Z chwilą zakończenia urlopu rozpocząłem kolejne prace archiwalne. Już w pierwszych pracowitych dniach otrzymałem w archiwum IPN materiały, które wcześniej zamówiłem, nie przypuszczając jaką będą miały wartość. Na miejscu okazało się, po weryfikacji danych, że dotyczą jednego z działaczy ZPU – poszukiwanego przeze mnie Władysława Kaweckiego, aktywnego działacza i delegata objazdowego zarządu głównego.
Muszę we wstępie przyznać, że pierwsze materiały dotyczące jego aktywności na terenie RFN pochodziły z archiwaliów ZPU. Kolejne wskazówki pozyskałem przy okazji casusu Witolda Szwabowicza, byłego sekretarza zarządu głównego, który w pewnym momencie podczas spotkań z oficerami wywiadu PRL zaproponował Kaweckiego na kandydata do werbunku. Niestety w wyniku negatywnej oceny centrali wywiadu kandydatura Kaweckiego przepadła. Powodem takiej decyzji było podejrzenie, że pracował dla amerykańskiego kontrwywiadu wojskowego (CIC). Analizując przy tej okazji akta różnych spraw, nadal poszukując informacji o Kaweckim, spostrzegłem, że do tej pory odnajdowałem jedynie poszlaki wskazujące na jego aktywność. Przełom nastąpił na wiosnę tego roku kiedy w Archiwum Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. W. Sikorskiego w Londynie dotarłem do zbioru Związku Inwalidów Wojennych w Londynie a w nim do kwestionariusza Władysława Kaweckiego. Pomyślałem, że to niebywałe szczęście, ponieważ nareszcie dysponowałem czymś konkretnym i mogłem odnalezione informacje użyć do opracowania jego biogramu. Kolejna weryfikacja nastąpiła podczas przeglądania akt w czytelni IPN – Wojskowej Służby Wewnętrznej (WSW). Byłem jednocześnie usatysfakcjonowany tym znaleziskiem i porażony skalą jego aktywności. Ale po kolei.
Władysław Kawecki urodził się 3 kwietnia 1898 r. w miejscowości Łowce w powiecie Jarosławskim w województwie lwowskim. Ukończył gimnazjum i zdał maturę we Lwowie. Studia podjął w Wydziale Prawa i Ekonomii Uniwersytetu Poznańskiego i Szkole Dziennikarstwa w Warszawie. W latach 1914-1917 służył w Legionach Polskich a po kryzysie przysięgowym kontynuował ją w Polnische Wehrmacht w ekspozyturze żandarmerii. Otrzymał od austriackiego dowództwa dwa odznaczenia w tym Krzyż Niepodległości z mieczami. Od 1918 r. odbywał służbę w Wydziale Żandarmerii Sztabu Głównego w Warszawie, następnie był oficerem POW, żandarmerii polowej w Grodzisku Mazowieckim, dowódcą plutonu żandarmerii w Pułtusku. Po wybuchu wojny polsko-bolszewiskiej brał aktywny udział w obronie kraju na odcinku Wyszków-Płock. Po jej zakończeniu trafił do szkoły żandarmerii wojskowej w Grudziądzu. Po pozytywnej ocenie otrzymał dwa awanse; na stopień porucznika oraz na dowódcę plutonu żandarmerii w garnizonie Warszawa I. Następnie był dowódcą plutonu żandarmerii Poznań II oraz dowódcą plutonu żandarmerii w Gnieźnie. Po zdemobilizowaniu w 1924 r. był jeszcze kilka razy powoływany przez dowództwo wojskowe na przeszkolenie rezerwy m.in.: w Grudziądzu, Poznaniu i Łodzi. W 1933 r. otrzymał przeniesienie na stanowisko dowódcy plutonu żandarmerii w Częstochowie.
W okresie międzywojennym, mimo przeniesienia do rezerwy, nadal był w jakimś stopniu związany ze służbą wojskową. Jednocześnie rozpoczął pracę w zawodzie dziennikarza. Pracował w redakcjach „Targi Wschodnie”, „Gazeta Poranna”, „Dziennik Poznański”, „Postęp”, „Polska Zachodnia” a od 1929 r. był redaktorem w koncernie „Dom Prasy”. W 1939 r. przełożeni wysłali go w charakterze korespondenta zagranicznego do Budapesztu. Tam ożenił się. Prawdopodobnie jeszcze przed wyjazdem został zwerbowany do współpracy z Oddziałem II Sztabu Głównego (wywiad wojskowy II RP). Na chwilę przed wybuchem wojny udało mu się wrócić do kraju. Ponownie zamieszkał w Warszawie. Tam zastał go wybuch II wojny światowej. Zmobilizowany do obrony Polski brał udział w Kampanii Wrześniowej. W dniu 19 września został aresztowany przez Niemców w okolicach miejscowości Żółkwia. Okupanci umieścili go w obozie dla jeńców wojennych w Jarosławiu z którego udało mu się zbiec. Schronił się w Krakowie. Prawdopodobnie wstąpił tam do struktur Związku Walki Zbrojnej (ZWZ) dowodzonej przez rotmistrza Janowskiego. Na terenie miasta podjął pracę w niemieckiej agencji informacyjnej „Telepress” – organ prasowy rządu Generalnego Gubernatorstwa. W 1942 r. prawdopodobnie za działalność konspiracyjną został aresztowany przez Gestapo i umieszczony w więzieniu przy ul. Montelupich w Krakowie. Więzienne mury opuścił po niespełna roku dzięki łapówce w wysokości 50 tys. złotych (nie wiem kto wyasygnował dla niego takie pieniądze). Prawdopodobnie jeszcze podczas pobytu w więzieniu pod naciskiem przesłuchań Kawecki zdecydował się podjąć współpracę z Gestapo. Świadczyć o tym może splot kolejnych wydarzeń, które nastąpiły w jego życiu po opuszczeniu krakowskiego więzienia.
W kwietniu 1943 r. niemieckie władze okupacyjne skierowały go do komisji badającej groby polskich oficerów, które odkryli w Katyniu. Niemal pewnym jest, że przy tej okazji brał udział w wyreżyserowanej niemieckiej propagandzie a nawet mógł brać bezpośrednio udział w jej tworzeniu. Po powrocie z Katynia został skierowany do pracy w Berlinie (prawdopodobnie na przeszkolenie wywiadowcze) a następnie do Rzymu na stanowisko redaktora w niemieckiej rozgłośni kryptonim „Wanda” (swoją nazwę wzięła od Marii Kałamackiej ps. „Wanda”). Była to propagandowa rozgłośnia niemiecka, która realizowała zadania niemieckiego Ministerstwa Propagandy przeciwko żołnierzom 2 Korpusu Polskiego we Włoszech. Dziennikarze tej rozgłośni wchodzili w skład SS-Standarte „Kurt Eggers” bezpośrednio podległej Waffen-SS. Grupą dziennikarzy kierował Hauptsturmführer Gunter d’Alquen, redaktor naczelny Das Schwarze Korps. Zadaniem Kaweckiego było m.in. namawianie żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie (PSZ) do przechodzenia na stronę Wehrmachtu. W wyniku przełamania frontu południowego on sam zdecydował się uciec z Włoch do Austrii. Tam trafił do obozu koncentracyjnego w KZ Greis koło Bozen a następnie Reichenau koło Insbrucka. W Austrii doczekał wyzwolenia. Po kapitulacji Niemiec przedostał się na teren Włoch do San Giorgio, gdzie stacjonował II Korpus. Posądzony przez PSZ o kolaborację z Niemcami został aresztowany i osadzony w więzieniu. Stanął przed sądem jednostek pozadywizyjnych w Anconie. Po blisko roku został zwolniony z więzienia i umieszczony w obozie Barletta (Włochy). Po opuszczeniu aresztu w sierpniu 1946 r. ponownie aresztowali go Brytyjczycy za kolaborację z Niemcami. W wyniku tego splotu wydarzeń trafił do obozu dla przestępców wojennych w Afsgaela (Włochy) a następnie w Rimini (Włochy). W listopadzie 1947 r. został zwolniony z więzienia i przetransportowany na teren stref okupacyjnych Niemiec.
Prawdopodobnie jeszcze podczas pobytu w brytyjskim areszcie względnie podczas pierwszych chwil pobytu na terenie RFN wszedł w kontakt z brytyjskim wywiadem lub organizacją Gehlena, ponieważ zaczął szybko wrastać w środowisko polskich uchodźców. W 1949 r. podjął pracę w IRO na stanowisku kierownika obozu transportowego dla dipisów. Od 1950 r. był już zastępcą kierownika obozu dla dipisów na terenie Würzburga. Nie jestem pewien czy z chwilą powstaniu ZPU w 1951 r. włączył się aktywnie w działalność tej organizacji. Wszystko jednak wskazuje na to, że od pierwszego momentu istnienia jej istnienia reprezentował ZPU na terenie Würzburga. W kolejnych latach pełnił funkcję prezesa Ogniska ZPU oraz delegata objazdowego przy zarządzie głównym. Ta funkcja pozwoliła mu nie tylko na dostarczanie raportów z sytuacji w obozach, gdzie znajdowali się polscy uchodźcy, ale przede wszystkim umożliwiała monitorowanie nowoprzybyłych z PRL na teren Bawarii. W międzyczasie, według relacji Witolda Szwabowicza, miał pracować dla Komitetu Wolnej Europy, PIARC oraz Radia Wolna Europa. Skala informacji jakie zdobywał z terenu RFN, szczególnie w latach 50-tych, miała ogromne znaczenie dla działalności wywiadów. Nie wykluczam również takiego scenariusza w którym jego praca dla ZPU była jedynie przykrywką dla działalności zachodnich organizacji wywiadowczych. Nie wykluczone również, że jego zaangażowanie w strukturę ZPU odbyło się na wyraźne polecenie wywiadu amerykańskiego lub samego BND. Nie mniej w 1957 r. znalazł zatrudnienie w komórce amerykańskiego kontrwywiadu wojskowego (Counter Intelligence Corps – CIC) dla którego realizował tylko w części podobne zadania do tych dla ZPU. Różnica polegała na tym, że oprócz informacji o nowych uchodźcach i o sytuacji w obozach typował dla CIC tych Polaków, którzy mogli dla Amerykanów lub Niemców zrealizować zadania wywiadowcze na terenie PRL. Nie było to jednak jego jedyne zajęcie. Zajmował się również dziennikarstwem. Pisał artykuły przede wszystkim do tygodnika „Ostatnie Wiadomości” – organu prasowego Oddziałów Wartowniczych, a także innych czasopism emigracyjnych. Właściwie dzisiaj trudno określić, które z powyższych zadań było dla niego głównym źródłem utrzymania. Analizując dokumenty archiwalne wydaje się, że praca dla CIC mogła być tym zasadniczym zajęciem.
„Przepraszam czy wie Pan, gdzie się mieści biuro podróży?” – to pierwsza część hasła, które zostało użyte na pierwszym spotkaniu Kaweckiego z oficerem WSW w Wiedniu.
Dalszy ciąg tej historii łączy w sobie wiele elementów dobrej szpiegowskiej sensacji pełnej tajemniczości i zwrotów akcji. Po przeciwległych stronach stały zachodnie instytucje wywiadowcze (CIC i UOK) a po drugiej peerelowskie Departament I MSW (wywiad cywilny) i Oddział II Zarządu I Szefostwa WSW (kontrwywiad wojskowy). Gdzieś pomiędzy nimi znalazł się Władysław Kawecki i ZPU. Jestem również bardziej niż przekonany, że w tym wypadku to jedynie część całej historii. Kolejna odeszła wraz z bezpośrednimi świadkami tamtych wydarzeń.
Pierwsze kontakty Władysława Kaweckiego z wywiadem PRL zaczęły się jeszcze w 1957 r. A więc w roku w którym podjął służbę w CIC. Zwrócił się on wówczas do Polskiej Misji Wojskowej w Berlinie z pytaniem o repatriację więźniów politycznych do kraju. Przez pewien czas prowadził w tej sprawie korespondencję w Misją. Pojawiła się w niej wówczas propozycja aby przyjechał do Berlina na spotkanie z pracownikem zajmującym się problemami repatriacji. Do spotkania jednak nie doszło. W międzyczasie wywiadowi PRL udało się zwerbować Witolda Szwabowicza ps. „Wabo”, który podczas rozmów z oficerem wyznał, że zna Kaweckiego i może go polecić jako kandydata do dalszej współpracy. Powodem takiej propozycji było dobre rozeznanie Kaweckiego w środowisku i instytucjach wspomagających uchodźców. Niestety oficer prowadzący w rozmowie ze Szwabowiczem nie przejawił większego zainteresowania Kaweckim (właściwie zamarkował przed nim brak zainteresowania). Oficer poprosił go tylko aby namówił Kaweckiego na wyjazd do Berlina. Niestety „Wabo” postąpił inaczej. Oznajmił Kaweckiemu podczas jednego ze spotkań, że oficerowie z Misji chcieliby się z nim spotkać. Rezydentura wywiadu była bardzo zaskoczona obrotem sprawy ale wobec takiej dekonspiracji uzgodniono system komunikacji po którym centrala miała przekazać informacje o tym czy chciała spotkania z Kaweckim czy też nie. W razie gdyby taka zgoda na spotkanie nadeszła miało do niego dojść na terenie Wiednia lub Berlina.
„Sygnałem do umówienia „K” (Kaweckiego – przyp. autora) na spotkanie z nami przez „W” (Wabo – przyp. autora) będzie kartka z pozdrowieniami przesłana z wystawy brukselskiej z podpisem: jeśli Wiedeń to imię zaczynające się na „W”, jeśli Berlin to „B”. Termin spotkania za 30 dni od daty na pocztówce. (…) Jako znak rozpoznawczy „K” będzie miał w prawej kieszeni płaszcza polską gazetę z widoczną częścią tytułu gazety. Jeśli „Wabo” nie otrzyma od nas pocztówki do 10.09.1958 r. to znaczy, że ze spotkania z „K” rezygnujemy”.
Do spotkania Kaweckiego w Berlinie doszło dopiero dwa miesiące później. W grudniu 1958 r. pojawił się on na spotkaniu z oficerami Dep. I MSW. Podczas tamtych rozmów wyjaśnił, że pracuje dla CIC, ujawnił swoje zarobki oraz pokazał legitymację służbową. Prawdopodobnie oficerowie rezydentury założyli, że będzie to dobry kontakt i zdecydowali się zaplanować kolejne spotkanie. Niestety na kolejne umówione Kawecki nie przyjechał. Poinformował jednocześnie swoją żonę, która mieszkała w Polsce, o spotkaniu z oficerami wywiadu PRL co wówczas nie uszło uwadze rezydentury. Już wtedy centrali wywiadu w Warszawie zapaliło się „czerwone światło”, które miało wskazywać na świadomą prowokację. Ale czy napewno…? Kawecki pojawił się raz jeszcze w Berlinie dwa miesiące później ale ze względu na ograniczony plan pobytu nie miał zbyt wiele czasu na rozmowę z oficerami. Zdążył jedynie przekazać, że przełożeni z CIC pytali go o powody wyjazdu do Berlina. Poprosił on tym samym aby jego spotkania ze względów konspiracyjnych przenieść na neutralny teren. Niestety centrala obawiała się prowokacji ze strony amerykanów i zaproponowała kolejne spotkanie w Berlinie na które Kawecki nie przyjechał.
Zamierzano w tej sprawie wykorzystać bliską mu osobę (umownie nazwijmy ją „X”), która wybierała się do RFN. Namawiano „X”* aby Kawecki odebrał go z Berlina. Na taką ewentualność również nie wyraził zgody. Do kolejnych spotkań już nie doszło. W 1960 r. „X” otrzymał od Kaweckiego materiały, które miał po powrocie z RFN przekazać centrali wywiadu w Warszawie. Co w nich było? Była to pełna lista osób i członków Kompani Wartowniczych. Przy tej okazji łącznik „X” przekazał oficerom Dep. I MSW wiadomość w której Kawecki zgadzał się na kolejne spotkania ale tylko w krajach kapitalistycznych a także pytał na jakich zasadach miała funkcjonować współpraca. Zasugerował, że przy zdobywaniu materiałów musi ponosić koszty ich zakupu. Niestety centrala wywiadu uznała, że Kawecki usiłował podjąć współpracę z inspiracji Amerykanów i zerwała z nim kontakt.
„Sprawa pozyskania ob. „K” – (Kaweckiego – przypis autora) do współpracy, jest jak najbardziej perspektywną. Nie doprowadzenie jej do logicznego końca przez Departament I MSW, spowodowane było niewłaściwym stosunkiem jednego z kierowniczych pracowników do kandydatury, który nie wierzył w możliwości sfinalizowania werbunku. Poza tym wykonawstwo powierzone zostało w Berlinie pracownikowi, który nie stanął na wysokości postawionego mu zadania”.
W 1960 r. po powrocie przerzuconego agenta WSW do RFN, który wszedł w kontakt z Kaweckim na terenie obozu w Norymberdze, kontrwywiad wojskowy PRL zainteresował jego osobą. W kwietniu 1961 r. Oddział II Zarządu I Szefostwa WSW zintensyfikował to zainteresowanie. Po wstępnej analizie dokumentacji zorientowano się, że był on wcześniej rejestrowany przez Dep. I MSW. Po uprzednim wyrażeniu zgody przez płk. Sokolaka kontrwywiad wojskowy przejął sprawę Kaweckiego. Wywiad cywilny wyraził również zgodę na jego ewentualny werbunek i przejęcie od MSW kontaktu operacyjnego obywatela „X”. Centrala WSW po wstępnej analizie dotychczasowych zebranych dokumentów uznała;
„Analiza sugestii wysuwanych przez Departament I MSW, że Kawecki może być zdekonspirowany oraz działa z inspiracji wywiadu amerykańskiego, jest w zasadzie nie pozbawiona racji. Niemniej jednak fakt odmowy przyjazdu wymienionego na spotkanie do Berlina, tezy tej bynajmniej nie uzasadnia, an nawet przeciwnie tłumaczy to względami operacyjnymi. Dla wywiadu amerykańskiego wydaje się być różnica duża – grać z nami przez odbywanie spotkań w Berlinie Zachodnim czy też Belgii. (…) Przekazanie natomiast sprawy przez Departament I kontrwywiadowi wojskowemu (a nie Departamentowi II), wynikło z tego powodu, że byliśmy w sprawie zaangażowani – dokonanie sprawdzenia, zarejestrowanie przez nas „Y” – umowny symbol (przyp. autora), oraz wymiana korespondencji”.
W dalszej części analizy zaproponowano plan przedsięwzięć operacyjnych, który zakładał sfinalizowanie współpracy z Kaweckim na płaszczyźnie materialnej (wynagradzanie na podstawie oceny materiałów). W ten sposób rozpoczęło się intensywne rozpracowywanie kandydata na współpracownika kontrwywiadu wojskowego PRL. Przejęto od Dep. I MSW kontakt operacyjny „X”, który miał wyjaśnić szereg wątpliwości jakie miało szefostwo WSW oraz ewentualną płaszczyznę współpracy. Zdecydowano również, że „X” będzie łącznikiem pomiędzy WSW a Kaweckim.
W celu realizacji planu werbunkowego opracowano kombinację operacyjną uzasadniającą pobyt „X” za granicą oraz system przejęcia materiałów (BPM). Zlecono również pełną inwigilację Kaweckiego, „X” oraz „Y”** (obywatel PRL określony przez autora umownym symbolem). Ustalono po rozmowach z Dep. I MSW, że pierwsze spotkanie odbędzie się w Wiedniu oraz miejscowości Mariazehl (200 km od Wiednia). Wskazywano również motywy jakimi kierowała się centrala WSW by podjąć współpracę z Kaweckim. Przede wszystkim chodziło im o otrzymanie informacji o zadaniach zlecanych Kaweckiemu przez CIC (zbierał informacje, przeprowadzał wywiady i opiniował Polaków ubiegających się o wyjazd z RFN do USA a także pośredniczył w kontaktach z niemiecką policją, która udzielała mu wszelkiej pomocy z realizacji zadań).
Plan werbunkowy zakładał, że „X” wyśle list do Kaweckiego informując go o spotkaniu w Austrii. Na potrzeby konspiracji „X” miał wyjechać pod pretekstem załatwienia spraw służbowych jako pracownik MHZ (Ministerstwa Handlu Zagranicznego). Oficerowie, którzy mieli wziąć udział w spotkaniu mieli wyjechać do Austrii samochodem jednego z oficerów berlińskiej rezydentury pod przykryciem handlowców (pracowników MHZ) a następnie po kilku dniach udać się do Mariazehl. Nadal zakładano, że współpraca zostanie zbudowana na motywach finansowych. W przypadku przekazania materiałów przez Kaweckiego kontakt operacyjny „X” miał odebrać od niego dokumenty i po powrocie do Wiednia przekazać je pracownikowi Dep. I MSW, który następnie miał je przesłać do kraju pocztą dyplomatyczną. WSW planowała zwrócić Kaweckiemu oraz „X” wszelkie koszta pobytu oraz diety. Na wszelki wypadek na terenie Austrii zaplanowano zewnętrzną obserwację „X” na wypadek odmowy powrotu do kraju. Cała operacja miała trwać 10 dni.
Do spotkania z Kaweckim według założonego planu doszło w kwietniu 1962 r. Wówczas potwierdził oficerom WSW fakt pracy w CIC oraz złożył pełną gotowość do wykonywania zadań. Podczas luźnej rozmowy wyjawił przed oficerami kilka szczegółów ze swojego życia m.in. uczestnictwo podczas okupacji Polski w komisji katyńskiej do której skierował go hrabia Ronikier oraz fakt jego zaangażowania w pracę dla niemieckiej rozgłośni „Wanda” w Rzymie.
„Wymieniając te fakty z minionego okresu twierdzi, że to było jedyne wyjście aby ocalić życie. Niemniej jednak wstydzi się i niechętnie wraca do tego tematu. Zapewnia przy tym, że w sprawach omawianych wina jest jednak znikoma”.
Oficerom udało się ustalić, że Kawecki na terenie RFN aktywnie zbierał informacje o osobach znajdujących się w zainteresowaniu CIC, organizował rozpracowania osób w sprawach których otrzymał dyspozycje od przełożonych a także przeprowadzał wywiady i zbierał informacje o osobach, które zamierzały wyemigrować do USA. Wyjaśnił również, że terenem jego działalności był przede wszystkim południowo-wschodni rejon RFN (cała Bawaria) oraz posiadał kuratelę nad obozami dla uchodźców w Zirndorf i Norymberdze (obóz Valka). Jego zainteresowania dotyczyły przede wszystkim obywateli pochodzenia polskiego. Pomimo, że oficerowie nie informowali Kaweckiego jaką jednostkę reprezentowali w toku prowadzonej dyskusji on sam wydedukował, że są z kontrwywiadu wojskowego. W pierwszej chwili Kawecki miał również pewne wątpliwości z związane z odręcznym tworzeniem raportów, ponieważ jak stwierdził – dotąd takich nie sporządzał. Wytłumaczono mu jednak, że nazwiskiem podpisywać się nie musi a wyłącznie nadanym pseudonimem. Taka sama zasada dotyczyła pokwitowań otrzymania pieniędzy. Po formalnym przyjęciu współpracy Kawecki przyjął pseudonim „Hill”. W kolejnej z rozmów zwrócił uwagę oficerom aby przy zlecaniu mu zadań wzięli pod uwagę jego pracę w CIC i względy bezpieczeństwa osobistego.
Podczas pierwszego pobytu w Austrii „Hill” złożył pierwszą pisemną relację odpowiadając na pytania postawione przez oficerów (m.in.: podał nazwiska osób w aktualnym zainteresowaniu CIC, podał nazwiska osób, które po przyjeździe do RFN zdekonspirowały się przed CIC jako agenci MSW – Błaszczyk i Zawisza, podał nazwiska swoich agentów, wymienił osoby rozpracowywane przez CIC podejrzane o współpracę z wywiadami: polskim, radzieckim, bułgarskim i czeskim, wskazał osobę podejrzaną o współpracę z BND – Kassner, który podróżował do PRL, ujawnił osoby pracujące na rzecz wywiadu angielskiego i amerykańskiego, wyjaśnił podejrzenia CIC dotyczące dekonspiracji przerzuconego przez Oddział II WSW agenta ps. „Iksiński”). Wyjaśnił również, że w odpowiednim czasie nadeśle do centrali ankiety osób rozpracowywanych przez CIC w przeszłości a ponadto aktualny spis kompanii wartowniczych. Uzgodniono z Kaweckim obustronny system utrzymywania kontaktu poprzez „adresówki” (czyli adresy pocztowe współpracowników organów bezpieczeństwa PRL na potrzeby przesyłek konspiracyjnych). Założono również, że w razie większych partii materiałów agent „Hill” będzie wykonywał kopie fotograficzne „Minoxem” a negatywy przesyłać będzie w paczkach z lekami.
Uzgodniono z „Hillem”, że miejscami spotkań będą Austria, Szwajcaria i Włochy oraz ewentualnie któryś z krajów skandynawskich. „Hill” zasugerował również spotkanie w jego domu w Würzburgu. Po sfinalizowaniu na terenie Austrii współpracy z „Hillem” szefostwo WSW zakładało, że należy go wykorzystać w ściśle określonym kierunku zapewniając tym samym Oddziałowi II informacje z ośrodka wywiadowczego CIC, informacje dot. osób podejrzanych o współpracę z wywiadami państw socjalistycznych. Jednocześnie zapewniono „Hilla” o możliwości zabezpieczenia jego powrotu do kraju po wykonaniu postawionych zadań.
To wszystko pozwoliło WSW założyć daleko idący plan który zakładał, że dzięki jego położeniu zawodowemu będzie mógł dostarczać informacji o agenturze CIC działającej przeciwko PRL, o zebranych materiałach przed przekazaniem CIC, a w uzasadnionych przypadkach przeprowadzać werbunek osób opracowanych przez kontrwywiad wojskowy mieszkujących na terenie RFN (taki werbunek miał odbywać się pod obcą flagą – w jego przypadku pod CIC). Miał on kontrolować agenturę WSW przerzucaną do RFN, wykonywać określone zadania kontrwywiadowcze w tym wymuszanie na agenturze WSW przyznania się do współpracy ze służbami PRL oraz podjęcie współpracy z CIC. Przyjęty plan sprawiał, że Oddział II WSW wysoko oceniał możliwości „Hilla”. Zaczęła się więc jego współpraca.
Przez okres blisko dwa lata „Hill” spotykał się z oficerami WSW siedem razy. W międzyczasie przed kolejnym spotkaniem kierownictwo CIC zarzuciło mu, że przekazywał informacje polskiemu wywiadowi w tym zdjęcie obywatelki Jadwigi Krawczuk. Całość jednak udało się szybko wyjaśnić, ponieważ „Hill” rzeczywiście posiadał takie zdjęcie ale nadal znajdowało się ono na negatywie w jego aparacie fotograficznym. Po wyjaśnieniach kierownictwo CIC przeprosiło „Hilla”, który nie zauważył aby sytuacja wokół niego specjalnie uległa zmianie.
Podczas drugiego spotkania z oficerami z mjrem Sasem i Grybosiem udzielił informacji o osobach współpracujących z wywiadem amerykańskim – Alfredzie Rubbenbauerze i Michale Dachanie (obydwaj byli członkami ZPU), ujawnił aktywne zainteresowanie CIC okolicami Bredy w Holandii, gdzie według założenia miały działać placówki wywiadu polskiego i radzieckiego. Wymienił również nazwiska dwóch żon pracowników Polskiej Misji Handlowej we Frankfurcie nad Menem, które CIC opracowywała pod kątem werbunku, podał nazwisko żołnierza Wojska Polskiego, który po odbyciu służby przyjechał do RFN i tam podczas pobytu w obozie przekazał amerykanom dane o jednostce i stanie liczebnym, przekazał również dane o jednostkach amerykańskich stacjonujących w okolicach Würzburga i okolicy oraz dane na temat sytuacji operacyjnej na terenie RFN.
Na trzecim zaplanowanym spotkaniu w Szwajcarii „Hill” nie pojawił się. Swoją decyzję uzasadnił chorobą. Wobec tego przeprowadzono z nim rozmowę w której wyjaśnił, że powodem takiej decyzji była jego obawa przed ewentualnym porwaniem przez kontrwywiad wojskowy a także zakwestionował ppłk. Załuskę, który według „Hilla” miał reprezentować wywiad radziecki.
Do kolejnego spotkania doszło w kwietniu 1963 r. w mieszkaniu „Hilla”. Zażądano od niego wyjaśnień związanych z jego wcześniejszą nieobecnością na poprzednim spotkaniu. „Hill” uzasadniał swoją postawę obawą przed dekonspiracją. Podczas tej wizyty doszło również do ciekawego incydentu, ponieważ „Hill” nie chciał przekazać WSW materiałów, które opracowywał dla CIC. Wizytujący go oficerowie siłą zabrali od niego określoną partię materiałów, które po długim czasie zwrócili. Ten incydent nie zmienił postawy „Hilla” do WSW.
Podczas kolejnych spotkań z „Hill” nadal dostarczał informacje oraz odpowiadał na wątpliwości oficerów WSW. Jego relacje koncentrowały się przede wszystkim na polakach współpracujących lub będących w opracowaniu CIC. W okresie do grudnia 1964 r. przesłał centrali WSW opracowania dotyczące conajmniej 50 osób.
„Na podstawie relacji agenta przekazano informacje następującym organom: Departamentowi I i II MSW, Zarządowi II Sztabu Generalnego, Głównemu Zarządowi Politycznemu oraz organom ZSRR, Bułgarii, Czechosłowacji i NRD – nie wykorzystywano natomiast danych na osoby narodowości jugosłowiańskiej. Materiały do Bułgarii, Czechosłowacji i NRD, przekazywane były za pośrednictwem Departamentu II MSW. Otrzymane w sprawach wyżej omawianych odpowiedzi, potwierdzają prawdziwość relacji agenta i są oceniane jako operacyjnie interesujące. Zwracano się również do WSW o ich rozszerzenie…„.
Pomimo różnych perturbacji w tym odmowie „Hilla” na rekomendowanie agentury WSW dla CIC stosunku na lini agent-WSW były nadal pozytywne. Jego wycofanie względem legalizowania agentów z PRL w RFN tłumaczył wpływem propagandy oraz oceną faktów związanych z ucieczkami płk. Goleniewskiego, Monata i Tykocińskiego. Po naradzie szefostwa WSW w której uczestniczyli pułkownicy Kufel, Bitner i Załuska nie stwierdzono braku zaufania do „Hilla”. W okresie 1962-1965 agent „Hill” spotykał się z oficerami WSW osiem razy. Raz w Austrii, raz we Włoszech, trzy razy w RFN i trzy razy w Szwajcarii. W spotkaniach uczestniczyli przede wszystkim mjr Sas i mjr Gryboś, kontakt operacyjny „X”, ppłk. Załuska, mjr Janas oraz mjr Łobaszewski. W tym czasie przekazał łącznie informacje o ponad dwustu osobach.
Dla mnie najbadziej interesujące okazały się informacje o pracownikach i współpracownikach Radia Wolna Europa, PAIRC, działaczach i członkach ZPU, SPK, etc. osobach współpracujących z CIC na terenie RFN, osobach którymi zainteresowane było CIC, o osobach posiadających rodziny w Polsce. Wypada zatem przy tej okazji wspomnieć kilka kluczowych nazwisk, którymi interesował się „Hill” i WSW:
Bechczyc-Rudnicki – współpracownik ośrodka wywiadu francuskiego na terenie RFN, Czesław Brunner – były oficer Oddziału II-go i współpracownik niemieckiego kontrwywiadu, Wincenty Broniwój-Orliński – podejrzany o współpracę z wywiadem angielskim, Zbigniew Błaszczyk – uciekinier z Polski, który zdekonspirował się w obozie Oberursel jako współpracownik MSW, Jan Batkowski – kadrowy pracownik CIC, J. Brwinieka – podejrzany przez CIC o współpracę z wywiadem radzieckim, Jan Bożekowski – pracownik RWE, Józef Bronek – żołnierza Kompanii Wartowniczych, Erwin Beyer – działacz ZPU i współpracownik Kazimierza Odrobnego, Edmund Balcerowicz – rozpracowywany przez CIC, Stanisław Czuba – opracowywany przez CIC na ewentualność pracy na terenie PRL, Andrzej Chilecki – współpracownik RWE, który był w zainteresowaniu zarządu WSW WOW, Michał Dachan – powiązany z kontrwywiadem angielskim i RFN oraz wieloletni działacz ZPU w Hamburgu i przyjaciel Kazimierza Odrobnego, Wacław Dziewulak – były pracownik amerykańskiego kontrywiadu i działacz ZPU zatrudniony w PAIRC, Klemens Dunin-Kemplicz – powiązany z wywiadem angielskim, Zbigniew Dworaczek vel Radkiewicz – podejrzany przez CIC o kontakty w wywiadem PRL, Jan Dobraczyński – działacz PAX, Tadeusz Figura – współpracownik RWE, płk. Forster – Amerykanin i szef CIC w Monachium, Kajetan Golejewski-Czarkowski – pracownik RWE podejrzany o współpracę z BND, Walter Habrich – pracownik BND, Janusz Jar-Łańcucki – działacz ZPU, Zygmunt Jędrzejewski – kierownik placówki PAIRC w Zirndorf i współpracownik BND, ks. Leopold Janicki – przebywający lub pracujący w obozie Zirndorf, gdzie miał być obserwowany przez CIC, Wilhelm Janisz – współpracownik CIC i działacz ZPU, Stanisław Mikiciuk – działacz ZPU i współpracownik szkoły wywiadu w Oberammnergau, Janina Zadrożna-Mątkowska – zatrudniona w RWE i była współpracowniczka KWMO w Łodzi, Zdzisław Poniecki – pracownik PAIRC i podejrzany o współpracę z BND, Julian Podgórski – współpracownik agenta „Hill”, Kazimierz Odrobny – wieloletni prezesa ZPU i współpracownik CIC lub UOK, ks. Jan Pamuła – wykorzystywany przez „Hilla” jako źródło informacji, Maksymilian Pelc – wieloletni działacz ZPU i kapitan Kompanii Wartowniczych, Reitler – kierownik placówki CIC w Zirndorf, Stanisław Radosz – wieloletni działacz ZPU i współpracownik wywiadu francuskiego w Oberursel, Alfred Rubbenbauer – działacz ZPU i współpracownik CIC, Wacław Suchenek-Suchecki – wieloletni działacz ZPU i pracownik PAIRC podejrzany o kontakty z CIC, Władysław Wrzeszcz – żołnierz Kompanii Wartowniczych współpracujący z kontrwywiadem amerykańskim, etc.
Nie mniej dostarczone przez „Hilla” w ostatnich latach materiały były przez centralę WSW oceniane jako średniej wartości. „Analiza dokumentów wykazuje, że w niektórych wypadkach przeceniamy realne możliwości agenta. Nie pracuje on przecież w centrali, nie wynika też aby aktualnie miał dotarcie do materiałów czy spraw o charakterze wywiadowczym i najprawdopodobniej w tym kierunku nie jest angażowany. (…) Stąd też uważam, że nie możemy spodziewać się z jego strony materiałów źródłowych o pierwszorzędnej wartości. Stanowi jednak dla nas dobrą pozycję, a przy określeniu mu szczegółowych zadań oraz konsekwentnym wymaganiu ich realizacji (w konkretnych wypadkach za wynagrodzenie) – można osiągnąć poważne korzyści operacyjne„.
W między czasie centrala WSW analizowała dwa sygnały, które wskazywały na udział „Hilla” w latach 50-tych w akcjach wywiadowczych przeciwko Polsce. W toku zbierania informacji interesowała się również potwierdzaniem zebranych danych, które mogłyby być wykorzystane przeciwko „Hillowi” aby wzmocnić jego współpracę. Dodatkowo kierownictwo Oddziału II-go zaczęło się zastanawiać jaką służbę zachodnią tak naprawdę reprezentował „Hill”. Wszystkie te wątpliwości zamierzano rozwiać na kolejnych spotkaniach. W styczniu 1967 r. „Hill” przekazał kolejne materiały tym razem dotyczące kandydata na przerzut do Polski przez CIC, informacje o ośrodku wywiadowczym w Bad Aibling, informacje o centrali CIC w Stuttgarcie, dane o ośrodku w Hamburgu, informacje o CIC w Monachium i Würzburgu, dane o zmianach organizacyjnych placówek wywiadowczych podległej 7 US A.C.
W międzyczasie w jednym z opracowanych raportów centrala WSW stwierdziła, że agent „Hill” współpracę traktuje dość pragmatycznie: formalnie nie odmówił współpracy, dotychczas przekazał materiały o drugorzędnym znaczeniu, ze współpracy dotąd nie czerpał żadnych korzyści. Miała mu ona zapewniać pewną stabilizację na wypadek powrotu do kraju. Jednocześnie zaczął się tworzyć dystans w relacjach z WSW, który najpewniej spowodowany był narastającymi wątpliwościami centrali. Być może wynikały one z długoletniej współpracy z jednym źródłem? Może oficerowie i ich przełożeni nabierali przekonania, że konfabuluje a może była to zwykła ostrożność? Na początku 1967 r. mjr Sas zdecydował się spotkać z ob. „X” i porozmawiać na temat „Hilla” i jego motywów współpracy ze służbą PRL. Podczas spotkania okazało się, że „X” słyszał pewną rozmowę „Hilla” z przełożonym, który przebywał w Düsseldorfie. To dla niego „Hill” opracowywał cały szereg raportów i sprawdzeń. „X” w tajemnicy przed „Hillem” odpisał adres wspomnianego szefa aby w późniejszym czasie przekazać go WSW. Okazało się bowiem, ku zdziwieniu mjr Sasa, że szefem „Hilla” był nie kto inny jak sam Walter Conradi – amerykanin i pracownik Büro für heimatvertribene Ausländer w Düsseldorfie, który jednocześnie był szefem Czesława Brunnera a który również blisko współpracował z Kazimierzem Odrobnym. W materiałach archiwalnych występuje on również jako dyrektor wspomnianej instytucji za czasów kiedy kierował nią prof. von Mende (patrz wpis poświęcony Kazimierzowi Odrobnemu i Czesławowi Brunnerowi).
Dzisiaj nie ulega wątpliwości, że to biuro zajmowało się pomocą dla uchodźców w RFN, wspieraniem organizacji uchodźczych w RFN, przydzielaniem stypendiów uchodźcom, weryfikowaniem danych starających się o wyjazd do USA i zagospodarowało jeszcze wiele, wiele innych płaszczyzn uchodźczej obecności w Zachodnich Niemczech. W rzeczywistości jednak było to instytucja przykrycia dla zachodnich służb w tym działalności BND, zachodnioniemieckiego kontrwywiadu i CIC. Sam Conradi natomiast mógł pełnić rolę rezydenta, oficera pod przykryciem a nawet amerykańskiego nielegała. Nie mniej jednak jego aktywność w tamtym czasie ma wiele wspólnego z działaczami i działalnością ZPU oraz działalnością zachodnich służb specjalnych w tym UOK, BND, CIA, CIC, MI6…
Kończąc część pierwszą tego wpisu zapraszam do lektury drugiej odsłony casusu „Hilla”.
* „X” – kontakt operacyjny Dep. I MSW i centrali WSW, którego danych zdecydowałem się nie ujawniać.
** „Y” – kontakt operacyjny Dep. I MSW i centrali WSW, którego danych zdecydowałem się nie ujawniać.
Przy tworzeniu tego wpisu korzystałem:
- ze zbiorów Archiwum Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. W. Sikorskiego w Londynie
- ze zbiorów Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej
- ze zbiorów Pracownik Badań nad Polską Emigracją w Niemczech po 1945 r. w Instytucie Historycznym UWr
- ze zbiorów własnych
© by łukasz wolak