Uciekinierzy z PRL to bez wątpienia bardzo ciekawe zjawisko społeczne za którym kryło się wiele tragicznych historii obywateli z socjalistycznej Polski. Immanentnie było związane z funkcjonowaniem PRLu i było przedmiotem badań naukowych. Tym razem chce przybliżyć wspomnienia uciekiniera Bogdana Wojnarowicza (ur. 1948). Decyzja o jego rozstaniu z PRL była nasączona splotem wielu wydarzeń w których peerelowska rzeczywistość runęła jak domek z kart. Porzuceniu destrukcyjnego systemu PRL wzmogła potrzeba wyrwania się ze szponów organów bezpieczeństwa. Treść tego wpisu bazuje na opublikowanych wspomnieniach głównego bohatera, które zebrał redaktor Adama Dyrko w publikacji pt. „Wygnańcze szlaki” (niemieckie wydanie pt. Fluchtwege). Jego historia wydała mi się ciekawa i barwna, niestety posiada również dramatyczny element, dlatego zdecydowałem się na jej przybliżenie/przypomnienie/spopularyzowanie. Dodatkowo główny bohater* zdecydował się na udostępnienie swoich fotografii, które nie były dotąd publikowane.
Nieznośny kraj
Ta opowieść rozpoczyna się w chwili kiedy Bogdan Wojnarowicz powiedział sakramentalne „tak” w 1971 r. Od tego czasu jego życie nabrało zupełnie innego tempa. Małżeństwo nie przetrwało czasu próby a on sam wyprowadził się do matki. Pewnego wieczoru w Łodzi odwiedzili go koledzy: Gienek i Stefan. Wprawdzie były to niespodziewane odwiedziny ale okazja do spotkania była przednia. Gienek bowiem wyszedł z wojska na przepustkę. Cała trójka przyjaźniła się od najmłodszych lat i dlatego postanowili uczcić to spotkanie. Poszli do kawiarni ale po chwili zdecydowali się na zmianę „klimatu”. Zamierzali wybrać się na dancing… Aby dostać się na potańcówkę musieli pojechać taksówką. Na postoju oczekiwali na swój kurs. Był już wieczór, gdy podeszło do nich kilku funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej (MO). Nakazali wszystkim rozejść się…
Na nic zdały się tłumaczenia związane z oczekiwaniem na taksówkę… W pewnej chwili wywiązała się szamotanina, zostali obezwładnieni gazem pieprzowym, dotkliwie pobici, skuci kajdankami i za nim się obejrzeli siedzieli w milicyjnej „suce”. Trafili do komisariatu, gdzie zostali rozdzieleni. Gienka zabrali nie informując dokąd pojechał a Bogdan i Stefan trafili do pojedynczych celi. W międzyczasie okazało się, że zostali aresztowani pod zarzutem urządzania demonstracji antykomunistycznej. Stefan wpadł w histerię i podciął sobie żyły… Nikt nie reagował. Dopiero po dłuższym czasie funkcjonariusze MO zdecydowali się wezwać do konającego pogotowie ratunkowe. Byli nie tylko opryskliwi ale drwili ze świeżo zatrzymanych…
Dramat PRL
Następnego dnia skutego Bogdana milicjanci przewieźli do sądu. Na zamkniętej rozprawie dowiedział się od sędziny, że musi zostać skazany. Bogdan nie miał szans na skargę przeciwko zatrzymującym go milicjantom, ponieważ po stronie oskarżenia było wielu fałszywych świadków. Dodatkowo Bogdan dowiedział się, że udział Gienka, w tamtym czasie był w szkole podoficerskiej i elektronikiem w wojskach obrony rakietowej, który uczestniczył w tamtym wieczorze został wymazany. Okazało się również, że Stefan cudem przeżył. Sędzina poinformowała Bogdana, że zwalnia go z więzienia aby mógł z wolnej stopy bronić się w po wniesieniu apelacji. W międzyczasie Stefan poczuł się lepiej i na własne życzenie opuścił szpital. Chciał odebrać swoje rzeczy z uczelni ale nie został wpuszczony. Okazało się, że władze uczelni skreśliły go z listy. Ponadto władze szpitala zwolniły Stefana z praktyk które odbywał w prosektorium. To było jego jedyne źródło utrzymania. Jego sytuacja była trudna, ponieważ miał na utrzymaniu młodsze rodzeństwo.
Po wyczerpaniu wszystkich możliwości w tym rozmowie z prokuratorem i adwokatem w młodych głowach zaświtał plan ucieczki. Był rok 1972. Bogdan i Stefan zaczęli wdrażać scenariusz w życie. Po cichu wyprzedawali wszystkie osobiste rzeczy a za zarobione pieniądze kupowali dolary. Ich przygotowania przyśpieszyło wezwanie do stawienia się w więzieniu. Wybrali ucieczkę promem i kierunek skandynawski. Międzyczasie Bogdana aresztowali kryminalni. Podczas przesłuchania dowiedział się, że MO wiedziała o planie ucieczki. Było pewnym, że ktoś zdradził… Tylko przytomność Bogdana uratowała go z opresji. Przesłuchującemu funkcjonariuszowi powiedział, że informacje o wyjeździe rozpowiadał specjalnie, ponieważ było mu wstyd, że musiał iść do więzienia. Śledczy uwierzyli w tą wersję zdarzeń i wypuścili Bogdana z posterunku. Od tej pory Stefan i Bogdan byli bardziej ostrożni…
Uciekinierzy
Dość szybko wyruszyli pociągiem do Kołobrzegu. Na terenie miasta Bogdan i Stefan trochę odreagowali. Gdy miasto zaczęło ich nudzić myślami powrócili do planu ucieczki. Gdy zobaczyli w kołobrzeskim porcie ochronę i procedury sprawdzania pasażerów przed wejściem na pokład statku ich pierwotny plan szybko spalił na panewce. Musieli odpuścić ten kierunek ucieczki i przygotować się do nowej strategii. Z Kołobrzegu wyjechali do Zakopanego ale zatrzymali się po drodze w hotelu PTTK w Nowym Targu. Ich plan był prosty. Przez Czechosłowację chcieli dotrzeć do RFN. Na zielonym rynku w Nowym Targu kupili trochę czechosłowackich koron. Przypadkiem zainteresował się nimi pewien góral. Bogdan do dzisiaj nie wie dlaczego ale wówczas odpowiedział przechodniowi, że chcą z kolegą uciekać z PRL. Góral od razu zaproponował pomoc. Taksówką w trójkę pojechali do jego domu nieopodal Łysej Polany. Dzięki pomocy starszego górala, który narysował im mapę przejścia przez zieloną granicę, Bogdan i Stefan przedostali się do Czechosłowacji.
Po drugiej stronie granicy schronienia udzielił im przypadkowy człowiek, który zorientował się że przeszli przez zieloną granicę. Gdy odpoczęli następnego dnia rano wyruszyli autobusem do Pragi. Tam przesiedli się w pociąg, który jechał w stronę miejscowości Wolary. Posługiwali się mapką wielkości kartki pocztowej na której była naniesiona Czechosłowacja i kawałek RFN. Uzgodnili wspólnie, że granicę przekroczą w nocy ale osobno. Pierwszy do przejścia ruszył Bogdan. Zaczął się czołgać pod drutami kolczastymi. Po przeprawieniu się przez dwa rzędy murów z drutu kolczastego był już cały zakrwawiony. Zgubił rachubę, gdy okazało się, że musi przejść kolejny płot z drutami. Dalej było dużo gorzej… Dopiero po przeprawieniu się ostatkiem sił przez trzeci płot dotarł do czwartej najtrudniejszej przeszkody. Płot był podpięty pod prąd, dodatkowo nie był z drutów a prętów i stalowej siatki. Udało mu się zrobić dziurę i przejść na drugą stronę. W międzyczasie w strażnicy podniósł się alarm sygnalizujący ucieczkę. Zaraz za czwartą i ostatnią przeszkodą był strumyk a na jego zachodnim brzegu słup graniczny – Bundesrepublik Deutschland. Bogdan odetchnął ale był bardzo zmęczony. W tle lasu zobaczył ogień. Okazało się, że byli to żołnierze USArmy.
