Ucieczki Polaków z kraju po II wojnie światowej były jednym z przejawów braku poparcia społecznego dla komunistycznego systemu. Na wskroś odbywały się one różnymi drogami; morską, lądową, powietrzną. Przez całą drugą połowę lat 40- tych według szacunków Rządu na Uchodźstwie w Londynie z kraju uciekało około 300 osób dziennie. Uciekali wszyscy bez znaczenia na pochodzenie społeczne, status materialny czy poglądy polityczne. Zawsze jednym mianownikiem był brak zgodny na poparcie działalności komunistów oraz obawa przed aresztowaniami Urzędu Bezpieczeństwa. Eskalacja tego zjawiska wzrosła po „cichej ucieczce” Stanisława Mikołajczyka, kiedy było już wiadomym jaki scenariusz przygotowali komuniści aby przejąć władzę w kraju. Przez kolejne lata uciekali dyplomaci, przedwojenni działacze polityczni, żołnierze, oficerowie Urzedów Bezpieczeństwa i zwykli obywatele.
Ten wpis poświęcam dr. Henrykowi Bogdańskiemu, który w 1949 r. na wezwanie powrotu do kraju zdecydował się nie wracać z placówki dyplomatycznej w Niemczech. Jego przypadek, do tego czasu nie wiele o nim wiedziałem, uświadomił mi jak niewiele wiem/wiemy o działaczach Zjednoczenia Polskich Uchodźców (ZPU) oraz w jak różnych okolicznościach włączali się oni w działalność różnych organizacji w Zachodnich Niemczech. Jednocześnie, może się mylę, przypadek Bogdańskiego był/jest jednym z pierwszych, chociaż na tą chwilę trudno to sobie wyobrazić, w którym dyplomata komunistycznej Polski porzucił z końcem lat 40-tych wykonywany zawód, partię i kraj.
Jak doszło do tego, że zdecydował się uciec? Jak to bywa w podobnych przypadkach o tej historii zdecydował przypadek i zrządzenie losu. Polska bezpieka wpadła na jego trop kilka lat po „tajemniczym” zniknięciu. W 1957 r. ag. ps. „Nowak” przebywając w Hamburgu otrzymał od dr Bogdańskiego wizytówkę – pracownika RWE. Po powrocie do kraju natychmiast przekazał ją oficerowi Wydziału II KWMO. Na tej podstawie kontrwywiad wszczął sprawę ewidencyjno-obserwacyjną a jako powód wszczęcia sprawy podano „W/w jest długoletnim agentem wywiadu angielskiego – rozpracowany aktywnie przez Wydział II Dep. II MSW„. Na niekorzyść Bogdańskiego przy tej okazji zeznał również pewien dezerter z Polskiej Misji Handlowej, który w 1955 r. wrócił do Polski. Przesłuchany przez oficerów kontrwywiadu wskazał miejsce pracy Bogdańskiego na terenie Hamburga oraz opisał szczegółowo jego życie osobiste. Zanim przejdę dalej przyjrzyjmy się jego przedwojennym i wojennym losom.
Dwudziestolecie
Henryk Bogdański urodził się 06 lutego 1902 r. w Kwiliczu (woj. poznańskie). Był synem Tadeusza i Heleny z domu Prusińska. Przed wojną żył i mieszkał na terenie Poznania. Swoją edukację na poziome powszechnym rozpoczął w w tym mieście a naukę w gimnazjum kontynuował w Brodnicy (woj. pomorskie). Tam w 1920 r. zdał egzamin dojrzałości. Nie zwlekając zapisał się na studia w Wydziale Prawno-Ekonomicznym Uniwersytetu Poznańskiego. W przerwach pomiędzy zajęciami odbywał służbę wojskową w 16 pułku piechoty w Grudziądzu. Po jej ukończeniu przełożeni skierowali go do szkoły podchorążych we Włodzimierzu Wołyńskim skąd trafił do 14 pułku artylerii lekkiej w Poznaniu. Służbę ukończył ze stopniem podporucznika rezerwy.
Z wykształcenia był prawnikiem i ekonomistą. Swoją karierę zawodową rozpoczął od aplikacji sędziowskiej w 1924 r. w Sądzie Grodzkim we Wrześni. W kolejnych latach po pozytywnie zdanych egzaminach zawodowym przeniósł się do pracy w Sądzie Grodzkim, Okręgowym i Apelacyjnym w Poznaniu. W międzyczasie zaangażował się w działalność Związku Aplikantów Sądowych na Okręg Sądów Apelacyjnych w Poznaniu i Toruniu. Tam otrzymał awans na sędziego Sądu Grodzkiego. Pod zdobyciu wszelkich szlifów zawodowych wybrał pracę adwokata, którą wykonywał na terenie Poznania w latach 1929 – 1939. W 1930 r. uzyskał stopień doktora nauk prawnych na Uniwersytecie Poznańskim po przedstawieniu pracy pt. „Niemożliwość świadczenia według niemieckiego Kodeksu Cywilnego„. Specjalizował się już jako adwokat w prawie cywilnym, prawie hipotecznym i rolnym oraz ubezpieczeniowym. Był zastępcą notariusza oraz syndykiem. Jeszcze przed wybuchem wojny należał do Związku Oficerów Rezerwy i Związku Rezerwistów. Nie interesowała go polityka.
II wojna światowa
Jeszcze w przedwojennym okresie zaprzyjaźnił się z Józefem Winiewiczem, powojennym ambasadorem Polski w Waszyngtonie, ale ich drogi rozeszły się we wrześniu 1939 r. Po wybuchu II wojny światowej zdecydował się wraz z rodziną pozostać na terenie miasta. Otrzymał przydział mobilizacyjny oficera ogniowego. Niestety w połowie września 1939 r. w bitwie pod Kutnem został ranny i aresztowany przez Niemców. Wywieziony do Oflagu Itzchee, Sandbostel i Dorsten przez cały okres wojny przebywał na terenie Niemiec. Inny los spotkał jego żonę i córkę, które w 1940 r. Niemcy wysiedlili do miejscowości Koruń w pow. Siedlce a ich rodzinny majątek skonfiskowali. Jego żona i córka przeżyły wojnę i zamieszkały w Poznaniu. W trakcie jego pobytów w oflagach zachorował na zapalenie płuc. Ponieważ jego stan wymagał hospitalizacji Niemcy przenieśli go do szpitala w Lingen w którym doczekał wyzwolenia przez wojska brytyjskie. Ponieważ nie uskarżał się na problemy ze zdrowiem władze brytyjskie powołały go na komendanta tego szpitala. Z chwilą likwidacji szpitala znalazł się na terenie Polskiego Ośrodka Wojskowego. Na życzenie władz Polskiej Misji Repatriacyjnej został szefem Komisji Repatriacyjnej. Do 1947 r. pracował jako oficer łącznikowy Polskiej Misji Repatriacyjnej w Meppen. Następnie po namowach delegata konsularnego mjr. Chrzanowskiego podjął pracę w warszawskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych (MSZ). Po przeszkoleniu urzędniczym MSZ w charakterze delegata podjął pracę w Wydziale Konsularnym Polskiej Misji Wojskowej w Berlinie (PMW).
Po zakończeniu wojny
W 1947 r. rozpoczął się jego okres pracy na placówce w Berlinie. Złożył stosowne podanie do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Przełożeni przewidzieli go na stanowisko referenta hipotecznego w referacie majątkowym Wydziału Konsularnego. Jego zadaniem miała być kontrola spraw majątku Polaków w Niemczech. Do nowej pracy w MSZ polecali go przedwojenni koledzy; Józef Winiewicz, ambasador RP w Waszyngtonie, Ksawery Pruszyński, minister pełnomocny oraz dr Jan Frankowski, poseł na Sejm. Otrzymał więc znaczące wsparcie ze strony koleżeństwa. Jeszcze przed objęciem stanowiska w PMW w Berlinie złożył deklarację członkowską o przyjęcie do Polskiej Partii Robotniczej (PPR) do której z chwilą objęcia obowiązków służbowych został przyjęty.
Od 1946 r. mieszkał w Poznaniu a później w Warszawie. W tym czasie odbywał praktykę resortową i jednocześnie dojeżdżał do PMW w Berlinie. Równolegle do jego służby zagranicznej poddany został drobiazgowemu sprawdzeniu przez aparat bezpieczeństwa. Całość sprawdzeń realizował Dep. I MBP. Od samego początku Bogdański nie przypadł bezpiece do gustu. Już w 1947 r. mjr Gajewski w piśmie do Biura Personalnego MSZ wskazał, że resort bezpieczeństwa nie wyrażał zgody na jego stałe przeniesienie do Berlina. Wynika więc z tego, że Biuro Personalne MSZ w Warszawie od początku jego zatrudnienia planowało Bogdańskiego przenieść na stałe do berlińskiej placówki. Pomimo znaczącego poparcia jego kandydatury przez przedwojennych kolegów oraz wicedyrektora Biura Personalnego MSZ generał Władysław Komar również odmówił wysłania Bogdańskiego. W międzyczasie Naczelnik Wydziału I Dep. I MBP zarządził kolejne dyskretne sprawdzenia całej jego rodziny. Przede wszystkim poszukiwano informacji o jego najbliższych, rozpytywano sąsiadów, poszukiwano informacji o jego nastawieniu do PPR. Inna komórka Sekcja II Wydziału „A” Dep. I MBP ustaliła, że posiadał rodzinę na Śląsku, korespondował tylko z członkami personelu MSZ a w miejscu zamieszkania (tj. Warszawa) nie miał żadnych znajomych. Co ciekawe o zgodę na wysłanie dr. Bogdańskiego do Berlina naczelnik Wydziału I Dep. I MBP pytał również płk. Burgina, naczelnika Wydziału II Samodzielnego, który podobnie jak gen. Komar nie wyraził zgody na wyjazd.
Niezależnie od procedur MBP uruchomiło osobowe źródła informacji (OZI). Już w 1946 r. w jednym z doniesień agenturalnych możemy przeczytać, że Bogdański po wojnie na terenie Niemiec spotykał się z oficerem Grenem z Intelligence Service (IS). W kolejnym agent ps. „Marcin” wskazał, że Bogdański nie potrafił być samodzielny, był osobą zainteresowaną tylko awansami oficerskimi, nie posiadał skrystalizowanych poglądów politycznych i nie nadawał się do przeniesienia.
W 1947 r. płk. Burgin po zapoznaniu się z doniesieniem „Marcina” podtrzymał swoją wcześniejszą decyzję w sprawie Bogdańskiego. Co ciekawe inni agenci bezpieki charakteryzowali go raczej neutralnie. W połowie 1947 r. również mjr Górski podtrzymał brak zgody na wyjazd. Stało się jednak inaczej. Trudno dzisiaj wskazać przyczyny tej decyzji, ponieważ nie wiadomo w jakich okolicznościach zapadła ale ostatecznie doszło do wysłania Bogdańskiego na berlińską placówkę mimo sprzeciwu gen. Komara oraz płk. Burgina. Z doniesienia agenturalnego ps. „Artur” wynika, że otrzymał tam posadę kierownika referatu prawnego Wydziału Konsularnego PMW. Po tych perturbacjach rozpoczął normalną pracę. Przez pierwszy okres służby dyplomatycznej jego postawa nie wskazywała żadnych zamiarów związanych z ewentualną ucieczką. Również bezpieka nie notowała niczego nadzwyczajnego.
Z czasem podczas wykonywania obowiązków służbowych podczas święta niepodległości w dniu 22 lipca 1948 r. na terenie PMW zetknął się m.in. z konsulem generalnym Republiki Francuskiej oraz „Williamsem i Hardewem” z brytyjskiego Military Government. Niespełna dwa miesiące po tych wydarzeniach nagle wziął bezpłatny urlop. Gdzie przebywał i co robił pozostaje tajemnicą. Z końcem października 1948 r. „Tadek” i „Roman”, prawdopodobnie pracownicy rezydentury wywiadu MBP, wysłali do Warszawy charakterystykę Bogdańskiego, która stawiała go w dość negatywnym świetle. Pisali o nim:
„(…) Politycznie aczkolwiek członek PPR bez żadnego powiązania z duchem nowoczesnej partii z czego równocześnie nie zdaje sobie sprawy, uważając się za dobrego członka partii. (…) Oceniając ogólnie pracownik dobry lecz nie nadający się na zajmowane w chwili obecnej stanowisko, co z resztą w najbliższym czasie ulegnie zmianie, gdyż ma zostać kuratorem mienia polskiego w Niemczech„.
Nadchodzącą zmianę w jego karierze zauważył agent ps. „Łysy”, który informował, że Bogdański otrzymał przeniesienie do Konsulatu RP w Düsseldorfie. Nagle w dniu 15 marca 1949 r. centrala MSZ odwołała Bogdańskiego z zajmowanego stanowiska i nakazała powrót do Polski. Wyobrażam sobie, że ta nagła decyzja musiała zaważyć na jego dalszym działaniu. Zdołał jeszcze kilka dni później wysłać wniosek do centrali MSZ w Warszawie z prośbą o przeniesienie do Misji Handlowej w Berlinie. Według agenta ps. „Łysy” promesę na zatrudnienie w Misji Handlowej miał mu zagwarantować gen. Prawin. Stało się jednak inaczej. Ponieważ nie wracał do kraju centrala MBP rozpoczęła procedurę poszukiwawczą. Od kwietnia 1949 r. żaden z pracowników placówki w Berlinie nie miał z nim kontaktu. Centrala MBP pytała w Wojskach Ochrony Pogranicza (WOP) czy przekroczył granicę i kiedy. Nigdzie żadnego śladu. Nagle prowokacyjnie w październiku 1949 r. upomniała się o Bogdańskiego Okręgowa Izba Adwokacka wysyłając na jego berliński adres korespondencję upominawczą w sprawie składek członkowskich. Nadal nic. Poszukiwania trwały kilka lat i nie przyniosły rezultatu. W notatce końcowej z 3 października 1953 r. Jadwiga Skowrońska, mł. referent Sekcji IV Wydziału VI Dep. VII MBP napisała „Obecny adres i miejsce pracy nie znane„…. Na kilka lat wszyscy zapomnieli o byłym pracowniku berlińskiej placówki.
Co dalej działo się z dr. Bogdańskim już niebawem w kolejnej części wpisu. Zapraszam
Przy tworzeniu tego wpisu korzystałem:
- z archiwaliów Instytutu Pamięci Narodowej
- z publikacji Monika Bortlik-Dźwierzyńska, Marcin Niedurny, Uciekinierzy z PRL, Katowice-Warszawa 2009