W tym roku obchodziliśmy 72. rocznicę wyzwolenia obozu koncentracyjnego w Mauthausen/Gusen. To moment aby w szczególny sposób wspomnieć o tych wszystkich, którzy nie przeżyli lub przeżyli najgorsze „piekło na ziemi” lub jak pisał Jan Kosiński „Naddunajskie piekło”. Dlaczego zdecydowałem się wspomnieć o tej rocznicy na moim blogu? Mimo, że o historii obozu powstało wiele publikacji, w tym relacji i wspomnień byłych więźniów, do wspomnienia zachęciły mnie biogramy niektórych działaczy Zjednoczenia Polskich Uchodźców, w których odnalazłem informacje o deportacjach do tego obozu. Jedni, w tym Kazimierz Odrobny oraz ks. Edmund Stawecki, zdecydowali się opisać swoje przeżycia, drudzy bardzo rzadko podkreślali to tragiczne wojenne doświadczenie.
Słów więc kilka o historii obozu. Powstał w 1938 r. i był zlokalizowany w małej alpejskiej miejscowości Mauthausen (Austria). W dniu 8 sierpnia 1938 r. administracja Rzeszy rozpoczęła budowę piętnastu drewnianych baraków oraz inftastruktury wodno-kanalizacyjnej, która zapoczątkowała powstanie obozu. Pierwszymi więźniami byli austriaccy więźniowie przede wszystkim kryminaliści. Dopiero od 1939 r. zaczęły napływać do Mauthausem transporty z więźniami z podbijanych przez Niemców krajów w tym z Polski.
Z czasem obóz powiększył się o kolejnych dziesięć baraków a także o budynki administracyjne, łaźnie, karcery, kuchnie oraz granitowy mur o wysokości 3,5 metra którego szczyt wieńczyło potłuczone szkło i drut pod napięciem. Powstały również budynki na magazyny, krematoria i komora gazowa. Z czasem kilkudziesięcioosobowa załoga obozu zwiększyła się do blisko tysiąca SS-manów. W miarę jego rozbudowy powstał w 1942 r. podobóz Sportplatz für SS o powierzchni 15 tys. m 2 (nazywany również Russenlager). Z końcem 1944 r. powstał jeszcze Zeltlager. Obóz nie przypadkowo został zlokalizowany obok kopalni granitu. Jego więźniowie docelowo mieli pracować przy wydobyciu budulca na potrzeby rozbudowy obozu oraz wojennego zapotrzebowania Niemiec. Z obozu Mauthausen prowadziły na teren kopalni „schody śmieci” na których podczas pracy zmarło kilkuset więźniów. Właścicielem kopali była firma Deutsche Erdung Steinwerke (DEST) a w praktyce SS.
W obozie przebywało około 26 tys. więźniów w tym 1500 więźniarek. Był stale rozbudowywany i składał się z końcem wojny z 39 baraków i 14 namiotów oraz specjalnie wydzielonego osiedla dla administracji obozowej. Obóz zaliczony został przez Reinharda Heydricha do trzeciej klasy reżimu co w praktyce oznaczało nie mniej nie więcej, że był jednym z najcięższych jakie stworzyła III Rzesza. Dla kontrastu warto dodać, że Dachau i Sachsenhausen posiadały pierwszy stopień reżimu a drugi Neuenhamme, Majdanek i Auschwitz.
W okresie istnienia Mauthausen przez obóz i jego filie przeszło ponad około 250 tys. więźniów w tym kilka tysięcy kobiet i dzieci. W obozie przebywało blisko 40 narodowości w tym Polacy, Rosjanie, Węgrzy, Niemcy, Austriacy, Jugosłowianie, Francuzi, Włosi, Hiszpanie i wielu innych. W wyniku pracy za jego murem śmierć poniosło około 150 tys. więźniów. Komendantem obozu był Franz Ziereis. Jego podwładnymi byli Karl Chmielewski i Fritz Seidler z Gusen, Anton Streitwieser w Florisdorf i Schwecht, Kurt Schmutzler w Wiedniu-Neudorf, Otto Riemer i Anton Ganz w Ebensee.
O skali działalności KL Mauthausen świadczy ogromna siatka ponad 62 filii tego obozu rozsianych po całej Austrii. Główne filie znajdowały się w Gusen I,II,III, Linzu I,II,III, Passau I,II,III, Hartheim, Wels, Gunskirchen, Vöcklabruck, Ebensee, St. Lambrecht, Klagenfurt, Loiblpaß, Graz-Leibnitz, Eisenerz, Großraming, Steyr, St. Valentin, Enns, Amstetten, Mistelbach, Melk, Weiner-Neudorf, Weiner-Neustadt, Wiedeń-Schönbrunn, Wiedeń-Schwechat, Wiedeń-Hinterbrühl, Wiedeń-Mödling, Wiedeń-Florisdorf, Wiedeń-Sauer-Werke.
Wśród nich szczególnym okrucieństwem wyróżniła się największy z filii Mauthausen – obóz Gusen I i II. Budowali go w latach 1939-1941 niemieccy i austriaccy więźniowie. Docelowo miał pełnić samodzielną rolę i przyjąć polską inteligencję. Z czasem został częścią KL Mauthausen i mordowano w nim inne narodowości. Na jego terenie znajdowało się krematorium, komora gazowa, magazyny, warsztaty, budynki administracyjne, koszary SS-manów, osiedle dla rodzin SS-manów.
Pierwsi Polacy przybyli do Gusen I w dniu 09 marca 1940 r. z obozu KL Buchenwald. Od razu zostali skierowani do pracy w kamieniołomach dla firm DEST, Messerschmitta i Steyr-Werke. Z czasem zaczęły napływać do obozu regularne transporty z Generalnego Gubernatorstwa. W 1941 r. do Gusen trafili Hiszpanie internowali w obozach na terenie Francji, jeńcy radzieccy, Jugosłowianie, Francuzi, Belgowie, Holendrzy i inni. W sumie przez obóz przeszło ponad 75 tys. więźniów tym około 35 tys. Polaków. Więźniowie w Gusen I pracowali przede wszystkim w kamieniołomach Kastenhof, Gusen, St. Georgen, Pierbauer oraz Ziegelei w Lungitz. W 1944 r. powstał obóz Gusen II, który miał jeszcze gorszą renomę, ponieważ jego więźniowie pracowali pod ziemią budując tunele na potrzeby podziemnych fabryk. Z końcem wojny w grudniu 1944 r. powstał mały obóz Gusen III. W dniu 05 maja 1945 r. amerykanie wyzwolili z Gusen I i II 21.400 więźniów.
Kolejnym elementem systemu Mauthausen była filia „zamek śmierci” Hartheim w którym mordowano inwalidów, umysłowo chorych a z czasem w miarę rozwoju systemu obozowego Mauthausen także niezdolnych do pracy. Zamek mieścił się niedaleko Altkoven około 12 km od Linzu. Obiekt był miejscem kaźni wielu więźniów. Z KL Mauthausen wysłano do zamku 7200 osób a z KL Dachau około 3300 osób. Z czasem rozpoczęto za jego murami likwidację żydów holenderskich a w dalszej kolejności żydów z kolejnych krajów oraz obozów koncentracyjnych rozmieszczonych na terenach okupowanych przez Niemcy.
W dniu 05 maja 1945 r. większość obozów systemu Mauthausem-Gusen została wyzwolona przez armię amerykańską. Wiele tysięcy więźniów odzyskało długo oczekiwaną wolność. Znamienne okazały się powojenne losy byłego obozu, którego część instalacji została zdemontowana i wywieziona do ZSRS. Załoga obozu Mauthausen-Gusen została częściowo skazana w trzech procesach przed Amerykańskim Trybunałem Wojskowym. Pierwszy proces odbył się w dniach 29 marca-13 maja 1946 r. przed Trybunałem Wojskowym w Dachau. Podczas procesu skazano 61 SS-manów na kary śmierci a 12 wyroków zamieniono na dożywotnie więzienie. Drugi proces odbył się w dniu 06-21 sierpnia 1947 r. przed Trybunałem Wojskowym w Dachau podczas którego wydano cztery wyroki śmierci, dla trzech osób orzeczono wyroki więzienia a jedną uniewinniono. Trzeci proces odbył się w dniach 02 września – 10 listopada 1947 r. w Klagenfurcie. Trybunał wydał dwa wyroki śmierci, osiem wyroków więzienia i dwa wyroki uniewinniające.
Jeszcze w 1949 r. miejsce po obozie zostało uznane za pomnik pamięci narodowej. W 1970 r. otwarto na jego terenie muzeum. Warto obejrzeć przy tej okazji wystawę online, którą zamieściło Muzeum Historii Polski poświęconą KL Mauthausen/Gusen z bogatą ikonografią (patrz).
Wielu wyzwolonych zdecydowało się wrócić po zakończeniu wojny do Polski. Inni zdecydowali się wyjechać do europejskich krajów lub na inne kontynenty. Niezwykle interesująco prezentują się losy tych polskich uchodźców, związanych ze Zjednoczeniem Polskich Uchodźców, którzy byli więźniami Mauthausen/Gusen. Przebywali w nim m.in. Michał Dachan, Jan Stanisław Krawiec, Józef Lisek, Wacław Muszyński, Kazimierz Odrobny, ks. Edmund Stawecki oraz Jan Skwarla. Znane mi są jedynie wspomnienia Michała Dachana i Kazimierza Odrobnego, których fragmenty poniżej przybliżę.
Kazimierz Odrobny wspominał:
„Z obozu koncentracyjnego w Gusen zapamiętałem nazwiska współkolegów-więźniów: Stanisława Nogaja, Edwarda Cynajka, Stefana Cynajka, Stefana Józefowicza, Leśniczaka, Adamanisa, Cebulskiego, dr. Płomskiego, dr. Koniecznego, dr. Gębika oraz Edmunda Piskorskiego, Stefana Szymurę i wielu, wielu innych. Pracowałem w komandach: Steitraeger, Lagerkomando, Steinbruch Kastenhoefen. Z uwagi na znajomość języków obcych, musiałem występować często jako tłumacz i przy spełnianiu tego zadania nawet siepacze SS-mani zazdrościli mi, że potrafię tłumaczyć prawie w 17-tu językach i narzeczach. Ale to nie zwalniało mnie, bym nie był torturowany. Wina zawsze się znalazła (…) Korzystając z przywilejów swobodniejszego poruszania się idąc np. do tłumaczenia oraz przez organizację ruchu oporu, miałem możność przenieść, a tym samym ułatwić dożywienie Polaków, Francuzów (Nacht und Lebel) Serbów i innych narodowości (…)”.
Ksiądz Edmund Stawecki wspominał:
„Najpierw dostałem się do obozu koncentracyjnego Gusen-Mauthausen, gdzie trzymano mnie przez trzy miesiące. Ale i ten, zdawałoby się krótki czas – zapisał się w mojej pamięci na zawsze. Przydzielono mnie do grupy komanda więźniów w kamieniołomach, która to grupa musiała znosić kamienie i to dość duże na barkach swoich do budowy ulic. Z kamieniołomu gnano nas ciągle bardzo szybko – po prostu biegiem w jedną i drugą stronę. Wówczas nie byłem jeszcze zniszczony, choć bardzo pobity – to pracę tę jeszcze mogłem wykonać. Ale gorsze od samej pracy jako takiej, było bicie. Na całej trasie, po której biegliśmy z kamieniami i po nie – rozstawieni byli po obydwu stronach drogii SS-mani, blokowi, kapo z dragami, sztachetami itp. i tłukli nas na potęgę nie wybierając miejsca na uderzenie – gdzie popadło (…)”.
Uzupełnieniem powyższych wspomnień mogą być odnalezione przeze mnie na youtube.com poniższe wideo dokumenty. Pierwszy powstał prawdopodobnie z chwilą wyzwolenia lub krótko po tych wydarzeniach w 1945 r., drugi to materiał austriackiej telewizji publicznej o obozie Mauthausen-Gusen a trzeci jest spacerem po miejscu pamięci Mauthausen.
Wideo nr 1:
Wideo nr 2:
Wideo nr 3:
***
Po dziś dzień trwają zabiegi o zachowanie miejsca pamięci po byłym KL Gusen, ponieważ wiele z jego elementów w ostatnich latach zmieniło przeznaczenie (list w tej sprawie został wystosowany do ministra spraw wewnętrznych Austrii – patrz). Takim przykładem jest dawna brama obozu w Gusen, która obecnie znajduje się w prywatnych rękach i pełni funkcję rezydencji. W sprawę zachowania pozostałych budynków po byłym obozie Gusen I zaangażowało się również polskie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Ambasada Rzeczpospolitej Polskiej w Wiedniu (patrz). „Pozostałości po KL Gusen zostały w znacznej części zniszczone, zaś tereny poobozowe – podzielone i sprzedane prywatnym właścicielom, co doprowadziło w konsekwencji do powstania na obszarze dawnego obozu zabudowy mieszkalnej oraz zakładów przemysłowych” – czytamy na stronie Ministerstwa Kultury. W ratowanie miejsc związanych z byłym obozem zaangażowało się również kilku Austriaków – mieszkańców Gusen.
Mam przy tej okazji nadzieję, że dzięki wsparciu byłych więźniów, ludzi dobrej woli oraz współpracy polsko-austriackiej możliwe będzie zachowanie ostatnich pozostałości po byłym KL Gusen a tym samym uda się zachować dla kolejnych pokoleń pamięć o „Naddunajskim piekle”.
Przy tworzeniu tego wpisu korzystałem:
- Biografie byłych więźniów politycznych niemieckich obozów koncentracyjnych, komitet wykonawczy dr Antoni Gładysz, Andrzej Szymerski, Philadelphia 1974, [wspomnienia: ks. Edwarda Staweckiego i Kazimierza Odrobnego]
- Jan Kosiński, Niemieckie obozy koncentracyjne i ich filie, opracował Waldemar Sobczyk, Stephankirchen 1999
- Ocaleni z Mauthausen. Relacje polskich więźniów obozów nazistowskich systemu Mauthausen-Gusen, pod red. Agnieszki Knyt, Warszawa 2010
- Strona poświęcona miejscu pamięci KL Mauthausem – Mauthausen Memorial
- Strona poświęcona miejscu pamięci Gusen (www.gusen.org)
- Budynki obozu koncentracyjnego w Gusen przerobione na domy mieszkalne. „Niemcy mają poczucie odpowiedzialności. Austriacy nie”. (tokfm.pl)
- List otwarty ws. dewastacji b. obozu koncentracyjnego Gusen (dzieje.pl)
- Diana Kolbuszewska, Schloss Hartheim – fabryka śmierci (dw.com)
- youtube.com
© łukasz wolak
do tego obozu w dniu 26 maja przybili jeńcy z Dachau, przywiezieni tzw. „transportem łódzkim: Byli to ludzie z list proskrypcyjnych, których fragment-dla okolic Kalisza- zachował się do dzis . Na listach sporządzonych przez miejscową piata kolumnę znaleźli si ę działacze nieodległościowi, weterani wojen, nauczyciele i inteligencja. Wśród nich był mój dziadek Marian Wiewiórkowski. Po roku pobyt w obozie został zakatowany przez oprawcę za schowanie pod pasiakiem kawałka papieru z worku po cemencie, aby odizolować się od kąsającego alpejskiego zimna.
Cześć ich pamięci!