Na chwilę raj…
W pierwszej chwili Amerykanie byli zaskoczeni widokiem Bogdana ale z tłumaczenia wywnioskowali, że uciekł przez granicę. Przenocowali uciekiniera a rano oddali go w ręce zachodnioniemieckiej policji. Następnego dnia po wyjściu z policyjnego aresztu funkcjonariusz zabrał Bogdana na śniadanie, podczas którego przekazał mu nowe ubrania, 70 marek na podróż i bilet kolejowy do obozu w Zirndorf (zob. tutaj). Niezależnie od tego głowę Bogdana zaprzątała myśl czy Stefanowi się udało…? Koleją Bogdan dotarł sprawnie do Zirndorfu. Tam po kilku dniach stabilizacji pojawił się także Stefan. Z jego opowieści okazało się, że musiał odczekać w krzakach jeden dzień pomiędzy płotami na granicy, ponieważ opuściły go siły. Przedostał się przez czwarty płot tą samą dziurą, którą wcześniej zrobił Bogdan. Być może pogranicznicy sądzili, że była to pojedyncza przeprawa… Już na terenie obozu Zirndorf Bogdan i Stefan przeszli procedurę screeningu czyli odpowiedniej procedury przesłuchań przez przedstawicieli instytucji wywiadowczych w głównej mierze prowadzonej przez oficerów CIA.
Nie służyli w wojsku, dlatego ich zeznania okazały się mało interesujące dla przedstawicieli wywiadów. Stefan dowiedział się w międzyczasie, że Polaków przyjmują do Kompanii Wartowniczych przy USArmy (zob. tutaj). To była kusząca propozycja zwłaszcza, że na horyzoncie była przyśpieszona procedura azylu i praca. Obydwoje wyruszyli do Kaiserslautern. Na terenie koszar pobrali pierwsze umundurowanie i ekwipunek. Mieli do wybory Kompanie Wartowniczą albo Roboczą. Bogdan wybrał służbę wartowniczą a Stefan służbę roboczą. Marzeniem Stefana była kontynuacja studiów. Niestety dowiedział się, że żadna uczelnia go nie przyjmie. Narastała w nim frustracja… Natomiast Bogdan wrastał w środowisko kompanijne. Szybko odnalazł się w roli sparring partnera klubu bokserskiego a później trenował kilku kolegów.
Wyjście awaryjne
Rozczarowany Stefan podjął decyzję, że wyjeżdża do Francji. Bogdan także zdecydował się na podróż. Chociaż pracowali w Kompanii dopiero kilka miesięcy zdecydowali się na opuszczenie jej szeregów. Dołączył do nich jeszcze kolega Jacek. Wspólnie w trójkę samochodem Simca 100o wyruszyli w stronę granicy niemiecko-francuskiej, którą przejechali przez jej zieloną część. W trakcie przekraczania trafili na patrol francuskiej policji, który próbował ich zatrzymać ale bez skutecznie. Schronili się w małej francuskiej miejscowości nieopodal granicy. Tam naprawili uszkodzony podczas ucieczki samochód i ruszyli w stronę Marsylii. Na posterunku policji w Marsylii wszyscy trzej poprosili o azyl polityczny. Otrzymali zakwaterowanie a resztę dnia wykorzystali do zwiedzenia miasta. Po trzech dniach pobytu żandarmeria zabrała ich do prokuratury. Okazało się, że nie mogą otrzymać azylu, ponieważ taką prośbę złożyli wcześniej w RFN. Prokurator postraszył ich sankcjami za nielegalne przekroczenie granicy.
