w RWE. Spora grupa fragmentów poświęcona została opisom charakterologicznym byłych koleżanek i kolegów oraz różnych przypadkowych rozmówców. To sprawia, że rysy wielu bohaterów wspomnień dostajemy niemalże na tacy.

To co mnie uderzyło to dość wyraźna polemika z ustaleniami opublikowanymi przez prof. Machcewicza przed laty oraz wspomnieniami publikowanymi przez Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Na tej płaszczyźnie czytelnik dostrzeże zasadnicze interakcje często w dość zaognionej formie. Wspominam o tym, ponieważ jak sądzę wybór języka jakiego dokonał autor nie był przypadkowy. Oczywiście to nie zarzut ani deprecjacja. Przytaczane przez autora fragmenty prac naukowych i polemika z nimi – odrzucając język – wydają się być dobrym uzupełnieniem historii związanej z inwigilacją RWE i dotychczas opublikowanymi pracami. Uważam również, że każdy ma prawo do wyjaśnienia lub sprostowania własnej historii, dlatego prezentowany głos jest moim skromnym zdaniem ważny i powinien być integralny na równi z pozostałymi pracami poświęconymi RWE.

Fot.5: Siedziba RWE przy Ogrodzie Angielskim w Monachium. Widok z lotu ptaka (źródło: NAC)

Niestety muszę w tym miejscu dodać łyżkę dziegciu. „Straceniec” jak na wspomnienia pełny wartkiej fabuły cechuje się dość sporymi „skokami w bok”. Autor uprawia przy tym dalekie wycieczki pozornie związane z wywodem na tyle obszerne, że nie raz nie dwa zajmują one kilka lub kilkanaście stron. Ten zabieg o ile ważny w zamyśle autora powoduje odejście od głównego wątku i sprawia, że wspomnienia czyta się dość trudno. Czasami nawet można zgubić wątek czego sam doświadczyłem. Odniosłem wrażenie również, że pod wpływem takich wybiegów autorowi udało się przemycić kilka współczesnych wątków politycznych co moim skromnym zdaniem nie służy tej pracy. Mogę zrozumieć, że były one celowo użyte do nakreślenia tła lub wskazania pewnych prawidłowości ale w niektórych przypadkach powstały zupełnie w oderwaniu od poruszanej tematyki.

Nie przypadkowo wspomniałem na początku wpisu o publikacji prof. prof. Machcewicza i Habielskiego. Na jej łamach wspomniani autorzy zastanawiali się nad swobodą działania dyrektora Nowaka-Jeziorańskiego od jego  amerykańskiego szefostwa. Okazało się, że budowana przez niego niezależność w podejmowaniu decyzji była tak naprawdę pod ścisłą kontrolą jego przełożonych. W jednym duchu na ten temat wypowiadają się wspomniani autorzy (Machcewicz, Habielski, Czechowicz) wskazując, że była ona jego dominująca cechą w początkowym okresie kierowania polskim zespołem. Z czasem w miarę krzepnięcia działalnosci RWE i pod wpływem wydarzeń zza „żelaznej kurtyny” swoboda Nowaka napotykała coraz większe ograniczenia i była elementem reglamentowanym mimo jego licznych protestów. W obydwu wspomnianych pracach motywem przewodnim opisywanej działalności Nowaka była jego obawa – a może obsesja – przed rosnącymi wpływami „moczarowców”. Taką wizję rzeczywistości kreował przez cały okres zarządzania polską sekcją. W wielu wypadkach kreśląc swoją wizję PRL narażał się przełożonym w USA, którzy z czasem zaczęli tracić do niego cierpliwość. Ten element przebijający się w pracach wspomnianych badaczy i A. Czechowicza łączy się w całość. Okazuje się bowiem, że w tym przypadku badacze i uczestnik minionych wydarzeń – mimo spolaryzowanego stanowiska – mówią jednym głosem.

Fot.6: Okładka nr 5 (zbiory własne)

Wydaje mi się, że wspomnienia A. Czechowicza były długo oczekiwaną publikacją. Ich autor po dzień dzisiejszy pozostaje dość specyficznym świadkiem minionych wydarzeń z jednej strony zaangażowanym jako pracownik RWE a z drugiej jako wywiadowca. W tej osobie skumulowały się dwa przeciwstawne bieguny. Pytanie jakie nasuwa się przy tej okazji to na który z nich autor położył główny nacisk…? Dotąd badacze zestawiali historię inwigilacji RWE przez pryzmat działalności A. Czechowicza i propagandy komunistycznej ze wspomnieniami współpracowników RWE. Współcześnie nadaża się okazja do pochylenia się na głosem świadka i uczestnika tamtych wydarzeń, który stara się za pomocą własnych wspomnień wyjaśnić niektóre wątpliwości związane z działalnością wywiadowczą w RWE jak również funkcjonowaniem Radia. To wszystko powoduje, że wspomnienia Czechowicza są bardzo ciekawym uzupełnieniem znanej i wielokrotnie popularyzowanej historii w której głos zabrał jej uczestnik.

Zdaje sobie jednak sprawę z tego, że we wspomnianym przypadku nie tylko trudno rekonstruuje się tą historię ale również sięga do własnych wspomnień. Jest to tym bardziej trudne gdy ton opowieści został nadany wiele lat temu i dodatkowo spolaryzowany. Inne trudności jakie pojawiają się w tym zagadnieniu – spotykam je również w odniesieniu do aktywności organizacyjnej na terenie RFN – dotyczą liderów, którzy rekonstruują dzieje własnej działalności organizacyjnej pozłacając tym samym swój udział z braku otwartej krytyki i równocześnie umniejsząją rolę innych. Po wielu latach zabieg odbrązowienia bez pomocy wielu świadków minionych wydarzeń oraz szeroko dostępnych źródeł bywa dla historyka zadaniem karkołomnym lub wręcz niemożliwym do wykonania. Z czasem – o zgrozo – taka historia jest jedynym punktem odniesienia. Czy istnieje jakieś panaceum na takie zjawisko? Myślę, że nie… Oczywiście archiwalia, wywiady i publikowane wspomnienia, oral history, ale czy to wystarczy…? W wielu wypadkach jesteśmy bezsilni i możemy opierać się jedynie na tym co udało się zachować. Przemijające pokolenia, brak zainteresowania, brak dostępu do źródeł sprawia, że wobec „walca przemijania” stoimy bezsilni. W związku z tym czasami zebranych faktów jest zbyt mało aby wypełnić badany obraz i oddać czytelnikom z satysfakcją skończone dzieło.

Przy tworzeniu tego wpisu korzystałem:

  • ze zbiorów fotograficznych Narodowego Archiwum Cyfrowego (NAC).
  • Aparat bezpieczeństwa wobec emigracji politycznej i Polonii, pod red. R. Terleckiego, Warszawa 2005.
  • Czechowicz A., Straceniec. Czyli przypadki urodzonego w niewłaściwym czasie, Warszawa 2018.
  • Czechowicz A., Siedem trudnych lat, Warszawa 1973.
  • Gawlikowski L., Pracownicy Radia Wolna Europa. Biografie zwykłe i niezwykłe, Warszawa 2015.
  • Habielski R., Machcewicz P., Rozgłośnia Polska Radia Wolna Europa w latach 1950-1975, Wrocław 2018.
  • Hajdasz J., Szczekaczka czyli Rozgłośnia Polska Radia Wolna Europa, Poznań 2006.
  • Machcewicz P., „Monachijska Menażeria”. Walka z Radiem Wolna Europa, Warszawa 2007.

© łukasz wolak

Andrzej Czechowicz i RWE
Tagged on:                                         

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: