Ostatnio zajmuje mnie sprawa infiltracji działaczy Zjednoczenia Polskich Uchodźców (ZPU) przez wywiady PRL. Pisałem o tym w ostatnich tygodniach w kilku wpisać. Jest to niezwykle ciekawe zagadnienie, ponieważ dotąd nie wiele wiadomo na temat tego zainteresowania a już najmniej czy wogóle takie istniało. Nie mniej jakiś czas temu podczas poszukiwań trafiłem na pewną notatkę, która dodała nieco więcej światła do znanej już wszystkim historii płk. Andrzeja Czechowicza, który „przebojem” wdarł się do Radia Wolna Europa i infiltrował dla wywiadu PRL środowisko monachijskiej rozgłośni. Jego relacja niczym diariusz z działalności w RWE on sam zawarł na blisko 370 stronach opowiadania. Nie trzeba nikogo przekonywać, że ów książka jest pewną subiektywną opowieścią oficera wywiadu, który pewne wątki znacznie uwypuklił, innym umniejszył a pozostałymi dowolnie żonglował. Należy przy tym zwrócić uwagę, że znaczna część opowiadania była umieszczona w rzeczywistych wydarzeniach i nie powinno dzisiaj to nikogo dziwić bowiem samo opowiadanie było elementem propagandy zaprojektowanej w centrali wywiadu PRL.
Jakiś czas temu tę historię na łamach newsweek’a opisał Andrzej Krajewski, wrocławski historyk, denuncjując legendy związane z wywiadowczą działalnością Czechowicza w RWE a szczególnie jego powrót do kraju. I w końcu ja przed laty miałem okazję podczas jednej z kwerend archiwalnych przeglądać materiały z jego teczki osobowej. W zeszłym roku niespodziewanie trafiłem na drobne materiały, w tym kontrakt A. Czechowicza z RWE, w Archiwum Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. W. Sikorskiego w Londynie. Wówczas po raz kolejny zastanowiłem się nad tym, czy mógł być członkiem ZPU? A jeśli nim był to czy infiltrował działalność tej organizacji? Zestawiając wszystkie zebrane informacje o jego działalności oraz biorąc pod uwagę pierwszą medialną historię „asa” polskiego wywiadu stwierdzam, że po lekturze tych materiałów wyraźnie brak jest w mojej ocenie przysłowiowego „wow”! Być może jest to reakcja na pewną standardową historie agentów wywiadu, którzy działali wówczas na terenie Niemiec Zachodnich.
Mnie w całej jego historii zainteresował aspekt przenikania działalności wywiadu PRL z działalnością ZPU na terenie RFN. Ale od początku. Andrzej Czechowicz urodził się 17 lipca 1937 r. w Święcianach i był synem Stanisława i Olgi Szandrok. Jego rodzice w czasie II wojny światowej zostali zesłani do Kazachstanu. W rok po zakończeniu wojny byli repatriowani na teren górnego śląska, gdzie początkowo zamieszkali w miejscowości Świbie. Następnie przeprowadzili się do Grójca a na końcu do Tarczyna koło Warszawy. Bliskość stolicy zdecydowała, że poszedł na studia w tym mieście. Zgodnie ze swoimi zainteresowaniami wybrał historię na Uniwersytecie, którą ukończył w 1962 r. W czasie studiów był członkiem Związku Młodzieży Wiejskiej a następnie Zrzeszenia Studentów Polskich (ZSP). Po ukończeniu studiów podjął działalność z Związku Młodzieży Socjalistycznej (ZMS). Znał bardzo dobrze niemiecki i rosyjski. Jeszcze w czasie studiów czterokrotnie legalnie wyjeżdzał do Niemiec Zachodnich. Wydaje się, że to właśnie w tamtym czasie doświadczył dobrobytu za żelazną kurtyną, której z całego serca zapragnął.
W krótce po zakończonych studiach, przygnębiony peerelowską rzeczywistością, wyjechał legalnie do Anglii do rodziny w Nottingham. Jak wspominał – chciał zarobić trochę pieniędzy na godne życie i dom. Od tego wyjazdu zaczął się dla niego nieprzewidziany splot wydarzeń, który pchnął go wprost w ramiona wywiadu PRL. Do Anglii wyjechał pod pretekstem nauki języka angielskiego a na miejscu poprosił brytyjskie władze o azyl polityczny. Ku jego rozczarowaniu takiego mu nie udzielono więc musiał szybko wracać. Ale gdzie – pomyślał? Rozwiązaniem były Niemcy Zachodnie. W RFN trafił do jednego z największych w tamtym czasie obozów dla uchodźców z Europy Wschodniej – Zirndorf koło Norymbergi. Po przejściu przez fazę przesłuchań i wywiadów spędził w nim ponad pół roku. Doświadczając obozowego życia, które dalekie było od ideałów nabrał przekonania, że musi wrócić do PRL. W międzyczasie na swojej obozowej drodze spotkał pewnego Ukraińca, który widząc, że Czechowicz zna języki, zaproponował mu pracę przy wywiadach z uchodźcami na terenie obozu. Nie namyślając się długo przystał na propozycję nowo poznanego kompana. Tak płynęły mu długie obozowe dni. Z czasem widząc zaangażowanie Czechowicza w zleconą pracę nowo poznany kolega zaproponował mu spotkanie z Janem Nowakiem-Jeziorańskim w Monachium. Po krótkiej wymianie korespondencji z Haroldem Batdorfem poinformował dyrektora RWE, że gotowy jest przyjechać na spotkanie w dniu 16 lutego 1964 r. Wcześniej Czechowicz otrzymał pieniądze na podróż, bilet kolejowy i zaproszenie w języku niemieckim, które mógł przedstawić administracji obozu. Po spotkaniu z Nowak-Jeziorańskim, który był wyraźnie pod wrażeniem kandydata do pracy w RWE, przepełniony goryczą obozowego życia zdecydował się wyjechać do Berlina Zachodniego do Polskiej Misji Wojskowej z prośbą o paszport konsularny i możliwość powrotu do PRL. W tej sprawie napisał list do władz Państwa, który za pośrednictwem Misji Wojskowej miał być przekazany decydentom. W międzyczasie otrzymał list od Nowaka-Jeziorańskiego o rysującej się możliwości zatrudnienia.
„Nawiązując do naszego spotkania i rozmowy w Monachium komunikuję uprzejmie, że otwierają się stałego zatrudnienia Pana w Radiu Wolna Europa. W związku z tym proszę o poinformowanie mnie, czy reflektuje Pan nadal na pracę w naszej Instytucji. Uzyskanie zgody Wydziału Personalnego na zatrudnienie trwa zwykle do 2 miesięcy. Prawdopodobnie byłby Pan zatrudniony początkowo w Dziale Przeglądu Prasy Krajowej”.
Fot. 4-5: Skany kart z książki Andrzeja Czechowicza (po lewej: główny budynek dla uchodźców na terenie Zirndorf, po prawej: legitymacja prasowa RWE oraz budynki RWE).
W związku z zaistniałą sytuacją i dylematem moralnym udał się ponownie do Misji Wojskowej w Berlinie Zachodnim. Tam na spotkaniu z oficerem wywiadu przedstawił całą sprawę. Oficer z którym rozmawiał wskazał aby zatrudnił się w RWE a z czasem ktoś się z nim skontaktuje udzielając dalszych instrukcji. Jak usłyszał tak zrobił. Wrócił do Zirndorf i zgłosił Nowak-Jeziorańskiemu swoją chęć podjęcia pracy w RWE. Tak zaczęła się jego kilkuletnia przygoda zarówno z wywiadem PRL jak również RWE.
Andrzej Czechowicz i jego kontakty ze środowiskiem ZPU.
Od początku zetknięcia się z historią Czechowicza jedno co mnie zastanowiło to sprawa jego kontaktów ze środowiskiem polskich uchodźców skupionych wokół ZPU. Czy kiedykolwiek podczas jego siedmioletniego pobytu najpierw w Zirndorf a później w Monachium miał kontakt z działaczami ZPU? A jeśli miał to czy były one inspirowane przez wywiad PRL i czy mógł mieć zlecone zadania wobec działaczy i organizacji? Długo czekałem na tą odpowiedź. Przeprowadziłem wiele kwerend i przeglądnąłem wiele materiałów i przez długie lata nie natrafiłem na żadną rewelację. Sam Czechowicz w swojej książce nie wspomina o żadnym epizodzie, który związany byłby z ZPU a w jego teczce personalnej również brak było nawet szczątkowych informacji.
Jak więc stało się, że pozwoliłem sobie na ten wpis. Otóż przypadkiem porządkując zbiór archiwalny dotyczący ZPU natrafiłem na niezwykłą notatkę która pomimo, że nie wnosi nowej wiedzy, dodaje trochę światła do jego działalności na terenie RFN. Jak z niej wynika, Andrzej Czechowicz starał się za pośrednictwem Ogniska ZPU w Amberg w 1964 r. o posadę nauczyciela w Komisji Oświatowej przy zarządzie głównym. Poniżej załączam treść tej notatki, ponieważ nadal jestem pod jej wrażeniem:
„Pan Andrzej Czechowicz, 3074 Steuberg, Krs. Nienburg, Auf dem Berge 11 zaoferował swoje usługi do szkolnictwa. Ukończył wydział historii na uniwersytecie warszawskim w roku 1962. Pragnie pracować jako nauczyciel szkoły tygodniowej. Odpisaliśmy, że po powrocie Pana Profesora (chodzi o Stanisława Kempf-Sokorskiego, przewodniczącego Komisji Oświatowej ZPU – przypis ŁW), skontaktujemy do zakończenia korespondencji„.
A zatem znając jej treść i rok jej powstania (mniej więcej lipiec 1964 r.) można śmiało stwierdzić, że po pierwsze – posiadał kontakty z działaczami ZPU na terenie Zirndorf, Amberg i być może Norymbergi, po drugie – notatka pochodzi z okresu kiedy jego znużenie i frustracja obozowym życiem przybierały na sile i złożył dokumenty do pracy w RWE. Założyć więc można, że jego zainteresowanie pracą w polskiej szkole w Amberg umiejscowiło się pomiędzy staraniem o pracę w Monachium a pierwszym wyjazdem do Polskiej Misji Wojskowej w Berlinie Zachodnim. Idąc tym tropem należałoby w tamtym czasie wykluczyć jego zainteresowanie pracą w wywiadzie jak również wywiadu jego osobą. To nastąpiło dopiero pół roku później.
Spróbujmy zatem trochę po gdybać i pobawić się historical fiction. Idąc dalej w rozważaniach na temat jego późniejszej pracy w RWE oraz równolegle dla wywiadu PRL zastanawiam się czy interesowali go w dalszym ciągu działacze pod względem wywiadowczym działacze ZPU? Analizując poszczególne sytuacje i główne zainteresowanie wywiadu ZPU, które przypada właśnie na przełom lat 50-tych i 60-tych można wyobrazić sobie, że Czechowicz mógł przynajmniej wskazywać swoim zleceniodawcom z PRL niektórych działaczy. Mógł również weryfikować ich powiązania z RWE jak również sprawdzać dostarczane przez nich materiały do audycji. Wreszcie mógł spotykać się z działaczami ZPU zamieszkującymi na terenie Monachium, Zirndorf, Norymbergi, Amberg i wielu innych miejscowości. W tym miejscu do głowy przychodzą mi na myśl takie osoby jak ks. Jan Omasta, Dominik Marcol, Stanisław Mikiciuk, Andrzej Dalkowski (którego wywiad PRL rozpracowywał dzięki D. Marcolowi), ks. Jan Kubica, Stefan Bor-Grażewicz czy Władysław Kawecki (prowarszawski dziennikarz i współpracownik wywiadu PRL).
Nie mogę odnieść wrażenia, że wszystkie przypadki związane z aktywnością wywiadu PRL na terenie RFN, które wymierzone były zarówno w RWE jak również emigracyjne środowiska dziennikarskie na terenie tego kraju nie były powiązane z ZPU. Dlaczego? Większość tych działaczy miała kontakty we wszystkich środowiskach, które interesował wywiad zarówno cywilny jak również wojskowy. Niejasne są również kontakty tych działaczy ze służbami zachodnioniemieckimi oraz amerykańskimi. Nie mniej cały splot zainteresowań przenika się w tej historii koncentrując się nie tylko na RWE. Czy zatem działacze ZPU mogli służyć jako kontakty wyjściowe dla wywiadu PRL? Na tą chwilę można to śmiało potwierdzić. Jednak casus Marcola pozostawia we mnie niepewność – czy rzeczywiście służyli oni tylko jako źródło kontaktów?!
Andrzej Czechowicz podejmując pracę w RWE był dla tego środowiska postacią wiarygodną. Za nim stała ikona polskiej emigracji w Niemczech – Jan Nowak-Jeziorański a co bardziej sprawni wiedzieli, że przeszedł również sito CIA. Jego kontakty z hr. Łubieńskim na terenie Monachium z pewnością jeszcze bardziej uwiarygodniały jego osobę w środowisku polskich uchodźców. Czy wybiegając daleko za horyzont wyobraźni można założyć, że mógł być agentem wpływu oraz rozpracowywać środowiska działaczy ZPU w Monachium?
Na koniec moich rozważań chce zauważyć, że od końca lat 50-tych przez wiele lat Ognisko ZPU w Amberg borykało się z problemami tamtejszych działaczy. Posądzani oni byli jawnie o sprzyjanie PRL-owi i jednocześnie sami tego nie ukrywali. Żywe były kontakty pomiędzy Ogniskiem a działaczami Związku Polaków „Zgoda”. Czy to wszystko było jedynie zbiegiem okoliczności? A może przewrotnie to nie wpływy wywiadu PRL były bezpośrednią przyczyną tych problemów a przede wszystkim wpływy rodzimych niemieckich służb, które starały się utrudniać tą działalność? Na te oraz inne odpowiedzi przyjdzie mi jeszcze długo poczekać.
Przy tworzeniu tego wpisu korzystałem:
- z materiałów zgromadzonych w Instytucie Pamięci Narodowej
- Andrzej Czechowicz, Siedem trudnych lat, Warszawa 1973
- Andrzej Krajewski, Andrzej Czechowicz – szpieg PRL w RWE, Newsweek, 2011 [link:
© by łukasz wolak