Cudem okazało się (a może nie), że z sytuacji w jakie się znaleźli było tylko jedno wyjście – Legia Cudzoziemska. Wizja była bardzo kusząca zwłaszcza dla Bogdana. Żandarmi zawieźli całą trójkę do fortu. Na miejscu otrzymali kwaterunek. Zapoznano ich z dyscypliną i warunkami socjalnymi. Następnego dnia zostali przewiezieni do miasta Aubagne koło Marsylii, gdzie mieścił się 1 Regiment Cudzoziemski (fr. 1 er Régiment Étranger). Tam otrzymali wyposażenie i mundury. Bogdan otrzymał nowe dokumenty na nazwisko Borys Wroclaw. Od tej pory był dla kolegów z Legii Borysem. Po krótkiej aklimatyzacji musieli przebrać się w dres i stawić na placu apelowym. Zarządzono bieg i ćwiczenia. Szybko okazało się, że Stefan nie wytrzymał wysiłku i został zabrany do lekarza. W ambulatorium dowiedział się tego co od dawna wiedział – niedomykalność zastawki serca. Otrzymał natychmiast zwolnienie ze służby bez żadnych konsekwencji. Mógł pozostać we Francji albo wyjechać gdzie chciał. Zdecydował się na powrót do RFN. Tymczasem Bogdan i Jacek przeszli masę badań lekarski oraz psychologicznych. Po kilku dniach pobytu i szkoleń w koszarach Aubagne otrzymali rozkaz pakowania się. Wraz z innymi żołnierzami zostali przetransportowani na statek, który wypływał na Korsykę. Z portu w Bastii dotarli do miasteczka Bonifacio w którym znajdowała się jedna z twierdz Legii Cudzoziemskiej.
Légion Etrangère
Po raz pierwszy w nowych koszarach obydwoje doświadczyli terroru. W czasie przeglądu pryczy Bogdan odezwał się szeptem do Jacka. Usłyszał to kapral, który wymierzył Bogdanowi policzek. Podoficer nie musiał długo czekać na reakcję Bogdana. Kapral padł nieprzytomny na posadzkę a Bogdan szybko został postawiony do raportu przed kapitanem. Kapitanowi spodobało się tłumaczenie Bogdana, który stwierdził że żołnierz Legii nie pozwoli się tak traktować. Na drugi dzień rozpoczął się normalny trening i ćwiczenia. Bogdan z Jackiem szybko wrośli w monotonie ciężkiej służby. Jedynym problemem jaki mieli był język francuski. Po czasie pewne komendy weszły im w krew ale nadal nie wiele rozumieli. Z czasem Bogdan bardzo się wyróżniał na tle innych żołnierzy zwłaszcza sprawnością fizyczną. Był bardzo sprawny i wiele ćwiczeń nie sprawiało mu kłopotów. Nie inaczej było z Jackiem.
Pewnego dnia Bogdan otrzymał rozkaz spakowanie się. Dowództwo zdecydowało się rozdzielić kolegów ponieważ podejrzewali, że planowali ucieczkę. Bogdan trafił do koszar w miejscowości Corte. Po kilku dniach zdecydował się przejść do sekcji spadochroniarzy i został przewieziony do miejscowości Calvi, gdzie mieścił się 2. cudzoziemski pułk powietrznodesantowy (fr. 2e Régiment étranger de parachutistes, 2 REP). Tam trafił do sekcji nurków. I tym razem doświadczył surowego szkolenia. Dopiero w tej kompanii dowiedział się co oznacza służba w Légion Etrangère. Cała gama męczących ćwiczeń wykonywanych na pograniczu sił, treningi od rana do nocy, upał i dokładność niemieckiego oficera, który przeprowadzał zajęcia. Tam doświadczył pierwszych skoków ze spadochronem i pierwszego tragicznego wypadku podczas, którego sam cudem uniknął śmierci. Mimo trudności udało mu się wrosnąć w życie legionisty.
„Przemyt” do RFN
Był 1974 r. W tym roku mijały Bogdanowi dwa lata służby. Pewnego dnia otrzymał niespodziewanie list od Stefana, który informował go że chciał przyjechać na Korsykę. Plan był prosty ale ryzykowny. Obydwoje wiedzieli jakie konsekwencje ponoszą dezerterzy. Stefan chciał pomóc Bogdanowi wydostać się z wyspy. Przy pomocy peruki oraz kilku rekwizytów nie zdekonspirowany Bogdan przedostał się na stały ląd. Statek dopłynął do Nicei, gdzie Stefan miał swój samochód. Przy okazji okazało się, że przy aucie czekali koledzy Stefana. Cała czwórka miała prosty pomysł na dalszą podróż. Wszyscy wyruszyli w stronę Monte Carlo i dalej do Włoch. Niestety na granicy zostali zatrzymani przez włoskich pograniczników. Okazało się, że zostali wzięci za przemytników narkotyków. Sytuacje uratował Bogdan, który wytłumaczył, że ucieka z Legii i prosi o azyl. Włosi zdecydowali zawrócić Stefana z kolegami do Francji a Bogdanowi wręczyli bilet do Triestu, gdzie znajdował się obóz dla uchodźców Padriciano. Niestety tutaj spotkał Bogdana spory zawód. W obozie siedziały głównie osoby oczekujące na dalszą emigrację do Australii, USA lub Kanady. Nie bardzo odpowiadał mu ten kierunek.
Pewnego dnia dość przypadkiem przed obozem Bogdan dostrzegł samochód na niemieckiej rejestracji. Okazało się, że byli to Ślązacy którzy w Trieście poszukiwali miłosnych przygód. Po rozmowie zgodzili się przewieść Bogdana z dwoma kolegami z obozu pod granicę niemiecką. Dalej musieli przejść pieszo. Plan wydawał się dość prosty ale nocą w górach nie było łatwo. Przy przekraczaniu granicy Bogdan i jego koledzy mieli sporo szczęścia, ponieważ w pewnym momencie zwrócili na siebie uwagę niemieckich pograniczników. Ostatecznie Bogdanowi udało się opanować sytuację. Już w RFN wszyscy zdecydowali się na wyjazd do Kaiserslautern do jednostki USArmy. Cała trójka została przyjęta do Kompanii Wartowniczych. Bogdan pojechał do jednostki Bruchmühlbach-Miesau. Niestety okazało się, że nie posiadał żadnych dokumentów i nie mógł pozostać w RFN. Przy pomocy amerykańskiego oficera ze sztabu Kompanii Bogdan załatwił wszystkie formalności i założył po raz drugi mundur żołnierza USArmy. Ponownie był w RFN. Z czasem trafił do Kompanii w Wiernheim koło Mannheim, gdzie mieszkał także Stefan. W Kompaniach pracował przez trzy kolejne lata do 1977 r.
Koniec ucieczki
W międzyczasie Bogdan kupił samochód i wybrał się w odwiedziny do Stefana. Okazało się, że jego kolega z którym dzielił trudy wielu ucieczek przebywał w szpitalu w Heidelbergu. Powodem jego hospitalizacji były narastające problemy z sercem. W szpitalu Stefan miał przejść zabieg, który dawał mu 50% szans na przeżycie. W międzyczasie w obozie Zirndorf sprawa azylu dla Bogdana odbyła się zaocznie a jego potwierdzenie odebrał na komisariacie policji. Niestety stan zdrowia Stefana z każdym dniem pogarszał się. Jego życzeniem był bigos. Bogdan obszedł wiele knajp w poszukiwaniu tego specjału ale nikt nie wiedział co to za potrawa. Dopiero w przypadkowej knajpie spotkał jugosłowiańską kucharkę, która zdecydowała się przyrządzić specjał. Udało się zrealizować życzenie Stefana… Jak się okazało ostatnie. Ich wspólna ucieczka z PRL zakończyła się w 1974 r. Niestety władze PRL nie wypuściły nikogo z rodziny Stefana na jego pogrzeb, który odbył się na cmentarzu Hauptfriedhof w Mannheim. Bogdan postawił mu pomnik w polskiej części cmentarza, gdzie pochowani są żołnierze polskich Kompanii Wartowniczych, którzy zmarli w latach 1945-1952. Pomnik Stefana istnieje do dzisiaj.
Literatura
Od zakończenia II wojny światowej z PRL uciekło dziesiątki tysięcy obywateli a kolejne tysiące przygotowywało się do niej. Każda okazja była dobra. Wiele z tych ucieczek zakończyło się sukcesem a inne skończyły się tragicznie. Sposobów było wiele. Uciekinierzy wykorzystali drogę lądową, morską i powietrzną. Zasadniczo ograniczała ich tylko wyobraźnia. Niestety w Polsce żadne muzeum dotąd nie poświęciło uwagi tej grupie Polaków. Pewną podstawą i namiastką tych historii jest literatura dostępna na rynku wydawniczym w której odnajdziemy opisy najbardziej spektakularnych i znanych ucieczek. Ciekawym źródłem jest strona internetowa Muzeum Emigracji w Gdyni na której opublikowane są różne wspomnienia w tym osób, które zdecydowały się w uciec z kraju, odmówiły powrotu z wycieczek turystycznych albo podróży służbowych. (patrz: Archiwum Emigranta).
Spośród dostępnej literatury wybrałem powyższe trzy najciekawsze propozycje do tego zagadnienia. Pierwsza to popularno-naukowa publikacja (album) autorstwa Moniki Bortlik-Dźwierzyńskiej, Marcina Niedurnego pt. „Uciekinierzy z PRL”, Katowice-Warszawa 2009; druga autorstwa Dariusza Stoli pt. „Kraj bez wyjścia”, Warszawa 2010; trzecia pt. „Wygnańcze szlaki”, oprac. Adam Dyrko, Warszawa 2007. Dodatkowo zainteresowanym tą tematyką polecam kilka ekranizacji związanych z ucieczkami z PRL, które znalazły się na ekranach kin/telewizorów np. „Antek puka do raju” (o tej ucieczce pisałem na blogu zob. tutaj), „300 mil do nieba” lub „Orzeł i reszka” (o tym filmie pisałem na blogu zob. tutaj). Jeżeli ktoś chciałby mimo wszystko zobaczyć instalację poświęconą ucieczkom z krajów bloku wschodniego to polecam wycieczkę do Muzeum Muru w Berlinie (zob. tutaj) przy Checkpoint Charlie. Większa część wystawy poświęcona jest wprawdzie ucieczkom z NRD ale można odnieść pewne jej punkty także do PRL. Niezależnie od tego polecam to muzeum także ze względu na kolekcję poloników.
*Dziękuję Bogdanowi Wojnarowiczowi za udostępnienie fotografii do powyższego wpisu.
Przy tworzeniu tego wpisu korzystałem:
- ze zbiorów prywatnych Bogdana Wojnarowicza (fotografie).
- Bortlik-Dźwierzyńska Monika, Niedurny Marcin, Uciekinierzy z PRL, Warszawa 2009.
- Stola Dariusz, Kraj bez wyjścia, Warszawa 2010.
- Wygnańcze szlaki, oprac. Adam Dyrko, Warszawa 2007, s.31-71.
- z archiwalnej strony internetowej Henryka Nazarczuka (polskienekropolie.de).
- ze strony Muzeum Muru w Berlinie (zob. tutaj).
- ze strony Muzeum Emigracji w Gdyni (zob. tutaj).
© łukasz wolak