Poczet działaczy ZPU – ppor. Witold Szwabowicz cz. 2

To druga część wpisu, którą chce poświęcić działalności mgr. Witolda Szwabowicza. Chce w nim zwrócić uwagę na wydarzenia z 1956 roku, które przyczyniły się do jego ustąpienia z zajmowanego stanowiska sekretarza zarządu głównego ZPU. Od tamtych wydarzeń działał jedynie w obrębie organizacji.

Witold Szwabowicz
Fot. 1: Witold Szwabowicz (źródło: AIPMS)

Cała historia najprawdopodobniej rozpoczęła się pomiędzy 1946 a 1947 rokiem. Wówczas Witold, pracował w administracji IRO, poznał ładną kobietę Łotyszkę o imieniu Desiree. Wszystko wskazuje na to, że przypadli sobie do gustu. Postanowili wziąć ślub. Szybko również przyszedł na świat ich syn Andrzej. Jeszcze w 1948 r. obydwoje starali się w Konsulacie Generalnym RP w Dublinie o wydanie paszportu polskiego. Być może planowali wyjechać z Niemiec. Inną możliwością było pozyskanie dokumentu umożliwiającego identyfikacje. Wiadomo, że Witold pracował w administracji uchodźczej do 1950 roku czyli formalnego jej rozwiązania. W tym czasie przenieśli się i zamieszkali w Velbert. Prawdopodobnie samo mieszkanie otrzymali jako pomoc socjalną dla polskich uchodźców. Wiadomo również, że w tym czasie mieszkał pod tym samym adresem Kazimierz Odrobny. To właśnie bliskość sąsiada oraz wspólne rozmowy sprawiły, że Odrobny zainteresował Szwabowicza działalnością w powstającej nowej organizacji – Zjednoczenie Polskich Uchodźców (ZPU). Witold bez zbędnego namysły zgodził się na propozycję Odrobnego i rozpoczęli wspólną pracę nad tworzeniem nowych struktur. W tym czasie żona Szwabowicza najprawdopodobniej zajmowała się dzieckiem. Nie dysponuje żadnymi informacjami, które wskazywałyby na jakąkolwiek jej działalność po 1948 r. Z czasem bezczynność i domowa codzienność musiały w niej eksplodować. A może monotonia życia i trudne warunki materialne sprawiły, że zdecydowała się na ten jeden odważny krok..? Wszystko to jednak pozostaje jedynie w kwestii domysłów.

Kiedy w 1951 r. powstało ZPU podczas pierwszego zebrania Rady delegaci wybrali Witolda w skład zarządu głównego. Przydzielono mu funkcje sekretarza zarządu głównego. Pensja jaka przysługiwała mu na tym stanowisku nie była zbyt wysoka ale dawała poczucie podstawowej stabilizacji. W ZPU zajął się przede wszystkim nadzorowaniem i koordynowaniem działań zarządu głównego. Wymieniał korespondencję, organizował dokumenty biura zarządu oraz prowadził wiele spraw koordynujących działalność administracyjną. Zatem łatwość pracy i miejsce jej wykonywania było w tamtym czasie wprost wymarzone. Przez czas na stanowisku sekretarza zarządu dwukrotnie zmieniali się prezesi (Bolesław Zawalicz-Mowiński i Kazimierz Odrobny). W każdej z tych zmian Szwabowicz był człowiekiem zaufanym oraz na właściwym miejscu. Niezależenie do tego jego kolejnym zajęciem zarobkowym było redagowanie tekstów do ukazującego się wówczas czasopisma „Polak”, które było „tubą” prasową ZPU. Niezależnie od tego pisał również felietony i artykuły do Radia Wolna Europa w Monachium. Wszystkie te prace pochłonęły go bez reszty.

Trudno więc uchwycić moment w którym zaczęły się jego problemy rodzinne. Ostatecznie nie czekając żona Desiree zabrała wówczas 8-letniego syna i wyjechała do Szwecji. Z odnalezionych informacji wynika, że już w pierwszej połowie lat 50-tych nie układało się w ich małżeństwie. Doszło do sprawy rozwodowej, która trwała i trwała. Być może jeszcze w jej trakcie jego żona opuściła RFN. Ten fakt niezwykle poruszył Witolda. Załamany zaczął szukać pomocy w niemieckich sądach i polskich organizacjach wspierających uchodźców w tym ZPU. Suma tych wszystkich zdarzeń sprawiła, że na wiosnę 1956 r. pod wpływem wszystkich wydarzeń napisał tekst do tygodnika „Polak” pt. „Szwecja kradnie dzieci…„. Niestety oskarżał w nim wszystkie organizacje polskie zajmujące się polskimi uchodźcami o brak pomocy, Szwecję o wykradanie dzieci, żonę o podstęp i działania, które zmierzały do zablokowania kontaktów dziecka z ojcem. Niezależnie od jego artykułu wygrał sprawę rozwodową w polskim sądzie w Szczecinie, który przyznał jemu prawo do opieki nad dzieckiem. Niestety na niewiele się to zdało.

