Krótka refleksja z peregrynacji po krajowych archiwach. Cz. 2

Centralne Archiwum Wojskowe w Warszawie

(poszukiwanie materiałów osobowych dotyczących polskich uchodźców wojennych w Niemczech).

Przed kilkunastoma dniami miałem okazję wybrać się na kwerendę do Centralnego Archiwum Wojskowego w Warszawie/Rembertowie (dalej: CAW). Po wysłaniu korespondencji z prośbą o kwerendę otrzymałem zgodę dyrekcji na jej przeprowadzenie. Mogłem więc wszystko zaplanować i ruszyć w drogę.

Centralne.Archiwum.Wojskowe.png 399×436 pikseli
Fot. 1: Logo CAW (źródło: Wikipedia)

Przez dłuższy czas zastanawiałem się o co chodzi w legendach krążących po korytarzach uczelni oraz w wymienianych z ironią poglądach pomiędzy badaczami dziejów Polski XX wieku na temat CAW. Dzisiaj miałem okazję zweryfikować, jedynie w części, tą legendę. Wyjechałem dość wcześnie rano do Warszawy, ominąwszy korki w centrum miasta, podróżując „nowym” mostem Łazienkowskim, dojechałem na teren Akademii Obrony Narodowej, gdzie mieści się czytelnia i dział informacji archiwalnej. Niestety nieopatrznie wpisałem sobie zły numer budynku w nawigacji, dlatego przez chwilę zwiedzałem cały kampus Akademii (zupełnie na marginesie – w okresie wiosennym musi być tam całkiem przyjemnie dzięki obfitemu drzewostanowi), ostatecznie trafiłem na miejsce. Pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne. Odnalazłem budynek i piętro na którym znajduje się informacja archiwalna. Było to małe pomieszczenie, w którym znajduje się cały katalog akt osobowych żołnierzy oraz inwentarze, które było pełne ludzi. Kilka małych biurek i dwa komputery z wejściem do bazy. Tę pracownie obsługują dwie osoby. Od progu przywitał mnie niezmiernie uprzejmy Pan, który z miejsca poprosił mnie o dowód osobisty (to klucz do wszystkiego, także wiedzy). Szybkie przeszkolenie z zasad korzystania z inwentarzy udzieliła mi równie uprzejma i miła Pani. Aha zapomniałbym o najważniejszym. Telefon komórkowy powinno się „oddać pod klucz” do szafki przed pomieszczeniem, gdzie znajduje się katalog. Pozbyłem się więc telefonu, ku mojej uciesze, aby nie zakłócał mi przyjemności poszukiwań akt. Przystąpiłem więc do pracy. Ogromnym plusem tego miejsca jest fachowa pomoc i obsługa naukowców. Personel wytłumaczy i z całą pewnością pomoże we wszelkich wątpliwościach a tych dzisiaj nie brakowało. Nie mniej do przeglądnięcia miałem około 40 nazwisk. Zajmując się swoimi sprawami, dziwiłem się jednocześnie, że tyle osób studiuje inwentarze. Było nas razem około 10 osób. Obserwując wydarzenia okazało się, że kilka osób z pośród nas oczekuje na tzw. liście rezerwowej do czytelni. Cóż to takiego zastanawiałem się w sobie? Otóż jeśli ktoś wcześniej nie zarezerwuje miejsca w czytelni na dany miesiąc i chciałby niejako z „ulicy” skorzystać z akt to trafia na listę rezerwową, która oznacza tyle, że gdy ktoś w danym dniu skończy wcześniej pracę w czytelni na jego miejsce wskakuje osoba z listy rezerwowej oczekująca w pomieszczeniu informacji archiwalnej. Ciekawe! Dzisiaj takich osób było trzy. Średni czas oczekiwania 4 godziny.
Wracając więc do legend o CAW-ie okazuje się, że nie są one wyssane z palca. Sam miałem przyjemność telefonować do archiwum w dniu zapisów na grudzień- bezskutecznie wykonałem prawie 200 połączeń telefonicznych. Sami czytelnicy często w swoich rozmowach odnoszą się do trudnej sytuacji w czytelni akt, która liczy 5 stanowisk. Wracając do moich doświadczeń. Poszukiwania tradycyjną metodą, wertując poszczególne fiszki, jest dość czasochłonne ale mnie osobiście to nie przeszkadzało. Wiadomo, że przeszukanie w katalogu elektronicznym zajęłoby połowę tego czasu. Ale co tam… Niestety katalog elektroniczny zawiera jedynie nazwiska od A do C plus baza odznaczeń m.in. VM i KN co zdecydowanie klasyfikuje ją jako niepełną. Trzeba mieć nadzieję, że to niebawem ulegnie zmianie. O godzinie 12 wybiła przerwa. 30 minut odpoczynku więc udałem się na kawę do kasyna. Poszedłem więc spacerkiem w stronę budynku przed którym rozłożone były parasole ogródka piwnego „Tyskie”. Wcześniej przede mną wszedł do tego budynku jeszcze jeden czytelnik. Spotkałem go wychodzącego i zapytałem czy orientuje się, gdzie można w tym miejscu napić się kawy? Odparł, że kawiarnia jest na pierwszym piętrze ale dzisiaj jest zamknięta ponieważ miał się w niej odbyć jakiś event. Okej – pomyślałem. Wymieniliśmy się przez chwilę w duchu uwagami i rozeszliśmy się w różne strony. Wróciłem więc do czytelni. W holu budynku jedni oczekiwali w „blokach startowych”, gotowi niczym sprinterzy do startu, aby wrócić do studiowania materiałów archiwalnych a inni oczekiwali „powrotu” do inwentarzy i listy rezerwowej. Z chwilą wybicia 12.30 wszyscy szybkim marszem udali się na zajmowane wcześniej pozycje. I ja okopałem się na swoim pierwotnym miejscu. Obserwując sytuacje, poniekąd mnie to czeka, nabrałem wrażenia, że pomieszczenie Informacji Archiwalnej jest jak „czyściec”. To w nim oczekuje się aż otworzą się bramy czytelni i dostąpi się łaski wejścia. Trzeba koniecznie pamiętać aby oddać telefon do szafki… 🙂 Po upływie kilku kolejnych godzin plan kwerendy wykonałem przed czasem (o 15.00 jest deathline). Sygnatury odnotowane a zamówienie materiałów to już kwestia czasu. Tylko ta cena, która zabrzmiała jak wyrok….36 złoty za skan jednej strony akt wytworzonych przed 1945 r….. pogrzebała moje marzenia! A już byłem w ogródku….! Nie mniej dzisiaj zrozumiałem, że w tych wszystkich legendach o tym archiwum jest spore ziarno prawdy… ba nawet dwa ziarna! Dużym, wielkim i ogromnym plusem tego miejsca jest personel, który służy swoją wiedzą i pomocą nawet tak upierdliwym badaczom jak ja, którzy nieustannie mnożą pytania i wątpliwości. Wielki szacunek dla archiwistów z CAW-u!
Mam nadzieję, że zanim otrzymam akta i dodzwonię się aby zarezerwować miejsce w czytelni, sytuacja ulegnie znacznej poprawie i to o czym tutaj napisałem pójdzie w niepamięć. 🙂

© by łukasz wolak

Krótka refleksja z peregrynacji po krajowych archiwach. Cz. 2

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: