Na łamach bloga publikowałem do tej pory wiele, moim zdaniem, ciekawych i nieznanych szerzej opowieści biograficznych. Wszystkie dotyczyły osób związanych ze Zjednoczeniem Polskich Uchodźców (ZPU). Poniższe wspomnienie również będzie dotyczyć jednego z działaczy ZPU. Dzisiaj chce zaprezentować ciekawą postać z tego środowiska – Witolda Szwabowicza. Przez pierwsze pięciolecie odgrywał w organizacji ważną rolę i pełnił funkcję w zarządzie głównym. Później, po konflikcie wewnątrz organizacji, nie odegrał w niej przez wiele kolejnych lat żadnej roli. Nadal jednak, mimo odsunięcia z ZPU, pozostawał w kręgach wpływu prezesa Kazimierza Odrobnego.
Witold urodził się 31.03.1910 roku w Stanisławowie. Był synem Marcina i Marii z domu Adamowicz. Prawdopodobnie ukończył szkołę powszechna i 8 klas gimnazjum w rodzinnej miejscowości. Po zdaniu matury zdecydował się w kolejnych latach podjąć studia na wydziale prawa Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Podjął również w tym mieście kolejne studia związane z handlem w Wyższej Szkole Handlowej. Niestety nie wiem czy w jednym czasie je realizował. Studia zakończył w pierwszych latach 30-tych. Po ich ukończeniu podjął pracę w Starostwie w Stanisławowie. Niestety nie spełniała ona jego oczekiwań. Poszukiwał nadal zajęcia, które związane byłoby z jego zainteresowaniami. W połowie lat 30-tych przeniósł się do Gdańska. Na terenie miasta znalazł zatrudnienie w Banku Gospodarstwa Krajowego. Wydaje mi się dzisiaj, że ta praca była spełnieniem jego oczekiwań, ponieważ chciał zajmować się szeroko rozumianym handlem zagranicznym a więc związanym z jego kierunkiem studiów.
W latach trzydziestych otrzymał powołanie na kurs w Szkole Podchorążych rezerwy Artylerii we Włodzimierzu. Po jego ukończeniu otrzymał stopień ogniomistrza podchorążego artylerii o specjalności artylerzysta, zwiadowca, obserwator. W 1934 r. przeniesiono go do rezerwy. W kolejnych latach odbywał jeszcze dwukrotnie przeszkolenia wojskowe. W połowie lat 30-tych po ich zakończeniu otrzymał awans do stopnia podporucznika rezerwy artylerii. Do dzisiaj nie wiem jakie były jego losy po wybuchu II wojny światowej. Prawdopodobnie został powołany do jednej z jednostek wojskowych, której oddziały brały udział w Kampanii Wrześniowej. Prawdopodobnie w jej trakcie dostał się do niemieckiej niewoli. Niemcy umieścili go w Oflagu II D Grossborn-Westfalenhof dla oficerów, gdzie przebywał przez całą wojnę.
Po wyzwoleniu z obozu w 1945 roku zdecydował się zostać na terenie okupowanych Niemiec. Trudne warunki bytowe spowodowały, że większość polskich dipisów poszukiwała płatnego zajęcia. Także Witold poszukiwał pracy. Miał wiele szczęścia bowiem udało mu się taką pracę odnaleźć. W pierwszych powojennych latach pracował jako przedstawiciel administracji IRO na terenie stref okupacyjnych Niemiec. W międzyczasie ożenił się Desiree z domu Laerum (Litwinką). Nie wiem w jaki sposób trafił do Velbert ale pewne jest, że po zakończeniu wojny zamieszkał w tym mieście przy ulicy Höferstrasse 58. Już w tamtym czasie jego sąsiadem był Kazimierz Odrobny. Prawdopodobnie to właśnie on zachęcił go do działalności w powstającej ZPU. W chwili powstania nowej organizacji w 1951 r. związał się w niej pełniąc funkcję sekretarza zarządu głównego do 1956 r. W tej pięcioletniej działalności był członkiem komisji wniosków i rezolucji podczas III Rady, zastępcą delegata ZPU do ZPUW oraz delegatem do Międzynarodowej Organizacji Uchodźców. Jego poboczną działalnością było m.in. publikowanie artykułów w czasopiśmie „POLAK”, „Ostatnich Wiadomościach” i „Dzienniku Polskim” oraz licznej prasie emigracyjnej. W 1956 roku nie został wybrany do Zarządu Głównego ZPU i nie pełnił już w nim żadnej funkcji. Sytuacja ta była wynikiem sporu w jaki wdał się z prezesem Odrobnym, a który wynikał z braku pomocy ze strony organizacji tj. ZPU w odzyskaniu syna od byłej żony, która przebywała w Szwecji. Od tamtej pory był sam. Ponieważ mieszkał nadal pod tym samym adresem co K. Odrobny zaangażował się działalność społeczną wśród Polaków. Pełnił do chwili śmierci również rolę koordynatora Funduszu Pomocy Ofiarom II wojny światowej, który zaopatrywał środowisko kombatantów oraz polskich uchodźców w RFN i Polaków w PRL w trudno dostępne leki.
W międzyczasie parał się pracą dorywczą. Przez pewien czas pracował jako przedstawiciel handlowy Firmy Heinza Bartniczaka mieszczącej się we Frankfurcie nad Menem. Udało mu się kilka razy wyjechać do PRL-u. W kraju miał rodzinę (dwóch braci i siostry). Z czasem w latach 50-tych jego osobą zainteresował się Departament I MSW. Bezpośrednio to zainteresowanie było związane z działalnością ZPU. W 1957 r. oficerowi prowadzącemu udało się zwerbować Witolda do współpracy pod ps. „Wabo”. Szybko jednak okazało się, że te kontakty nie przyniosły oczekiwanych rezultatów i został wycofany z czynnej agentury decyzją płk. Sienkiewicza, dyrektora Dep. I MSW. Do chwili śmierci prowadził żywą korespondencję z obywatelami PRL, którzy zwracali się do niego o pomoc w pozyskaniu lekarstw. Po śmierci Kazimierza Odrobnego zajął się w imieniu zarządu ZPU organizacją pogrzebu. Kilka miesięcy później w 1982 r. zmarł w Velbert. Został pochowany na cmentarzu w tym mieście przy ulicy Talstrasse.
Tym krótkim wpisem chciałem przybliżyć postać tego działacza. W kolejnych dotyczących jego osoby skupię się na wydarzeniach związanych z jego wystąpieniem z szeregów ZPU i walką o prawa do opieki nad synem a w następnej odsłonie przyjrzę się jego kontaktom z wywiadem PRL.
Do stworzenia tego wpisu korzystałem:
- z materiałów Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. W. Sikorskiego w Londynie
- z materiałów Centralnego Archiwum Wojskowego
- z materiałów Pracowni Badań nad Polską Emigracją Polityczną w Niemczech po 1945 r. w Instytucie Historycznym UWr
- Ł. Wolak, Działacze Zjednoczenia Polskich Uchodźców w Niemczech w materiałach organów bezpieczeństwa PRL w latach 1945-1970, [w:] Letnia Szkoła Historii Najnowszej. Referaty, pod red. Natalii Jarskiej i Tomasza Kozłowskiego, wstęp Łukasz Kamiński, Warszawa 2011, s.142-152
© łukasz wolak