Polak
Fot. 2: Nagłówek czasopisma „Polak” – 1959 r. (źródło: ze zbiorów autora)

Z treści wspomnianego artykułu wynikało również, że Szwabowicz atakował organizację Rädda Barnen, która zajmowała się przyjmowaniem polskich dzieci na letnie kolonie w Szwecji oraz organizacje amerykańskie i polsko-amerykańskie (PAIARC czy FECS), które współfinansowały organizacje uchodźców w Europie (działalność ta była przykrywką choćby dla amerykańskiego wywiadu, który finansował takie organizacje jak ZPU, Związek Uchodźców Ukraińskich w Niemczech, Stowarzyszenie Polskich Kombatantów, etc.). Oberwało się także Komisji Oświatowej ZPU, której działalność Szwabowicz określił kursami masońskimi. Dlaczego to wszystko co znalazło się w tekście sprawiło, że dwie organizacje tak bardzo podniosły się z posad? Trzeba przy tym wskazać, że w tamtym czasie trwało wiele różnych przygotowań i misji nadzorowanych przez wywiady zachodnie w tym amerykański. Były one finansowane pośrednio lub bezpośrednio za pomocą organizacji wspierających działalność uchodźców. Granica w której środki finansowe szły na działalność szpiegowską i cele statutowe organizacji była bardzo cienka. Artykuł Szwabowicza napisany w tonie oskarżycielskim spowodował burzę w środowisku polskich uchodźców oraz kombatantów na terenie RFN. Zarząd ZPU, po licznych naradach z członkami organizacji, wystosował apel w którym całkowicie odciął się od publikacji Szwabowicza.

„Zarząd Główny Zjednoczenia Polskich Uchodźców w Niemczech oświadcza, że nie ma nic wspólnego z artykułem pt. „Szwecja kradnie dzieci” umieszczonym w nr. 27/28 tygodnika „Polak”. Wspomniany artykuł jest czysto osobistym wystąpieniem autora p. mgr Witołda Szwabowicza, który działał tylko w soim imieniu”.

Niestety było to za mało. Zarząd SPK w Niemczech domagał się wyciągnięcia pełnych konsekwencji za ten artykuł. Uznał również, że odcięcie się ZPU od Szwabowicza nic nie zmieni bowiem pełnił on w chwili publikacji funkcję sekretarza zarządu głównego ZPU i był członkiem SPK. Wskazywano również, iż artykuł opublikowany nie był jego osobistą wypowiedzią a pisząc go wyraził pogląd organizacji w których był członkiem. K. Odrobny wystosował powyższe sprostowanie do samego Szwabowicza, który w odpowiedzi na ten list zaprotestował przeciwko wrogiej kampanii jaka rozpętała się po publikacji tekstu wobec jego osoby. Przyznawał rację Odrobnemu, że jego wystąpienie prasowe było jego prywatną sprawą i nie zgadzał się aby ZPU dyscyplinowało go za prywatne zdanie. Nadto wskazywał, że w wyniku dalszych działań wobec jego osoby będzie zmuszony wejść na drogę sądową. Prezes Sochanik w liście do Odrobnego nie tylko wytknął ZPU chowanie głowy w piasek w całej sprawie ale przede wszystkim unikanie odpowiedzialności i marginalizowanie problemu. Wskazał tym samym, że zarząd główny ZPU powinien zawiesić Szwabowicza do czasu kiedy nie wycofa oskarżeń, których użył w artykule prasowym.

