Obóz dla uchodźców w Zirndorf*
Kolejnym z wielu obozów na terenie RFN był obóz Zirndorf koło Norymbergii.** Obóz ten, podobnie jak wiele innych swój początek wiązał bezpośrednio z istnieniem obozów dla dipisów w pierwszych powojennych latach na terenie amerykańskiej strefy okupacyjnej. Powstał z potrzeby umieszczenia w nim dipisów, przy czym jego mieszkańcy byli pochodzili z wielu krajów – był obozem wielonarodowym. Nie dominowała w nim żadna grupa etniczna, ale można przypuszczać, że grupa polskich uchodźców w okresie powojennym była znacząca. Obóz dotrwał nielikwidowany do końca lat 80-tych. Współcześnie pełni tą samą rolę co przed laty.
Obóz w Zirndorf, po likwidacji w latach 1958-1962 roku obozu „Valka Lager”, był jedynym wielonarodowym obozem dla uchodźców na terenie RFN. Nadzór nad nim sprawowało Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej w Bawarii. Znajdował się około 15 km na zachód od miasta Norymberga. Z obozu do centrum miasta Zirndorf można było dostać się w kilku minut spacerem. Natomiast z Norymbergii można było do niego przyjechać autobusem. Na jego terenie znajdowało się pięć budynków. Przed wejściem znajdowały się dodatkowe dwa budynki dla administracji, służb informacyjnych i policji krajowej. Obóz był przeznaczony dla wszystkich osób, które zwróciły się do władz niemieckich z prośbą o przyznanie azylu politycznego i nie dysponowały prawem do obywatelstwa RFN. Do końca lat 70-tych w obozie obowiązywała praktyka, iż starający się o azyl polityczny nie musieli przebywać na terenie obozu. W związku ze zmianą polityki w tym kierunku przez władze RFN, od II połowy lat 70-tych osoby występujące o azyl musiały zamieszkać na terenie tego ośrodka. Na stałe wprowadzono tą zasadę dopiero w 1980 roku a formalnie rząd RFN uchwalił te wytyczne w 1982 roku. Związane one były z kryzysem socjalnym, kojarzono z nim wówczas uchodźców, którzy obciążali budżety krajów związkowych. Przymusowe skoszarowanie w obozie doprowadziło wkrótce do spadku starających się o azyl. W konsekwencji liczba występujących o azyl w skali kraju spadła z ponad 100 tys. w 1980 r. do około 50 tys. już w 1981 r. i do nieco ponad 35 tys. w 1982 r.
Procedury
Procedury administracyjne były dla starających się przed laty o azyl polityczny chlebem powszednim. Osoba występująca z prośbą o przyznanie azylu przechodziła bardzo podobną procedurę postępowania jak w przypadku omawianego w poprzednim wpisie obozu przy Marienfelder Alle.
Do obozu mógł zgłosić się każdy indywidualnie lub grupowo, względnie kierowany był przez władze policyjne lub administracyjne, kto chciał prosić o azyl na terenie RFN. Już na terenie obozu poddawany był wstępnemu przesłuchaniu. Każdy musiał odpowiedzieć na pytania, w jakim charakterze przybył do obozu, skąd pochodził, gdzie pracował, jakie miał poglądy polityczne i do jakich partii oraz ugrupowań politycznych należał. Tematyka dalszych przesłuchań, którymi była poddawana każda osoba koncentrowała się wokół trzech grup. W grupie pierwszej przesłuchujący dążyli do zweryfikowania dokładnych danych o uchodźcy, jego rodzinie, przebiegu kariery zawodowej, ze szczególnym uwzględnieniem służby w wojsku, organach bezpieczeństwa, a także wyjazdach za granicę. W drugiej grupie przesłuchujący skupiali się na przebiegu służby wojskowej, dyslokacji obiektów wojskowych na terenie PRL, poligonów, wyposażenia wojskowego, nazwiskach dowódców i oficerów. Ostatnią grupę stanowiły pytania dotyczące życia społeczno-politycznego i gospodarczego w PRL.
Według danych z 1975 r. przesłuchania prowadzone były w pokojach 117 i 118 w których urzędowali funkcjonariusze służby wywiadowczej RFN, w pokoju 204 urzędowali funkcjonariusze służb informacyjnych USA, w pokoju 102 urzędnik fotografował uchodźcę i pobierał odciski palców a w pokoju 127 urzędowała funkcjonariuszka, która sporządza protokół z przesłuchań i wypełnia w języku polskim wniosek o azyl. Właściwie rzecz ujmując w omawianym okresie była to klasyczna metoda przesłuchań w wielu obozach. Po przesłuchaniu każdy otrzymywał kartę obiegową, z numerami budynków i pokoi, do których powinien się udać w celu przeprowadzenia dalszych przesłuchań przez personel obozu (wśród tych urzędników wielu było funkcjonariuszami służb informacyjnych USA, Anglii, Francji i RFN). Wypełnienie i zakończenie powyższych powinności przez starającego się o azyl skutkowało możliwością zameldowania na terenie obozu a także zebraniem danych metrycznych i dokumentacji fotograficznej przez Policję Krajową. Na końcu tych procedur władze obozowe składały wniosek o azyl w Urzędzie Związkowym ds. Uznania Uchodźców Zagranicznych. W tym miejscu warto przywołać historię Heinza Arnolda, którą zekranizowała Rozalia Romaniec. To co w niej charakterystyczne to historia Heinza Arnolda/kpt. Jerzego Kaczmarka, nielegała wywiadu PRL, który rozpoczął po wielu staraniach pracę w urzędzie rejestrującym uchodźców zza „żelaznej kurtyny” przybywających do RFN. Taki urząd dysponował w swoich archiwach pełną dokumentacją osobową uchodźców jak również tych starających się o azyl polityczny. Dla wywiadu, jakiegokolwiek kraju, była to skarbnica ogromnej wiedzy z której być może korzysta się po dziś dzień. Z historii przedstawionej przez Rozalię Romaniec wynika, że wywiad PRL chciał i korzystał z materiałów oraz informacji zebranych w obozach. Mimo, że cała historia jest elementem klasyki szpiegowskiej obrazuje nam fakt zainteresowania informacjami jakie wywiady państw zachodnich zebrały od potencjalnych azylantach. Należy zdać sobie sprawę z tego, że wielu przesłuchiwanych w obozach uchodźców było potencjalnymi źródłami informacji dla zachodnich wywiadów. Zachodnie wywiady wykorzystywały jedynie procedury administracyjne w obozach i nie zawsze oznaczało to werbunek.
Do czasu zakończenia procedury azylowej, co z reguły trwało do kilkunastu dni, uchodźca oczekiwał w specjalnie wydzielonej części obozu na przyznanie azylu. Po jego uzyskaniu otrzymywał możliwość starania się o legalną pracę lub zezwolenie na emigrację do dalszych krajów. Z reguły polscy uchodźcy pozostawali na terenie RFN. Często zdarzały się jednak osoby, które decydowały się na dalszą emigrację. Wybierano wówczas popularne kierunki: USA, Kanadę, Anglię lub Francję.
Na terenie każdego większego obozu, również w Zirndorf, znajdowały się liczne placówki pomocowe, które prowadziły działalność charytatywną i społeczną. Wsparcie uchodźcom i azylantom najczęściej udzielały m.in.: ICEM (ang. Integovernmental Commitee European Migration – Międzynarodowy Komitet ds. Emigracji Europejskiej), IRC (ang. International Rescue Committee – Międzynarodowy Komitet Pomocy), Caritas, PAIRC (ang. Polish American Immigration Relief Committee – Polsko-Amerykański Komitet Pomocy Emigrantom), AFCR (ang. American Foundation for Czechoslovak Refugees – Fundacja Czeskich Uchodźców), TF (ang. Tolstoy Foundation).
W każdym obozie, także w obozie Zirndorf, uchodźcy byli zaprowiantowani. Otrzymywali dwa do trzech posiłków dziennie. W przypadku, gdy decydowali się gotować sami mieli do dyspozycji kuchnię oraz otrzymywali dietę w wysokości 240 DM miesięcznie. Z warunkami sanitarnymi w takim obozie było dość różnie. W jednym obozie były one lepsze w innym były gorsze. Czasami uchodźcy skarżyli się na ograniczony dostęp do ciepłej wody a także na brak możliwości zarobkowania na terenie obozu. Większość była chętna do pracy, a oczekiwanie na przyznanie azylu bardzo często przedłużało się, nie mogli wykonywać w tym czasie nawet najprostszych zadań konserwacyjnych. Niestety zgodnie z przepisami nie mogli w chwili oczekiwania na przyznanie statusu opuszczać obozu ani wykonywać pracy na jego terenie. Wobec powyższego wszelkie prace budowlano-remontowe administracja obozu zlecała firmom z poza obozu. Prowadziło to często do kłótni z zarządzającymi obozem. W latach 80-tych istniał całkowity zakaz prowadzenia kursów językowych na terenie obozu. Doprowadziło to do pełnej i całkowitej izolacji ludności uchodźczej z mieszkańcami Zirndorf. Stosunek okolicznych mieszkańców był niechętny a to ze względu na umieszczenie obozu na terenach wiejskich, gdzie tamtejsza społeczność nastawiona była wręcz wrogo.
Obywatele przebywający w obozie mieli zagwarantowaną bezpłatną opiekę lekarską, lecz ze względu na lokalizację poza obozem sami musieli opłacać podróż. Otrzymywali także środki pieniężne na własne potrzeby i wydatki, które dla dorosłych wynosiły 55-70 DM a dla dzieci około 25-50 DM miesięcznie. Ta kwota nie pozwalała im na częste przemieszczanie się, dlatego byli skazani na pozostanie w obozach. Powodowało to liczne komplikacje zdrowotne przede wszystkim natury psychologicznej (pogłębiały się stany depresyjne). Wielu nie wytrzymywało napięcia, długiego bezczynnego oczekiwania na azyl, emigrację do innych krajów. Ponadto mimo formalnej możliwości kontaktu z bliskimi poza obozem, zgoda na tego rodzaju kontakt była bardzo rzadko wydawana, nie mniej formalnie istniała.
———
* Przy pisaniu tego artykułu korzystałem z archiwaliów zgromadzonych w IPN. Fotografie zamieszczone w tym tekście pochodzą z zasobu IPN.
** Na terenie Bawarii obozy dla uchodźców znajdowały się m.in. w: Zirndorf, Monachium, Norymberdze, Engelsbergu, Kulbach, Geretsried, Augsburgu, Kempten, Weiden, Neuburgu, Poppenreuth, Alzenau, Hof, Unterwossen, Dingolfing, Waldkreiburg, Egling, Eggstadt, Heidenheim, Oettingen, Gerzen, Aschaffenburgu, Reit im Winkl, Lautertal, Litzendorfie, Bruck, Benningen, Meinburgu, Regen, Wurzburgu, Memmelsdorf, Regensburgu, Bad Neustadt, Kurchensittenbach, Reckendorfie, Bad Ebenhausen, Nittenau, Wiesau.
© by Łukasz Wolak