To trzecia i ostatnia część wpisu poświęcona Witoldowi Szwabowiczowi. W tej odsłonie chce skoncentrować się na jego kontaktach z oficerami Departamentu I MSW PRL. Dzięki nim możemy wiele powiedzieć na temat kierunków zainteresowań ówczesnego wywiadu środowiskiem Polaków w Niemczech w tym środowiskiem polskich uchodźców.
Pierwsze kontakty Witolda z wywiadem PRL miały miejsce w 1957 r. a więc niespełna rok po wykluczeniu ze struktur ZPU. Nawiązał go wraz z jego ówczesnym pracodawcą Heinzem Bartniczakiem na terenie Frankfurtu nad Menem. Obaj udali się do Polskiego Przedstawicielstwa Handlowego w tym mieście będącym jednocześnie nielegalną rezydenturą wywiadu PRL (w tamtym czasie pomiędzy PRL a RFN nie funkcjonowała oficjalna umowa o stosunkach dyplomatycznych, dlatego wywiad korzystał z półoficjalnych przedstawicielstw handlowych. Ta sytuacja zmieniła się dopiero po 1970 r. kiedy oba kraje nawiązały stosunki dyplomatyczne i część rezydentur przeniesiono do Ambasad i Konsulatów).
Jednym z powodów wizyty Szwabowicza i Bartniczaka we frankfurckim przedstawicielstwie była chęć nawiązania współpracy gospodarczej z PRL. Firma Bartniczaka była małą manufakturą wytwarzająca różnego rodzaju narzędzia, które różnymi nieoficjalnymi kanałami wysyłane były do PRL. Podjęcie rozmów miało na celu zmianę tej metody na oficjalną i na nieco większa skalę. Rozmowę ze strony Przedstawicielstwa Handlowego podjął „Bogdan” – oficer wywiadu, który zaprosił swoich gości do restauracji na kawę. Blisko dwugodzinna rozmowa którą prowadzili koncentrowała się najpierw na tematach związanych z wymianą handlową – na ten temat”Bogdan” prowadził rozmowę głównie z Bartniczakiem. Następnie po tej prezentacji Szwabowicz wręczył pracownikowi przedstawicielstwa handlowego swoją „starą” wizytówkę na której widniał podpis – sekretarz generalny ZPU. „Bogdana” bardzo ona zaciekawiła, dlatego rozpoczął rozmowę sondażową ze Szwabowiczem podczas której dowiedział się o jego perypetiach z ZPU, o rozwodzie z żoną oraz o jego stosunku do byłej organizacji, Odrobnego i PRL. W tym wszystkim nie zabrakło również informacji o cichym wsparciu ZPU przez Amerykanów. Witold podczas rozmowy był bardo otwarty i nie rzadko żalił się na własną sytuację w RFN. Wyrażał – w rozmowie z oficerem, że za jakiś czas będzie gotowy wrócić do PRL, ponieważ tęsknił za krajem.
Niestety w tamtym czasie nie wiedział, że ów „Bogdan” był jednocześnie oficerem wywiadu PRL. Nie miał prawa dowiedzieć się o tym także w późniejszych czasie ale stało się inaczej. Nie mniej spotkanie Panów przebiegło pomyślnie na tyle, że centrala wywiadu kazała „Bogdanowi” utrzymać kontakt ze Szwabowiczem. Jeszcze tego samego roku płk. Sienkiewicz, dyrektor Departamentu I MSW, zdecydował o zatwierdzeniu plan werbunku Witolda Szwabowicza.
Jego wykonanie powierzono młodemu wówczas oficerowi por. Stanisławowi Pichla, który na długo swoją wywiadowczą karierę związał z działalnością wśród Polaków w Niemczech. Według wywiadu Szwabowicz nadawał się doskonale do podjęcia współpracy, ponieważ miał dostęp do interesujących środowisk, był działaczem ZPU, pisał artykuły o tematyce związanej z: granicą na Odrze i Nysie, militaryzmie niemieckim oraz o odszkodowaniach niemieckich dla byłych kacetowców, orientował się w stosunkach Polonii wobec kraju, nie miał środków do życia a także zamierzał wrócić do Polski. Spotkanie według instrukcji miał zainicjować „Bogdan” i umówić się ze Szwabowiczem na spotkanie werbunkowe na terenie Hagi lub Berlina.
We wrześniu 1957 r. na terenie restauracji Mendelshof na przeciwko dworca głównego w Essen doszło do spotkania Witolda z „Bogdanem”. To na nim oficer przekonał Szwabowicza, że występuje jako pośrednik w imieniu Towarzystwa Łączności z Wychodźstwem „Polonia”, którego przedstawiciel chce się z nim spotkać na terenie Hagi. Na tym spotkaniu „Bogdan” przekazał wszelkie szczegóły i miejsce spotkania. Wręczył również Witoldowi 300 DM zachodnioniemieckich.
W kolejnym miesiącu Szwabowicz spotkał się w Hadze z por. Pichlą – wcześniej wyznaczonym przez centralę wywiadu w Warszawie do werbunku Szwabowicza. Rozmowa miała odbyć się w kilku turach. Pierwsza trwała około trzech godzin i dotyczyła różnych spraw. Oficer rozpoczął dość ogólnie od stosunku ZPwN, ZP „Zgoda” i ZPU do kraju. Następnie rozmowa przeszła na bardziej szczegółowe tematy. Por. Pichla starał się zwrócić uwagę swojego rozmówcy na sytuację wewnątrz „Polonii”, ponieważ była ona centrali wywiadu mało znana. Prosił Szwabowicza aby pomógł mu opracować charakterystyki działaczy polonijnych, dzieląc ich według zaangażowania polityczno-społecznego, według wpływów i stanowisk. Z czasem jak wspomniał – jego rozmówca połknął haczyk. Szwabowicz zaczął bowiem luźno w rozmowie opowiadać, że w zebraniu potrzebnych informacji będzie mu pomocny Janusz Jar-Łańcucki, Stanisław Janczur oraz Witold Kawecki. W dalszej części rozmowy oficer zwracał uwagę na rozpoznanie środowisk skupionych wokół RWE i Kompanii Wartowniczych. Pierwsza część spotkania przebiegła dość gładko. Na zakończenie pierwszej tury obydwaj udali się zarezerwować hotel i umówili się jeszcze tego samego dnia na kolację w restauracji „Gonde Hoof”. Również drugie spotkanie przebiegło po myśli oficera. Do kolejnego spotkania doszło następnego dnia. Witold przyjął pseudonim „Wabo” i przekazał pierwsze dokumenty z charakterystyką siedemnastu działaczy polonijnych. Było to nieformalne potwierdzenie chęci współpracy z wywiadem.
Oficer na zakończenie drugiego dnia spotkań omówił z „Wabo” jeszcze system łączności i rozeszli się w swoje strony. Kolejne spotkanie zaplanowano w Düsseldorfie. Spotkanie wywoływała pocztówka od „Zbycha” z dowolnego kraju. W tym przypadku jedno było bardzo ciekawe. Oficer częściowo ujawnił się przed Szwabowiczem, który od początku podejrzewał, że reprezentował on wywiad PRL. Czy zatem zgodnie ze sztuką wywiadowczą tak powinno być? Podczas ostatniej rozmowy Szwabowicz miał zapytać por. Pichlę czy mógłby załatwić mu pobyt w Polsce ale tak żeby nie było śladu w paszporcie…!! Nikt wówczas nie podejrzewał, że ta oderwana od rzeczywistości prośba szybko stanie się faktem!
Po powrocie oficera do rezydentury i przesłaniu raportu ze spotkania ze Szwabowiczem centrala w Warszawie pozytywnie przyjęła dobrze zapowiadający się kontakt operacyjny. Zakładano po nim, że „Wabo” chce współpracować. Uznano wówczas, że te relacje ugruntowane będą głównie na czynnikach finansowych a spotkania miały odbywać się na terenie RFN. Ostatecznie, nie wiadomo co były powodem tej decyzji, kierownictwo wywiadu uznało aby „Wabo” przekazać na kontakt „Bogdana”.
Wówczas nic nie zapowiadało burzy w tej współpracy. Początkowo przez okres kilku miesięcy odbyły się jeszcze trzy spotkania z „Bogdanem” na terenie RFN. Po trzecim „Wabo” odmówił dalszej współpracy stwierdzając – że z komunistami współpracować nie będzie. Było to wielkie zaskoczenie dla centrali w Warszawie, ponieważ dotąd nie było żadnych sygnałów świadczących o możliwości zerwania kontaktów. W jeden z cząstkowych analiz współpracy wywiadu z „Wabo” dostrzeżono, że błędem było przekazanie go „Bogdanowi”, który do tej pory udawał przed „Wabo” nieuświadomionego. Z drugiej strony w tej samej analizie uważano, że powodem takiego obrotu sprawy mogły być kontakty „Wabo” z siostrą, która w tym czasie przebywała w RFN.
Hasło: Czy Pan orientuje się gdzie jest najbliższe muzeum? Odzew: Niestety, też jestem tu pierwszy raz!
W tej kryzysowej sytuacji „Bogdan” na prośbę centrali wywołał kolejne spotkanie na którym „Wabo” zgodził się na dalszą współpracę ale pod pewnymi warunkami. Szwabowicz chciał aby jego kontakty z „Bogdanem” dotyczyły szeroko pojętej działalności dziennikarskiej, społecznej a nawet zaproponował stworzenie konkurencyjnego Związku Polaków w Niemczech. Po wspomnianym kryzysie w relacjach z wywiadem udało się ostatecznie na jakiś czas ustalić warunki współpracy. Spotkania jednak kontynuował już por. Pichla. Wywiad oczekiwał od „Wabo”: rozpoznania nastrojów wsród Polonii m.in. ZPwN oraz ZPU, ich stosunek do Kraju i Niemców oraz do Bundeswehry, rozpoznania przywódców emigracyjnych stronnictw politycznych w RFN m.in.: SN, WRN i PSL, informacji dotyczących przywódców emigracyjnych będących na usługach Amerykanów, Anglików i Niemców działających przeciwko krajowi, działalności RWE i OW, informacji o działalności Polaków dla Niemców. Ustalono również łączność i zasady miesięcznego wynagradzania. Kolejne spotkania miała wywoływać pocztówka wysłana z terenu RFN z pozdrowieniami od „Hansa”.
Do kolejnego spotkania doszło na terenie Berlina. To podczas tamtych rozmów „Wabo” po raz pierwszy scharakteryzował dla wywiadu działaczy ZPU w tym m.in.: Kazimierza Odrobnego, Stanisława Mikiciuka, Czesława Brunnera i Erwina Beyera oraz Stanisława Radosza. W rozmowach z oficerami skupił się przede wszystkim na relacjach pomiędzy Komitetem Wolnej Europy, Polskim Komitetem Imigracyjnym i ZPU. Wskazywał oficerom wyraźnie na szpiegowskie powiązania instytucji współpracujących z ZPU oraz niektórych działaczy w tym: Jar-Łańcuckiego oraz Władysława Kaweckiego. Spotkanie w Berlinie było na tyle owocne dla wywiadu PRL, że ostatecznie zdecydowano się zalegalizować wyjazd „Wabo” do Warszawy. Na tą okoliczność oficerowie napisali scenariusz legendy pod którą ten wyjazd miał się odbyć. Podczas planowanej wizyty w PRL „Wabo” część czasu miał poświęcić na spotkania z oficerami wywiadu na które zamierzano zabezpieczyć 5 tys. złotych. Jednocześnie po berlińskim spotkaniu oficer w notatce dla przełożonych wskazał, że „Wabo” wcale nie zamierza zrywać kontaktów z wywiadem a przeciwnie chce je nadal kontynuować. Być może wcześniejsza zapowiedź zerwania relacji wynikała ze niefrasobliwego prowadzenia „Wabo” przez „Bogdana” który wyraźnie nie miał z nim dobrych relacji. Na zakończenie kolejnej tury spotkań „Wabo” otrzymał 300 DM zachodnioniemieckich.
W drugiej połowie 1958 r. „Wabo” pojawił się zgodnie z legendą w Warszawie. Spotkał się m.in. z oficerami wywiadu nie licząc jego 10-dniowego pobytu w Zakopanem. Na spotkaniach pogłębiono przede wszystkim wcześniej przekazane informacje dotyczące działaczy ZPU oraz ich wywiadowczych powiązań. Podczas spotkania „Wabo” poinformował oficerów, wbrew intencjom centrali wywiadu, że nagabywał Władysława Kaweckiego na kontakty z Polska Misją w Berlinie. Następnie poruszył sprawy powiązań z wywiadem CIC: Michała Dachana i Stanisława Janczura, omówił kontakty i powiązania płk. Türnera, szefa amerykańskiej rezydentury wywiadu uplasowanej w strukturze ZPU na terenie Nadrenii-Westfalii, który finansował działalność ZPU przez KWE. Następnie wspomniał o powiązaniach polskich uchodźców z niemieckimi służbami wywiadowczymi i kontrwywiadowczymi. Skala przekazanych informacji była tak duża, że centrala wywiadu zaczęła naciskać na „Wabo” aby zaczął zbierać kolejne informacje dotyczące wspomnianych działaczy. Pisano w raporcie – „Wabo” musi zacząć pracować!” W Warszawie uzgodniono, że spotkania będą odbywać się na terenie Frankfurtu albo Essen a wywoływać je będzie pocztówka z pozdrowieniami od „Staszka”.
Do kolejnego spotkania doszło w Velbert w mieszkaniu Szwabowicza a więc pod nosem Odrobnego i biura zarządu głównego ZPU. Oficer przyjechał z Essen nie uprzedzając wcześniej Szwabowicza. Drzwi do klatki schodowej otworzyła gospodyni „Wabo” a oficer przedstawił się jej jako znajomy siostry. „Wabo” był bardzo zaskoczony nieoczekiwaną wizytą w jego mieszkaniu. Przez pewien czas nie krył zdenerwowania. Nie mniej wraz z upływem czasu atmosfera stawała się luźniejsza. Czemu więc służyła ta wizyta? Okazuje się, że była pewną formą zweryfikowania sytuacji mieszkaniowej „Wabo” oraz jego dalszych możliwości współpracy. Nie można wykluczyć również nacisków na niego ze strony rezydentury wywiadu PRL. Pomimo wcześniejszego pogłębienia omawianych tematów w Berlinie i Warszawie oficer nadal wypytywał „Wabo” o Odrobnego i jego kontakty wywiadowcze, o sprawę Kaweckiego i próbę jego nawiązania kontaktów z Misją w Berlinie. W tej drugiej sprawie oficer uznał, że Kawecki sam wyszedł z tą inicjatywa a nie dzięki „Wabo”. Nie mniej podczas dalszej rozmowy okazało się, że Szwabowicz nie posiadał już tak dobrej pozycji do dalszej działalności wywiadowczej jaką prezentował na początku spotkań. Podczas rozmowy w Velbert „Wabo” jeszcze bardziej pogłębił wiedzę oficera o działaczach ZPU. Wskazywał na kolejne powiązania instytucji emigracyjnych z amerykańskim wywiadem. Niestety, mimo wyznaczenia tajnej skrzynki do przekazywania informacji w jednym z domów towarowych, „Wabo” nie pisał raportów i nie dostarczał nowych materiałów. Od jakiegoś czasu nie otrzymywał również środków finansowych. W centrali w Warszawie zdano sobie sprawę z tego, że ten kontakt stawał się jednostronny. Taką obawę w konkluzji zawarł oficer po spotkaniu z „Wabo” w Velbert. Dla centrali stało się jasne, że z tego źródła niczego już nie wyciągnął. Na koniec rozmowy oficer zaproponował Szwabowiczowi tematy do opracowania na przyszłość i odjechał do Essen. Z końcem 1958 r. płk. Sienkiewicz, dyrektor Dep. I MSW na wniosek mjr Wojtasika, naczelnika Wydziału V Dep. I MSW wycofał „Wabo” z aktywnej sieci agenturalnej wywiadu PRL. Czy „Wabo” podjął w późniejszych latach jeszcze raz kontakt z wywiadem PRL pozostaje po dziś dzień zagadką. Wiadomo, że na koniec postawiono przed nim zadania i przekazano adres tajnej skrzynki. Możliwe zatem, że przekazywał jakieś materiały. Możliwe jest również to, że ich nie przekazywał. Tak czy tak źródła w tej kwestii milczą. Skazani jesteśmy na indywidualne domysły aby dalej kreślić tą historię…
Przy tworzeniu tego wpisu skorzystałem z materiałów:
- archiwalnych Instytutu Pamięci Narodowej
- archiwalnych Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. W. Sikorskiego w Londynie
- archiwalnych Pracowni Badań nad Polską Emigracją w Niemczech po 1945 r. w IH UWr.
© łukasz wolak