Velbert – Mapy Google
Fot. 3: Velbert (źródło: google)

Niezależnie od tego Szwabowicz złożył pozew do sądu przeciwko SPK w Niemczech za akcje propagandową w której dezawuowano w obraźliwy sposób jego osobę. Z czasem zrezygnował z członkostwa w SPK. Nie mniej nadal pozostawał na stanowisku sekretarza zarządu głównego ZPU. Jego sprawa była szeroko komentowana na forum organizacji. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że nadchodząca kolejna Rada ZPU w listopadzie 1956 r. będzie punktem kulminacyjnym całej sprawy. Tak się stało jednak jeszcze przed zwołaniem Rady Szwabowicz ustąpił z zajmowanego stanowiska. Na zwołanej Radzie w Hamm podejmowano różne tematy i sprawy związane z działalnością ZPU. Jedną z takich spraw była ta poświęcona sprawie Szwabowicza. Podczas wypowiedzi Janusz Jar-Łańcucki dziwił się krytyce Szwabowicza skierowanej wobec FECS wskazując, że m.in. on sam zabiegał o wsparcie ZPU w tej organizacji. Podczas wypowiedzi „Jara” znalazło się bardzo ciekawe zdanie;

„Twierdzenie, jakoby pieniądze były uwarunkowane politycznie – jest czczym wymysłem. Z pomocy korzystają Polacy we Francji, Szwecji, Norwegii i Danii. Również za te pieniądze został spłacony proces o dom Związku Polaków w Bochum, którego poświęcenie się dzisiaj dokonuje. To ostatnie stało się dzięki naszym staraniom”. 

Trudno mi dzisiaj uwierzyć, że władze i działacze ZPU nie miały pojęcia skąd pochodzą środki na działalność wspierającą organizacje emigracyjne i uchodźcze. Spora część działaczy na terenie RFN była zamieszana w różne akcje wywiadowcze m.in. tzw. „aferę Bergu” a po niej lub w jej trakcie w inne skierowane przeciwko rządowi warszawskiemu. Przykładem są choćby misje Wincentego Broniwoja-Orlińskiego, udział w wywiadzie amerykańskim Bolesława Zawalicz-Mowińskiego, pierwszego prezesa ZPU, czy powstanie i dzialalność Radia Wolna Europa. Nagle ze słów Jara-Łańcuckiego wynika, że to wszystko przypadek i dobroduszna pomoc. Dodatkowo pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że ofiarodawcy żądali wręcz od organizacji, które były obdarowywane aby nie wykazywały w swoich sprawozdaniach kwot przekazanych ani źródeł ich pochodzenia. Zatem taka organizacja jak ZPU miała dwa budżety – oficjalny i nieoficjalny. Wsparcie finansowe przekazywane było na działalność ZPU oraz organizowanie szkolnictwa Polaków w Niemczech. Poprzez ogólnokrajowy zasięg i spory rozmach środki i przyznane subwencje były znaczące. W ciągu tylko 10 miesięcy ZPU na szkolnictwo otrzymało w takie sposób blisko 50 tys. DM. Pieniądze otrzymywała centrala organizacji, która wydatkowała połowę na rzeczywistą działalność szkolną. Co działo się z resztą środków nie wiadomo.

Nie mniej Szwabowicz był pierwszym działaczem jednocześnie ZPU i SPK, który uderzył z system tajnego wspierania organizacji polskich na emigracji i nie tylko za pomocą przykrywkowych instytucji finansowanych przez wywiad amerykański i brytyjski. Za oportunizm poniósł konsekwencje. Jego ustąpienie z ZPU i SPK spowodowało, że utracił źródła dochodu. Na jakiś czas stracił również kontakt z organizacją. Zaczął poszukiwać na niemieckim rynku pracy. Nie udało mu się odzyskać syna ani wyjechać do Szwecji. Pozostał sam w tym samym domu w którym mieszkał Odrobny i mieściło się biuro ZPU. Po jakimś czasie, prawdopodobnie, za sprawą Odrobnego albo jego kontaktów z Polską zajął się Funduszem Pomocy Ofiarom II wojny światowej z ramienia, którego współpracował z Katolickiem Uniwersytetem Lubelskim i wysyłał potrzebującym lekarstwa nie dostępne w Polsce. Niespełna rok po jego ustąpieniu z ZPU zainteresował się nim wywiad PRL….

Ale o tym już w kolejnej trzeciej części wpisu poświęconym jego osobie. Zapraszam!

Przy tworzeniu tego wpisu korzystałem: 

  • z materiałów Pracowni Badań nad Polską Emigracją Polityczną w Niemczech po 1945 r. w Instytucie Historycznym UWr

© łukasz wolak

Poczet działaczy ZPU – ppor. Witold Szwabowicz cz. 2
Tagged on:                                 

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: